2020-05-08 12:00:00

Artur Łoza: Współpraca pomiędzy AKS Resovia a Asseco Resovia układa się poprawnie

Artur Łoza jest cenionym trenerem w AKS Resovia. (fot. AKS Resovia)
Artur Łoza jest cenionym trenerem w AKS Resovia. (fot. AKS Resovia)
- My się przyzwyczailiśmy, że musimy być na pierwszym lub drugim miejscu. Zajęcie trzeciego, czwartego czy piątego miejsca już traktuje się jako porażkę - powiedział nam Artur Łoza o Asseco Resovii. Ponadto trener AKS Resovia mówi o przesuniętych mistrzostwach Polski juniorów, szkoleniu oraz o wypowiedzi jednego z ojców na naszych łamach.
 
- Jak sobie radzicie w obecnej sytuacji? 
 
- Myślę, że tak jak większość klubów, ośrodków, trenerów, którzy się zajmują szkoleniem, szczególnie młodzieży. Nie jesteśmy na pewno w najlepszej sytuacji. Można powiedzieć, że byliśmy w „oku cyklonu”, czyli w trakcie finałowych rozgrywek, które podsumowują nasze działania przez całoroczne lub też kilkuletnie, tak jak w moim przypadku gdzie kończyłem pracę z juniorami. Zostaliśmy postawieni przed faktem takim, że trzeba było zwijać żagle. Nie jest to najlepszy moment, ani dla zawodników, ani dla trenerów, którzy gdzieś tam mieli swoje plany i oczekiwania w stosunku do podsumowania swojej pracy. Wracając z chłopakami z turnieju półfinałowego mistrzostw Polski juniorów z Wałbrzycha przewidywałem taki scenariusz. To było 8 marca. Spodziewałem się, że rozgrywki juniorskie nie zostaną dokończone. Moje "krakanie spełniło" się właściwie po trzech dniach, gdzie zostały zawieszone wszystkie rozgrywki i póki co są przesunięte terminy. Czy one się odbędą? Mam tu mieszane uczucia, bo wiele spraw się tu będzie na siebie nakładać.

"Nikt nie wie jak to będzie wyglądać"

- Turniej finałowy mistrzostw Polski juniorów ma się odbyć między 15 sierpnia a 15 września. Jak się pan na to zapatruje?
 
- Ten termin obarczony jest dużym błędem planowania, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć w tej chwili, co się będzie działo z samą epidemią koronawirusa. Po drugie jakoś trzeba było zaplanować, ale to też jest wszystko z tak zwaną małą gwiazdką. Ciągle patrzymy na rozwój sytuacji, nie wiemy jak będą wyglądać zgrupowania reprezentacji Polski, a co dopiero klubowe zgrupowania przygotowujące, czy tam kadrowe innych grup wiekowych. Nie wiemy, jak będą wyglądać obozy, czy tak zwane kolonie w okresie wakacji.
 
My równierz bierzemy udział w campach reprezentacyjnych, naszych klubowych i kadr wojewódzkich. Jest więc dużo imprez, które chcielibyśmy, aby się odbyły. Póki co Polski Związek Siatkówki planuje takie terminy, natomiast na razie to wszystko jest "patykiem po wodzie pisane" i jak będzie, to się okaże dopiero za miesiąc. To jest taki wstępny termin. Rozpiętość też jest dosyć duża. Nikt nie wie, jak to będzie wyglądać i chyba póki co nikt nie będzie wiedział. Większość chłopców pójdzie do innych klubów, większość będzie rozpoczynać studia.
 

Ponadto rozgrywki klubowe rozpoczną zmagania w połowie września. Proszę wyobrazić sobie sytuację, że chłopcy mogą już mieć nowe kluby czy w Plus Lidze czy też w 1 lidze. Jaki klub puści ich, żeby w barwach innego zespołu grali w mistrzostwach Polski juniorów? Tu jest wiele scenariuszy. Kolejny to, że rodzice mogą stwierdzić, że nie puszczą zawodników, bo jest to sytuacja zagrażająca zdrowiu. Nawet nie wspominam o przygotowaniach, bo te po tak długiej przerwie musiałyby trwać około miesiąca. Jak pan widzi, tych problemów jest bardzo dużo i nie ma chyba mądrego, który rozplanuje to tak, jak to powinno się odbywać. To miała być taka "wisienka na torcie" trzyletniego cyklu...

