Piotr Marciniec, który pochodzi z Kolbuszowej, a obecnie reprezentuje barwy Polonii Warszawa (fot. Polonia Warszawa)
- Było kilka momentów kiedy mogło to się inaczej potoczyć. Kluczowym na pewno była decyzja, aby przenieść się do Polonii. Powiedziałem sobie wtedy, ze może warto zrobić krok w tył, aby później wykonać dwa do przodu i nie żałuje tej decyzji – mówi Piotr Marciniec, który pochodzi z Kolbuszowej, a obecnie reprezentuje barwy Polonii Warszawa w Fortuna 1 lidze.
- W Polskiej piłce często brakuję cierpliwości i zaufania.
- Było kilka momentów kiedy mogło to się inaczej potoczyć. Kluczowym na pewno była decyzja, aby przenieść się do Polonii. Powiedziałem sobie wtedy, ze może warto zrobić krok w tył, aby później wykonać dwa do przodu i nie żałuje tej decyzji.
- Swoją przygodę piłkarską rozpoczynałeś na podkarpaciu w MKS Kolbuszowa, lecz szybko dołączyłeś do SMS Łódź. Dziś wybrałbyś podobnie?
- Zdecydowanie była to dobra decyzja, choć małym sprawdzianem i zarazem warunkiem rodziców był rok uczęszczania do szkoły w Rzeszowie. Jeśli przez ten rok byłoby wszystko w porządku miałem dostać zielone światło na przenosiny do Łodzi. Tak się stało i nie żałuje ten decyzji.
Piotr Marciniec: Przez ten rok w Rzeszowie zrobiłem wszystko, aby dostać się do Łodzi
- Była to także szkoła sportowa?
- Tak, było to przy Zespole Szkół Sportowych przy ulicy Hetmańskiej – czyli niebieska strona miasta.
- Dlaczego nie zdecydowałeś się zostać w Rzeszowie? Dlaczego akurat Łódź?
- Można powiedzieć, że wszystko to zasługa Mateusza Cenarskiemu który, także był absolwentem SMS Łodź. Przez ten rok w Rzeszowie zrobiłem wszystko po to, aby dostać się właśnie do Łodzi do szkoły która w tamtym czasie miała bardzo fajną renomę.
- Interesowałeś się co działo się w późniejszej historii z kolegami z Rzeszowa?
- Z mojej klasy chyba jedynie Rafał Surmiak zasmakował gry na poziomie centralnym. W tamtym czasie za to mieliśmy fajny rocznik w kadrze województwa, gdzie udało się nawet zdobyć vice-mistrzostwo Polski. Najbardziej z tamtej kadry jak do tej pory doszedł Paweł Bochniewicz. Na polskich boiskach odnajdowali się m.in. Irek Brożyna, Przemek Pyrdek, czy też Damian Bożek z którym spotkałem się później w Mielcu.
- Jakie różnice największe zauważyłeś po przybyciu do Łodzi z Rzeszowa pomimo młodego wieku?
- Jeśli chodzi o miasta to nie odczułem prawie żadnej różnicy, w tamtym latach czas spędzaliśmy jedynie w szkole, na treningach i w bursie. Na pewno zmianą w moim przypadku było to, ze z chłopakami z drużyny cały czas spędzaliśmy razem. Jeśli chodzi o aspekty piłkarskie na pewno zmianą było zróżnicowanie treningowe i warunki do rozwoju. Wszystko mieliśmy na obiektach i z wszystkiego mogliśmy korzystać.
- Po czasie spędzonym w Łodzi wróciłeś na podkarpacie, lecz tym razem trafiłeś do Mielca. Jak wspominasz początki seniorskiej piłki, ciężko było wejść do dorosłej szatni?
- Jeśli mam być szczery to bardziej podobała mi się szatnia, ale również granie seniorskie niż juniorskie. Na pewno duży wpływ na to miała szatnia do jakiej wchodziłem. W tamtym czasie w Stali było bardzo dużo dobrych zawodników, od których mogłem się dużo nauczyć, ale przy tym byli to tez bardzo inteligentnymi i fajnymi ludźmi.
- Kto był takim łącznikiem pomiędzy „starszyzną a „fusami” w tamtym czasie?
- W tamtej szatni nie było określenia „fusy”. Kadra nie była zbyt szeroka wiec, każdy mógł czuć się ważny. Mi proces aklimatyzacji na pewno ułatwił Mateusz Cholewiak, który również kiedyś występował w SMSie Łódź. Wziął mnie pod skrzydła i jakoś poszło.
- Dobry duch drużyny rozpoczyna się od mentalności trenera?
