2017-06-09 17:06:19

Tomasz Płonka: "Rok w Rakowie przepracowałem na 100%. Jestem gotowy na grę na wysokim poziomie"

Tomasz Płonka w barwach Rakowa Częstochowa rozegrał 28 meczów w II lidze. Zdobył 2 gole (fot. rksrakow.pl)
Tomasz Płonka w barwach Rakowa Częstochowa rozegrał 28 meczów w II lidze. Zdobył 2 gole (fot. rksrakow.pl)
Rozmowa z Tomaszem Płonką, byłym zawodnikiem Izolatora Boguchwała, Resovii i Stali Stalowa Wola, a ostanio piłkarzem Rakowa Częstochowa z którym wywalczył awans do 1 ligi.
 
- Jest jakiś trener, którego wyjątkowo dobrze wspominasz?

- Dobrze wspominam trenera Grzegorza Opalińskiego, który zawsze motywował mnie do działania, powtarzał, że potencjał jest i trzeba go poprzeć ciężką pracą. A gdy się to wszystko połączy, to przyjdzie czas i na wyniki.

Bardzo mile wspominam też Pawła Wtorka. Ogólnie jeśli chodzi o trenerów to dobrze trafiałem, nie było czegoś takiego, że trener mnie nie widzi. Potrafili oni docenić pracę na treningach.

- Widać było twój spory postęp, wpadało sporo bramek, jednak nie przekładało się to na sukcesy klubu. Izolator dwa razy przegrał walkę o awans. Pierwszy raz z Ponidziem Nidą Pinczów a drugi raz z Wisłą Puławy. Stąd zmiana klubu?

- W sezonie w który przegraliśmy z Puławami  walkę o awans czułem się bardzo dobrze fizycznie. Nastrzelałem sporo bramek. Odezwał się do mnie Trener Artur Łuczyk i trener Przemysław Matuła z propozycją gry w Resovii, więc się zgodziłem. Dobrze przepracowałem okres przygotowawczy, wywalczyłem sobie miejsce w składzie, wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze.
- Co zatem poszło nie tak?

- W Resovii wtedy były spore pieniądze, ale także wielkie parcie na awans. Drużyna naszpikowana była piłkarzami, którzy ten cel mieli osiągnąć. Czasem jednak zdarza się, że drużyna „nie odpali”. Klimat wokół tego wszystkiego wybitnie mi nie służył, obelgi z trybun też nie pomagały. Zwolniono trenera Łuczyka w jego miejsce pojawił się trener Marcin Jałocha.
 
Na pierwszych zajęciach było nas około 25. Trener przeczytał listę osób, które będą grać w pierwszym zespole, a które w rezerwach. Bez ani jednego treningu, żeby móc się pokazać, zostałem przesunięty do czwartoligowych rezerw. Nie oznaczało to wcale regularnej gry. Ciężko było mi się z tym pogodzić, bo w końcu przyszedłem z trzecioligowego zespołu jako jego kluczowy napastnik. Nic się nie zmieniało, więc zdecydowałem się poszukać innego klubu.

- Żałujesz przejścia do Resovii?

- Jest to czas w trakcie mojej przygody z piłką, którego żałuje najbardziej. Miałem sporo innych ofert, może gdybym wybrał którąś z nich, to wszystko potoczyłoby się inaczej...

- Po powrocie do Boguchwały strzeliłeś 20 bramek i zdobyłeś tytuł króla strzelców 3 ligi. Izolator nie zdołał jednak wywalczyć awansu.

- Tak, pamiętam tę walkę. Przed sezonem wydawało się, że o awans będziemy walczyć z Tomasovią. Tymczasem we wszystko wmieszała się Stal Mielec. Walczyliśmy do końca, ale się nie udało. Nie zapomnę spotkania, który graliśmy u siebie z Tomasovią i zremisowaliśmy 3-3.

- Oddałbyś tytuł króla strzelców za awans?

- Oczywiście! Nie zastanawiałbym się nawet sekundy. Uważam, że dobro drużyny jest ważniejsze niż dobro jednostki.
 

Tomasz Płonka (z prawej) jeszcze w barwach Stali Stalowa Wola (fot. archiwum)
 
- Gdy przyszła oferta ze Stali Stalowa Wola nie bałeś się, że będzie podobnie jak z Resovią?