Mistrzostwa Polski juniorów miały być podsumowaniem kilkuletniej pracy

- No właśnie. Zawodnicy mogą już być myślami gdzie indziej w tym terminie. Prawdopodobnie jeśli myślą o tym, aby kontynuować przygodę z siatkówką to będą przygotowywać się do nowego sezonu. Po pierwsze kluby mogą ich nie puścić, a po drugie mogą nie mieć motywacji aby jeszcze grać w rozgrywakch juniorskich. Rozważa Pan taki scenariusz, że w tym roku nie będzie Turnieju Finałowego mistrzostw Polski juniorów?
 
- Ja stawiam, że się nie odbędą. Jeśli jednak zostaną rozegrane, to na pewno nie będą w takiej formie do jakiej byliśmy przyzwyczajeni. Uważam, że te osiem najlepszych zespołów może nie być w składach, w których były do tej pory. Z różnych powodów, o których wcześniej wspominałem. Tych problemów może być bardzo, bardzo wiele.
 
- Tak jak wspomniałem w niektórych przypadkach to nie jest podsumowanie trzyletniej "edukacji", a tak naprawdę  siedmio lub nawet ośmioletniej pracy. W większości są to chłopcy, którzy grają u nas od gimnazjum albo jeszcze wcześniej przechodzili przez grupy naborowe. Mieliśmy ten czas podsumować występem w mistrzostwach Polski juniorów...
 
Jestem z nimi w kontakcie i część z nich chce w tych mistrzostwach uczestniczyć. Inni mają swoje plany związane z na przykład wyjazdem za granicę w celu nauki i kontynuowania swojej kariery sportowej za granicą. Mówię tutaj o dalekich wyjazdach i będzie przez to bardzo trudno pogodzić coś takiego. W związku z tym myśle, że nie będziemy dysponowali optymalnym składem, jeżeli do tych rozgrywek dojdzie. Nie mniej jednak mamy chłopaków w młodszych rocznikach, którzy postarają się zapełnić tą lukę, po tych których nie będzie. 
 
- Jak funkcjonuje w tym momecie szkoła? Czy już macie plan na najbliższą przyszłość?
 
- Szkoła funkcjonuje przez cały czas. To jest taki organizm, który nie ma przerwy w swoich działaniach, tylko musieliśmy nieco zmodyfikować nasze plany. Również dyrekcja musiała się do tego przystosować. Teraz skupiamy się na na naborze do nowych klas rozpoczynających szkolenie.

Mamy grupy przygotowane do nauki w liceum i szkole podstawowej, mówię tu o siódmej klasie. Natomiast cały kłopot związany jest teraz z podaniami. Nie odbywają się spotkania z rodzicami, na których przedstawialiśmy szczegóły naszej współpracy. Natomiast z racji tego, że ci chłopcy są pod naszą pieczą już kilka lat, biorą udział w zgrupowaniach, to my z rodzicami mamy stały kontakt. Oni znają zasady panujące w naszym ośrodku. Jeżeli tylko przebrniemy przez całą logistykę podań, egzaminów  i wszystko będzie w porządku to obędzie się wszystko bez żadnej straty osobowej.

Współpraca pomiędzy AKS a Asseco układa się poprawnie

- Proszę mi powiedzieć jak wygląda współpraca na linii AKS Resovia - Asseco Resovia?
 
- Klub Asseco, to klub zawodowy, więc oni rządzą się swoimi prawami, które się skupiają przede wszystkim na drużynie grającej w PlusLidze. Ich celem jest to,  aby osiągnąć sukces sportowy, organizacyjny i finansowy. W tych wszystkich działaniach to jest dla nich priorytetem. Nie ma opcji, aby coś innego ich interesowało. Natomiast my, czyli AKS Resovia, mamy własne zadania, czyli szkolenie młodzieży na każdym etapie i szukania talentów, które kiedyś być może będą członkami tej siatkarskiej rodziny Asseco Resovii. Czujemy się pełnoprawnymi członkami tej rodziny. Przez wiele lat już funkcjonujemy w tym układzie współpracy między Asseco a AKS Rzeszów. Myślę, że ta współpraca układa się poprawnie. Nie idealnie, bo gdyby było idealnie to wszyscy chłopcy zostawaliby w Rzeszowie. Jest to jednak niemożliwe, aby wszyscy młodzi zawodnicy trafiali do zespołu plusligowego.
 