- Moim zdaniem jest to proces, który tworzy się z czasem i składa się z wielu czynników. Najważniejsze aby sztab i zawodnicy nadali na tych samych falach, wzajemnie sobie ufali i sie uzupełniali.
- W Mielcu dzieliłeś szatnię m.in. z Pawłem Oziębło. Uważasz, że gdyby nie jego problemu zdrowotne to miałby duże szanse zaistnieć w polskiej piłce?
- Zdecydowanie tak, Paweł miał bardzo duży potencjał. Niestety w piłce czasami problemy zdrowotne mocno hamują rozwój zawodników.
- Na Solskiego 1, także spotkałeś Arkadiusza Słysza był barwną osobliwością już w tamtych czasach?
- Wtedy byliśmy młodymi zawodnikami w szatni wiec raczej się nie wychylaliśmy, z wiekiem się rozkręcaliśmy. (śmiech)
- Rafał Strączek - w tamtym momencie waszego wspólnego pobytu w Mielcu pomyślałbyś, że trafi do europejskiego klubu, czy dopiero później zaskoczył Ciebie swoimi umiejętnościami?
- Rafał od początku miał bardzo duży potencjał, na treningach czasami robił niestworzone rzeczy na linii. Jednak w tamtym momencie numerem jeden był Radek Majecki. Rafał wystrzelił z forma kiedy mnie już nie było w Stali, ale nie dziwiło mnie, że zrobił taki postęp.
- Podobno robiłeś bardzo dobre omlety z owsianką – do dziś je robisz?
- Tak, oczywiście. Z tego co pamiętam przepis podpatrzyłem od Kuby Żebrowskiego i troszkę go zmodyfikowałem pod siebie.
Piotr Marciniec: Powiedziałem sobie wtedy, że może warto zrobić krok w tył, aby później wykonać dwa do przodu
- Który moment w swojej karierze dotychczasowej uważasz za najważniejszy?
- Było kilka momentów kiedy mogło to się inaczej potoczyć. Kluczowym na pewno była decyzja, aby przenieść się do Polonii. Powiedziałem sobie wtedy, że może warto zrobić krok w tył, aby później wykonać dwa do przodu i nie żałuje tej decyzji.
- Przeszedłeś podobną drogę jak Piotrek Głowacki z którym dzieliłem szatnię – takie historie bardziej pozwalają utożsamiać się z barwami klubowymi i dawać dużo więcej „ze serducha” na boisku?
- Myślę, że tak. Jeśli ktoś dał Ci szanse chcesz się mu za to odwdzięczyć.
- Dla każdego Polonisty, który jest w klubie od dłuższego czasu nie ma większego marzenia niż derbowe spotkanie z Legią Warszawa?
- Myślę, że tak. Dawno nie było derbów Warszawy i każdy bardzo ucieszyłby się na taka okoliczność.
- Czym przekonywali Cię włodarze klubu do transferu? Była wizja przynajmniej pierwszoligowa dla Polonii?
- Tak, wizja była i jest dużo wyższa. Jak na razie idzie nam dobrze, chociaż ten sezon nie jest łatwy. Musimy jako drużyna nauczyć się ligi i spokojnie utrzymać się w tym roku. Jeśli chodzi o przenosiny do klubu z Warszawy duży wpływ miał dyrektor sportowych Piotr Kosiorowski, z którym współpracowałem wcześniej w Siedlcach.
- Przez pryzmat czasu zapewne nauczyłeś się etyki pracy trenera Rafała Smalca, który w klubie jest podobny czas co Ty – czym wyróżnia się trener Smalec na tle Twoich poprzednich trenerów?
- Na pewno pod okiem trenera Smalca rozwinąłem się jeśli chodzi o rozumienie gry. Duży aspekt kładziemy na taktykę drużynowa jak i zadania indywidualne na pozycjach, tak aby każdy zawodnik wiedział co ma robić w danym momencie czy fragmencie spotkania. Trener jak i cały sztab są młodymi osobami i mają sporą wiedzę do przekazania.
- Odprawy taktyczne w porównaniu do innych trenerów są dłuższe czy sztab bazuje bardziej na szybkich wytycznych?
- Na pewno jest ich więcej i są bardziej szczegółowe. W sztabie mamy trenera Maxa Hołownie, który wykonuje bardzo dobrą robotę jeśli chodzi o analizy.
- Spokojny ligowy byt, to główny cel na ten sezon i pierwszy mały sukces?
- W tym momencie na pewno. Przed sezonem władze miały trochę inne plany, ale piłka jest nieprzewidywalna i musimy sobie poradzić z obecną sytuacją.
- Patrząc na drogę jaką musieliście przejść łatwo wpaść w nadmierną euforię?
