Takich spowiedzi to ja nie pamiętam. Andrzej Iwan bez krępacji wyłożył kawę na ławę w programach „Kanału Sportowego”. Niekiedy zawieszał głos, chwilami słowa z trudem przechodziły mu przez gardło, ale nie rozkleił się ani razu i wyznał, ile nabroił w sportowym oraz pozasportowym życiu. Opowiedział o nałogach (alkohol, hazard), depresji, próbach samobójczych, o cierpieniu, jakie zadał rodzinie, by na koniec podkreślić””Dzięki rodzinie chyba jeszcze żyję”.
Rękę do popularnego „Ajwena” wyciągnęła w ostatnich tygodniach Wisła Kraków (zdobył z nią „majstra” w 1978 roku). Zaproponowała byłemu reprezentantowi Polski pracę. Pan Andrzej nie krył, że jest „czysty” dopiero od trzech tygodni, ale podejmie entą próbę wyjścia na prostą. Oba rozmowy stanowiły m.in. element promocji reedycji książki „Spalony”, wywiadu rzeki, jaki z Iwanem przeprowadził Krzysztof Stanowski. Zysk ze sprzedaży (podobnie jak i z pierwszego wydania) pójdzie na konto byłego piłkarza.
Kibice nie sarkali, że „Ajwen” frymarczy prywatnością, w internecie nie poszli w bezduszny hejt, wykazali empatię, kierując do byłęgo wiślaka wiele słów otuchy. „Nie mówię tego z pełnym przekonaniem, ale postaram się tym razem nie zawieść” – podsumował dwukrotny uczestnik Mundiali.
Iwan przehulał majątek, zniszczył sobie zdrowie, toteż wzbudził współczucie. Trochę inaczej stało się z młodziutką, zdrową i już wcale bogatą Igą Świątek. Nastolatka nie jest podatna na efekt „wody sodowej”, ale przekonała się, że bywalcom „sieci” łatwo podpaść. Jej pierwszy raz na tym polu nastąpił, gdy zamieściła info o umowie z Rolexem. Mistrzyni z Paryża użyła sformułowania, że cieszy się, iż dołącza do rodziny renomowanej firmy, z którą od lat związany jest choćby Roger Federer. Zarzut wobec Igi? W miejsce szczerości, naturalności, nowomowa podyktowana przez specjalistów od pijaru – orzekli krytycy.
Hmm. Ja też nie znoszę banalnych, okrągłych zdań, nieznośnych komunałów, ale mam pytanie do rozczarowanych przekazem Igi. Czy wyobrażacie sobie, że w umowie z Rolexem dostała całkowicie wolną rękę w rozprawianiu o sponsorze? „Kochana, jak tam będziesz o nas informować publikę, to nie strzykaj się, mów swoimi słowami, co ci tam ślina na język przyniesie”. No jakoś nie wierzę, że coś takiego mógł powiedzieć przedstawiciel szwajcarskiej firmy, względnie doradca wizerunkowy Igi (jeśli już takiego posiada).
Zdaje mi się, że problem leży gdzie indziej niż w nylonowych frazesach. Iga jest niby grzeczną, kulturalna, ale zarobiła już tyle, ile przeciętny zjadacz chleba znad Wisły nie zarobiłby, choćby żył 200 lat. To może niektórych boleć. Jednak czuję, że i to wielbiciele językowej oryginalności jakoś by przełknęli, gdy nie inny drobiazg, W Polsce internetowa gawiedź wybacza wiele, ale niekoniecznie sukces. Problem staje się jeszcze większy, gdy sukces dotyczy kobiety.
Czy wyobrażacie sobie prychanie na Roberta Lewandowskiego, choćby sadził jeszcze większe dyrdymały na temat sponsorów. „Lewy” ma na koncie 100 razy więcej hajsu niźli Iga, ale nasz piłkarski półbóg nie jest młodą dziewczyną. Owszem, osobowość medialną posiada na średnim poziomie, bywa do bólu poprawny (fakt, ostatnio mniej), jednak nosi spodnie. A tym, którzy noszą spodnie, w kraju nad Wisłą wciąż wolno więcej. I to oni decydują (lub usilnie próbują), co wolno kobietom.
Pocieszające jest jedno - jeśli wszystko dobrze pójdzie, Iga zbije majątek, stanie się obywatelką świata, zyska niezależność i będzie mogła mieć wszystkich krytyków daleko gdzieś. Tego jej trzeba życzyć z okazji zbliżających się powoli 20 urodzin (21 maja).
Tomasz Ryzner
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.