Według mnie nasza wspólpraca jest dobra niezależnie kto był prezesem. Dobrze wspominam zarówno Bartosza Górskiego i Krzysztofa Ignaczaka. Z nowym prezesem nie miałem jeszcze kontaktu, bowiem gdy przejął stery, to wszystko się zaczęło. Natomiast szef naszego klubu, Jacek Tomkiewicz jest z nim w kontakcie. Zawsze będzie jakaś chęć poprawy czy ukierunkowania w inną stronę od nas, ale nie róbmy z tego tragedii. Oceniam tą współpracę na czwórkę z plusem.
 
- Czy w trakcie roku szkolnego prezes lub trener Asseco pytał was, który zawodnik najlepiej rokuje?
 
- Działamy wielotorowo. Na co dzień najlepsi nasi zawodnicy biorą udział w zajęciach szkoleniowych pierwszej drużyny. To trzeba jasno powiedzieć. Szczególnie w czasie przygotowawczym, kiedy część siatkarzy Asseco Resovii jest na zgrupowaniach reprezentacji, bo wielu z nich jest reprezentantami różnych państw. Często się zdarza, że w sierpniu czy wrześniu do momentu rozpoczęcia rozgrywek trzech lub czterech chłopaków pomaga w przygotowaniu pierwszego składu.
 
W ciągu sezonu nasi juniorzy również biorą udział w zajęciach ze starszymi chłopakami. Zdarza się tak w momencie, gdy ktoś z siatkarzy Asseco narzeka na jakiś uraz lub inną niedyspozycję. Wówczas trener potrzebuje pełnego zestawienia, czyli 14 siatkarzy, aby mieć jakość treningową.
 
W poprzednim sezonie bardzo często dwóch lub trzech chłopców brało udział w treningach Asseco Resovii. Nie brali udziału w rozgrywkach, bo to nie ten etap, jednak cały czas brali udział w procesie treningowym, mając jednocześnie szansę pokazania się.  Byliśmy ciagle w kontakcie z Piotrem Gruszką, czy później Wojciechem Serafinem.
 
Oni również przychodzili na nasze treningi i przyglądali się chłopakom. Ponadto cały czas z prezesem Ignaczakiem analizowaliśmy, którzy chłopcy potencjalnie mogą kiedyś osiągnać poziom Plus Ligi i wtedy chcieliśmy zaplanować ich drogę rozwoju. Warto zaznaczyć, że do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce trafiają jednostki. Trzeba myśleć o drodze długofalowej. Czasem problemem jest wybór tej drogi.

Najpierw rozwój, a później pieniądze

- Z Asseco Resovia łączone są różne gwiazdy. Natomiast napisał do nas ojciec jednego z młodych  zawodników. Uważa on, że klub sprowadza gwiazdy za wielkie pieniądze, a nie daje szansy juniorom. Chodzi o artykuł: Co z wychowankami AKS Resovia? "Na granie w Asseco Resovii nie ma co liczyć". Jak Pan to skomentuje?
 
- Nie zawsze rodzice twardo stąpają po ziemi. Często przypominamy rodzicom naszych zawodników, żeby była zachowana kolejność. Najpier nauka a później sport, bo tylko wtedy możemy się rozwijać. Rodzice często też nie wiedzą, jakie kwoty funkcjonują w środowisku oraz jakie są problemy w klubach, może poza Asseco i kilkoma innymi topowymi.
 
W siatkówce nie ma takich wielkich pieniędzy, które by satysfakcjonowały i ustawiały młodego gracza na całe życie. 5 czy 6 tysięcy nie płaci się nawet w 1 lidze, szczególnie w tej chwili. Według mnie młody gracz powinien rozwijać siebie, a nie patrzeć na pieniądze. Być może kiedyś osiągnie poziom, gdy będzie zarabiał duże kwoty. Póki co mówimy o siatkówce młodzieżowej, na poziomie kadeta. Zakończyliśmy te rozgrywki co prawda mistrzostwem Polski i sukcesami indywidualnymi, ale to jest jednak siatkówka młodzieżowa.
 
Jeśli młodzieniec będzie zawodnikiem reprezentacyjnym, będzie się pokazywał w klubach pierwszoligowych z dobrej strony i będzie wartościowym graczem, to te pieniądze też do niego dotrą. Tak to działa, a nigdy nie jest odwrotnie. Najpierw sukcesy osobiste i rozwój, a potem  niech będzie kwestia pieniędzy. Staramy się pomagać młodym zawodnikom i kierować ich do klubów, które mają system stypendialny i szkoleniowy, gdzie mogą się rozwijać. Współpracujemy z AGH Kraków, gdzie zawodnicy mogą studiować na dobrej uczelni. Mogą również grać w dobrej drużynie pierwszoligowej oraz być objętym opieką stypendalną. Zatem wszystkie aspekty rozwoju są zawarte i myślę, że to dobra droga.
 