- Trochę się bałem, ale idąc tam miałem mocne poparcie trenera Wtorka, który konkretnie nakreślił mi czego ode mnie oczekuje i jak ma wyglądać moja rola w drużynie. Mimo tego, że mój początek w Stali nie był jakiś zachwycający, to przyszło przełamanie w derbowym meczu z Mielcem. Ja bardzo dobrze czułem się w Stalowej Woli i z każdym meczem szło mi coraz lepiej.

- Grając w Stali miałeś okazje zmierzyć się z drużynami ekstraklasowymi. Czy jest duża różnica poziomów między drugą ligą a Ekstraklasa?

- To nie jest tak, że Ci zawodnicy są jacyś super szybcy, super silni, super wytrzymali. Bardzo dużo zależy od tego w jaki sposób drużyna jest zorganizowana, jak realizuje plany trenera na boisku. Oczywiście ciężko jest rywalizować z takimi zespołami, szczególnie gdy mają one dobrych wykonawców. Nie można odmówić tym zawodnikom, że byli bardzo dobrze wyszkoleni technicznie, mieli dużą kulturę gry, faktycznie w tych aspektach byli od nas lepsi. Nie była to jednak różnica nie do przeskoczenia, nadrabialiśmy walecznością.

- Jak znalazłeś się w Rakowie?

- W ostatnim moim sezonie w Stali do samego końca walczyliśmy o utrzymanie. Drużyna nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu i odpalić. Propozycja z Rakowa przyszła na kilka kolejek przed zakończeniem sezonu. Trener Marek Papszun zadzwonił do mnie, przedstawił swoją wizję walki o pierwszą ligę, powiedział, że bardzo by chciał zobaczyć mnie w swojej drużynie. Pojechałem do Częstochowy, porozmawiałem z właścicielem klubu. Później dyrektor sportowy przyjechał do mnie z papierami i praktycznie przed końcem sezonu wiedziałem, że będę już grał w Rakowie. Oni byli bardzo konkretni i zdeterminowali, musiałem z takiej szansy skorzystać.

- Zacząłeś świetnie, bo od zdobycia bramki przeciwko Wiśle Puławy, która dała awans do następnej rundy Pucharu Polski. Później jednak nie było już tak kolorowo…

- Nie wiem  do końca z czego to wynikało. Wygrywaliśmy mecz za meczem, ale sytuacji do zdobywania bramek jakoś wybitnie dużo nie mialem. Rywalizacja w składzie była duża, więc inni dostawali swoje szanse. W momencie, kiedy forma zaczęła wracać przyszła kontuzja...

- Mimo tego Raków parł do przodu, a Ty zaliczyłeś łącznie 1216 minut. Miałeś więc dość duży udział w tym historycznym awansie.

- Graliśmy w tym naszym systemie na silną dziewiątkę. Na tej pozycji w Rakowie byłem ja i Adam Czerkas. Trener decydował, który z nas jest w lepszej dyspozycji i zagra. W systemie tym napastnik był pierwszym obrońcą i miał dużo zadań defensywnych. Graliśmy wysokim pressingiem i tej pracy na boisku było naprawdę sporo.

- A jak wyglądały twoje treningi w Rakowie?

- Sztab szkoleniowy bardzo dbał o dobre przygotowanie taktyczne, zawsze na pierwszym treningu w tygodniu była analiza poprzedniego meczu, a w kolejnych dniach skupialiśmy się juz na kolejnym przeciwniku, oglądając co robi dobrze, a gdzie ma słabsze punkty. O każdym zawodniku była krótka charakterystyka w formie kilku zdań.

- W Częstochowie hucznie świętowano ten awans. Bawiłeś się razem z kolegami?

- Tak brałem udział, była fajna feta, trochę pogoda nie dopisała, bo strasznie lało, mimo to kibiców było bardzo dużo. Bardzo fajne doświadczenie, pierwszy raz coś takiego mnie spotkało.

- Wiadomo już, że Raków nie przedłużył z tobą kontraktu, co teraz?

- Teraz na pewno odpoczynek i wakacje. Jest zainteresowanie moją osobą z drugiej ligi, więc na pewno tę propozycję chciałbym rozważyć w pierwszej kolejności. Nie jest jednak tak, że zamykam się na inne propozycje, na pewno nad każdą z nich się zastanowię.

- Czyli rozumiem, że jesteś zdecydowany na grę i nie mam mowy o jakiejś dłuższej przerwie?

- Nie biorę pod uwagę takiej możliwości. Myślę, że ten rok w Rakowie przepracowałem na 100% i na tym kapitale jestem w stanie pograć jeszcze trochę na wysokim poziomie.
 
Rozmawiał Kamil Gołąbek

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij