Kazimierz Greń handlował biletami przed meczem Irlandia - Polska? Sprawę wyjaśnia PZPN (fot. youtube.com / As Wywiadu)
Zbigniew Boniek, prezes PZPN, obiecał wnikliwie zbadać sprawę domniemanego handlu biletami, w którą zamieszany jest Kazimierz Greń, szef Podkarpackiego ZPN.
Zarzut? Nielegalny handel biletami na mecz. Jak poinformowała irlandzka prasa Kazimierz Greń, wraz z przyjaciółką, został zatrzymany i noc spędził na komisariacie.
Rano stanął przed sądem i... no właśnie. Tutaj zaczynają się pierwsze rozbieżności:
- według irlandzkiej gazety Irish Examiner - został uznany winnym, ale ze względu na okoliczności łagodzące nie został ukarany grzywną i wpisem do akt
- według własnej opinii - został całkowicie uniewinniony i wypuszczony, a cała sprawa była nieporozumieniem
Sprawę skomentował Zbigniew Boniek, prezes PZPN. - Podpisałem dokument zwracający się do sądu irlandzkiego o przysłanie nam całej dokumentacji dotyczącej sytuacji pana Grenia - powiedział dodając jednak, że rozmawiał z Kazimierzem Greniem, który zaprzecza jakoby przyznał się do winy. A właśnie o przyznanie się do winy tutaj chodzi, bo jest to sprawa kluczowa.
- Z dokumentów wstępnych, które mamy są irlandzki mówi, że pan Greń się do winy przyznał, że handlował biletami... ale, że nie miało to wielkiego zabarwienia społecznego, że po prostu go pouczyli i bez żadnej kary wypuścili - dodał Boniek.
Zaznaczył przy tym, że gdyby się okazało, że rzeczywiście pan Kazimierz Greń przyznał się do winy i jest jasne, że handlował biletami to w PZPN są stosowne organy jurysdykcyjne, które wyciągną konsekwencje.
"Kupiłem bilet od Kazimierza Grenia"
O sprawie tymczasem robi się coraz głośniej, bo już do dwóch dużych portali zgłosili się ludzie, którzy twierdzią, że kupili bilety od Kazimierza Grenia.
I tutaj sprawa zaczyna się robić naprawdę nieprzyjemna, bo trudno sobie wyobrazić, by w całej sprawie nie było choć ziarnka prawdy.
– Potrzebowaliśmy czterech wejściówek. Powiedział, że nie ma problemu. Kazał poczekać, gdzieś zniknął. Wrócił po pięciu minutach z biletami za 50 i 70 euro, ale operował stawkami w polskich złotówkach.
Bilet za 50 euro – 500 złotych, 70 euro – 600 złotych - tłumaczył w rozmowie z
Przeglądem Sportowym pan Krzysztof, który od 9 lat mieszka w Irlandii.
Cały proceder na łamach internetowego wydania PS opisany jest bardzo szczegółowo. Mężczyzna podkreślał, że ów mężczyzna (wg niego Kazimierz Greń) sprzedawał pod stadione bilety wraz z koleżanką, która biletów miała mieć dużo więcej.
– Fama szybko poszła. Kibice mówili, że pod stadionem jest para, która ma przy sobie mnóstwo biletów - dodał kibic. - To był na sto procent Kazimierz Greń.
O "aferze biletowej" pisze również
Weszło! do którego zgłosił się inny kibic.
- Zadzwoniłem, umówiłem się. Miał stać za torami, bo tam obok stadionu są tory. I miał machać. Patrzę – macha. Poszliśmy na jakieś podwórko. Chciał początkowo 700 złotych za jeden bilet. Jak dla mnie – za dużo. Ale znajomi się napalili. Ostatecznie utargowaliśmy, że sprzedał nam cztery bilety za 600 euro, bo my nie mieliśmy złotówek - powiedział mężczyzna w rozmowie z portalem weszlo.com.
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.