Wiadomo, że każdemu rodzicowi zależy na dobrej drodze i bezpieczeństwie finansowym swojego dziecka, jednak widać tutaj brak znajomości tematu  i głębszego spojrzenia.

Siatkówka nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie - pomaga

- Stwierdził on, że w takim wypadku trzyletnia edukacja poszła na marne. Czy uważa Pan, że jeśli ktoś nie zostanie po szkole zawodowym siatkarzem, to można powiedzieć, że wszystko było na nic?
 
- To już jest nadinterpretacja i tu się nie boję tego określić, bo to nie jest prawda. My cały czas mówimy chłopakom, że z siatkówki niewielu będzie żyło. Mówimy tu o sporcie super zawodowym. Co prawda, jak pan popatrzy na naszych wychowanków to jest ich kilku, którzy żyją z siatkówki. Jednak to są "rodzynki". Natomiast większość z nich ma kształtować charakter. Ma to być dla nich super przygoda, hartowanie organizmu, psychicznie i fizycznie.
 
Wielu z nich ma marzenia, aby zawodowo grać w siatkówkę i mieć wielkie pieniądze. W takim wypadku trzeba talentu, możliwości fizycznych, motorycznych oraz szczęścia. Zwracamy na to uwagę, jednak nie zawsze to dociera. Szczególnie, że działamy obok Asseco Resovii, gdzie są wielkie pieniądze.
 
Siatkówka ma pomagać w rozwoju osobistym. Można nawiązać przyjaźnie oraz kontakty na całe życie. Ponadto można nabyć umiejętności radzenia sobie ze stresem, który jest nie tylko na boisku, ale również w życiu codziennym. Jest wielu chłopaków, którzy ukończyli naszą szkołę, ale nie znaleźli się w siatkówce. Oni też super radzą w życiu osobistym, zawodowym, na studiach…Siatkówka nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie – pomaga.
 
- Zgadzam się z Panem. Sport bardzo rozwija i pomaga radzić sobie w życiu.
 
- Nie ma innej opcji, za długo w tym siedzę, aby twierdzić inaczej.

"Każdy jest kowalem własnego losu"

- Jesteście renomowaną szkołą. Wielu absolwentów gra w PlusLidze. Czy zdarza się, że w ciągu sezonu są zapytania o zawodników z innych klubów?
 
- W ciągu sezonu to zawsze jest duży problem, bo przepisy mówią o tym, że jeśli się gra w jednym klubie, to nie można grać w drugim…
 
- Chodzi mi o zapytania dotyczące kolejnego sezonu. Czy dzwonią przedstawiciele innych klubów?
 
- Rozmawiamy głównie z klubami, w których chłopcy mogą się rozwijać.  Czasem zdarzy się, że trafią do jakiejś drużyny z PlusLigi. My przede wszystkim rozmawiamy z klubami z 1 lub 2 ligi. Ważne jest, aby mieli szansę grać. Doradzamy im, żeby najpierw pograli w niższej lidze gdzieś, gdzie będą mieli szansę dobrego trenowania. Ja preferuję model, gdzie po za grą będą mieli szansę na naukę. Dobrym przykładem jest Jakub Peszko, który gra w tej chwili w BKS-ie Visla Bydgoszcz. Zaczynał on od klubu drugoligowego. Pokazywał się z dobrej strony i trafił na szczyt.
 
Są chłopcy, którzy bezpośrednio trafiają, szczególnie jeśli mają na koncie sukces w reprezentacji młodzieżowej. To jest łatwiejsza droga, bo nigdy nie ma łatwej drogi. Naszą mądrością i zawodnika jest wybór jego osobistej ścieżki. Staramy się jakoś doradzać, ale decyzja zawsze należy do młodego człowieka i jego rodziców. To jest ich przywilej, że mogą o tym decydować. My zawsze mówimy, że jesteśmy tylko stroną doradczą. Polecamy również szkołę w Spale, bo tam są dobre warunki do rozwoju. Jak to się mówi, każdy jest kowalem własnego losu i sam odpowiada za swoje decyzje.