- Moim zdaniem otoczenie troszkę się zachłysnęło naszymi wcześniejszymi sukcesami. Kibicom wydawało się, ze skoro dwa lata z rzędu wywalczyliśmy awans to w tym roku tez tak będzie. Ja osobiście zdawałem sobie sprawę, że 1.liga w tym roku jest bardzo mocna. Aby zdobyć choć jeden punkt trzeba zostawić sporo zdrowia. Myślę, ze naszym głównym problemem jest stabilność. Na jesień przeplataliśmy mecze bardzo dobre i takie które kompletnie nam nie wyszły. Mamy drużynę, którą stać w tym roku na spokojne utrzymanie, ale to wszystko trzeba udowodnić na boisku.
- Pół roku dużo was mogło, także nauczyć bo jednak poziom Fortuna 1.liga jest dużo wyższy niż druga liga...
- Oczywiście, musieliśmy zebrać frycowe jako drużyna.
Piotr Marciniec: W polskiej piłce w szczególności brakuje cierpliwości i zaufania
- Cierpliwość w piłce jest bardzo ważne, aby właśnie przetrwać trudniejsze momenty?
- Tak, według mnie w polskiej piłce w szczególności brakuje cierpliwości i zaufania. Momenty kryzysu się zdarzają i trzeba sobie z nimi radzić. Drużyna staje się silniejsza mentalnie jeśli potrafi wyjść z ciężkiej sytuacji i to procentuje w przyszłości.
- Uważasz że starsze pokolenie trenerów będzie miało coraz większy problem dotarcia do młodych adeptów piłki nożnej? Ja uważam, że tak.
- Myślę, że jest to kwestia indywidualna. Jeśli trener z starszego pokolenia chce się rozwijać i idzie z trendami to nie powinien mieć problemu. Z mojej perspektywy widzę, ze piłka w ostatnich latach bardzo poszła do przodu pod wieloma względami. Dlatego pokolenie młodych trenerów ma teraz bardzo duże powodzenie „na rynku” ponieważ są na czasie.
- Piotrek Marciniec nadal potrafi z dziecięcą fantazją cieszyć się z piłki nożnej?
- Wydaje mi się, że tak. Staram się cały czas funkcjonować z uśmiechem na twarzy i cieszyć się chwilą. W końcu nie gra się w piłkę do końca życia.
- Z każdym rokiem świadoma chęć uprawiania tak pięknej dyscypliny jak piłka nożna rośnie u Ciebie?
- Oczywiście, fajnie jest robić to co się kocha i rozwijać się w tym. Chociaż jest sporo wyrzeczeń nie zamieniłbym się na nic innego.
- Widząc Twoją sylwetkę można stwierdzić, że chyba lubisz „coś dodać od siebie” w treningu..
- Z wiekiem świadomość wzrasta, od paru lat systematycznie pracuje z trenerem motorycznym, aby uzupełnić braki i poprawiać swoje walory fizyczne. Bez tego ciężko utrzymać się na poziomie przez kilkanaście lat. Ciało jest naszym narzędziem pracy, więc trzeba o nie dbać.
Piotr Marciniec: Podkarpacka piłka idzie w dobrym kierunku
- Obecnie przybywacie na obozie przygotowawczym do rundy wiosennej – lekko nie jest, bo być nie może. Lubisz obecny okres który trwa w piłce?
- Uważam, że każdy chce mieć ten okres już za sobą i zacząć ligowe granie. Trzeba zrobić swoją robotę, bo to później procentuje. Ja osobiście lubię wyjeżdżać na obozy przygotowawcze.
- Okres taki, także jednoczy i uczy siebie nawzajem?
- Dla mnie obozy robią atmosferę, spędza się sporo czasu wspólnie. Można się lepiej poznać.
- Pojawiały się propozycję powrotu na ponowny powrót na podkarpacie?
- Na ten moment nie było żadnej oferty z Podkarpacia. Nie ukrywam, że kiedyś na pewno wrócę w rodzinne strony.
- Nie uważasz, że podkarpacka piłka zrobiła ogólnie duży krok do przodu, przez ten czas kiedy przeprowadziłeś się do Siedlc?
- Zdecydowanie, Stal Mielec na dobre zagościła w ekstraklasie, Rzeszów ma dwie drużyny na zapleczu ekstraklasy, Stalowa Wola, też się odbudowuje. Więc jak najbardziej podkarpacka piłka idzie w dobrym kierunku.
Rozmawiał tooniasz
Benem 2024-01-19 14:43:21
Szkoda że nie gra w Stali lub resovi
Jv 2024-01-20 08:58:58
MKS Kolbuszowa
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.