"Sport to sinusoida - góry i dolinki"

- Na koniec jeszcze mam pytanie dotyczące Asseco Resovii. Jak Pan sądzi w czym tkwi problem, że zespół prezentuje się poniżej oczekiwań? Bo na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest. Pieniądze, wspaniali kibice, ładna hala, jedynie wyników od kilku lat nie ma...
 
- Czy nie ma wyniku? Ja myślę, że wiele klubów w Polsce, być może poza ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, Skrą Bełchatów oraz Jastrzębskim Węglem chciałyby być w tym miejscu co my. Pamiętajmy, że przez ostatnie sześć czy siedem sezonów Asseco Resovia zdobyła mnóstwo medali mistrzostw Polski. My się przyzwyczailiśmy, że musimy być na pierwszym lub drugim miejscu. Zajęcie trzeciego, czwartego czy piątego miejsca już traktuje się jako porażkę. Szósta pozycja jest traktowana jak tragedia narodowa. Wszyscy się zbroją, próbują być w lepszym miejscu i to jest normalne.
 
Świat nie stoi w miejscu. Szczególnie jeśli chodzi o sport. To nie jest tak, że tylko my chcemy być coraz lepsi. Później okażemy się najlepsi w Polsce i będziemy chcieli być mistrzami Świata. Jak tam się nie uda to będziemy narzekać, że jesteśmy tylko mistrzami w Polsce... Sport to sinusoida - góry i dolinki.
 
W tej chwili jesteśmy w delikatnej dolince i chodzi o to, żeby w miarę szybko z niej wyjść i być na górze tej sinusoidy. Nie określałbym tego jako tragedia. Trzeba być cierpliwym. Dajmy spokojnie pracować w klubie zawodnikom, trenerom. I nie wywierajmy na nich presji, wtedy wspólnie będziemy cieszyć się z sukcesów. Przede wszystkim z dobrej gry, wynik przyjdzie jak będzie dobra gra i tak do tego trzeba podejść. Także nie pociągnie mnie pan za język, żebym powiedział, jaki jest problem. Ja uważam, że go nie ma. To jest sztucznie nakręcane i tworzone na siłę. Tak jak reprezentacja Polski, która zdobyła brązowy medal Mistrzostw Europy, a w kraju przyjęte zostało to jak porażka.

"To będzie coś fajnego, na co wszyscy czekają"

- To inaczej zapytam. Co pan sądzi o niemal zupełnej wymianie kadry na kolejny sezon w Asseco Resovii? Prawdopodobnie w zespole zostanie trzech lub czterech zawodników...
 
- Ocenialiśmy ten zespół w poprzednim sezonie. Chcąc nie chcąc, będąc w Rzeszowie jest się jednym z pięćdziesięciu tysięcy trenerów. Każdy trener ma prawo oceniać. Moim zdaniem i nie tylko moim ten zespół nie czuł się ze sobą dobrze. Nie było wyjścia. Trzeba było trochę pozmieniać.
 
Zobaczymy czy nowy zespół, który jest jeszcze tworzony i którego składu personalnego jeszcze nie znamy, będzie na tyle zbalansowany nie tylko sportowo, ale też mentalnie. Ważne, żeby tworzyli "team spirit". Myślę, że to będzie coś fajnego, na co wszyscy czekają. Nie tylko fachowcy, ale też kibice. Liczę, że będzie to drużyna, która będzie się dobrze ze sobą czuła. Będzie uśmiechnięta na boisku i poza nim. Nie tylko gdy wszystko wychodzi. Właśnie te drużyny, w których jest dobra atmosfera osiągają sukcesy. Jeżeli się to uda, to myślę, że znowu będziemy się radować jak przed kilkoma laty.

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 4

Rozwiąż działanie =

Hidden 2020-05-08 12:27:35

RESOVIA PONAD WSZYSTKO !!!

Hidden 2020-05-08 12:27:35

RESOVIA PONAD WSZYSTKO !!!

Fred 2020-05-10 13:03:32

Kiedy zostanie wprowadzona możliwość komentowania tylko dla zalogowanych użytkowników? Pytam poważnie, bo poziom tych "wypowiedzi" sięgnął takiego dna, że już chyba niżej się nie da. Kibolom mówimy stanowcze NIE!

Tak 2020-05-10 13:44:49

Oby jak najszybciej !
Logowanie przez e-maila lub konto Facebook ale autentyczne.

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij