Życie nie znosi próżni, czas pędzi nieubłaganie i ponoć koi rany. Jednak po wypadku w Weryni w Wielką Sobotę podkarpacka piłka nożna już na zawsze będzie naznaczona piętnem śmierci.
Jechali w ośmiu, spieszyli się na mecz swojej drużyny Wólczanki Wólka Pełkińska z Avią Świdnik. W sobotę 26 marca od rana siąpił deszcz, momentami padało intensywnie.
Na niebezpiecznym zakręcie drogi wojewódzkiej nr 875 między Werynią a Dzikowcem na terenie powiatu kolbuszowskiego, nie najnowszy volkswagen transporter wpadł w poślizg i uderzył w jadącego z naprzeciwka tira. Siedzący z tyłu w busie Patryk Szewczak (18 lat), Kamil Pydych (23) i Rafał Pydych (28) zginęli na miejscu.
Niebawem w szpitalu, na skutek poniesionych obrażeń, zmarli Mariusz Korzępa (25) i Kamil Oślizło (29). Trzeci z braci Pydychów, Krystian -– bliźniak Rafała – wciąż walczy o życie w rzeszowskiej klinice.
Niestety, na tym dramat się nie kończy. Z traumą muszą sobie radzić ci, którzy przeżyli: Damian Bożek (20), a przede wszystkim Kamil Hul (25), który siedział za kółkiem.
Jeśli śledczy udowodnią, że jechał za szybko, może trafić za kratki. Za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, wskutek którego 5 osób poniosło śmierć, grozi mu do 8 lat więzienia. Kilkanaście dni po karambolu kontakt z nim ciągle jest utrudniony, a szok łagodzą jedynie mocne środki uspokajające.
Mama była największym kibicem
Ś. P. Patryk Szewczak
Mama Patryka Szewczaka przybyła w Wielką Sobotę do Wólki Pełkińskiej, ale zamiast obejrzeć mecz, musiała się udać na miejsce wypadku, by zidentyfikować ciało syna.
– Była jego największym kibicem. W ogóle kobiety to największe ofiary tej tragedii. Czy może pan sobie wyobrazić, co przeżywa matka Pydychów? Jej mąż, ojciec chłopców, kilkanaście lat temu zginął w wypadku samochodowym w Niemczech. Teraz został jej tylko Krystian, ale Bóg jeden wie, w jakim stanie opuści szpital – zauważa jeden z trenerów Stali Mielec, pierwszego klubu braci. Mariusz Korzępa i Kamil Oślizło niedawno założyli rodziny, a teraz osierocili maleńkie dzieci...
Większość osób związanych ze Stalą i tamtejszą Szkołą Mistrzostwa Sportowego nie może się otrząsnąć po świątecznej tragedii.
– Znaliśmy całą piątkę, wszyscy przewinęli się przez szkołę i nasz klub – przypomina Zbigniew Hariasz, szkoleniowiec i jeden z twórców Akademii Stali – Krystian pracował zresztą z naszymi dzieciakami, zajmował się też skautingiem. Mam nadzieję, że do nas wróci.
Głęboko w to wierzą również piłkarze Cracovii, którzy w ubiegły weekend, przed meczem ligowym, założyli koszulki z napisem “Krystek, wracaj do zdrowia”. Inicjatorem akcji był pochodzący z Kolbuszowej Mateusz Cetnarski. Lider “Pasów” doskonale znał braci Pydychów. Piłkarzom Wólczanki hołd oddała zresztą cała piłkarska Polska, na czele z reprezentacją.
Zawodnicy Stali Mielec, którzy są liderem II ligi, po golach wbijanych Gryfowi Wejherowo w charakterystyczny sposób wznosili ręce ku górze. W geście, którego nikomu nie trzeba tłumaczyć. Mecz rozpoczął się zaledwie kilka godzin po zakończeniu ostatniego pogrzebu.
W Krasnymstawie pożegnano nastoletniego bramkarza Patryka Szewczaka, którego Stal Mielec wypożyczyła do Wólczanki. W trzeciej lidze miał zbierać doświadczenie potrzebne do tego, by później powalczyć skutecznie o bluzę numer 1 w coraz silniejszej biało-niebieskiej armadzie.
– Opiekował się nim Boguś Wyparło. Był kimś więcej, niż trenerem, zastępował mu ojca. Bodzio straszliwie przeżył śmierć “Pajączka”. Nie poznałby go pan na ulicy – mówi nam jeden z działaczy Stali.
Chłopak do rany przyłóż...
Ś. P. Kamil Oślizło
Ze stratą przyjaciela nie może się pogodzić Dariusz Kantor. – Ze “Śliskim” (Kamilem Oślizło – red.) znaliśmy się od juniora, razem graliśmy w piłkę, razem studiowaliśmy. Zadzwoniłbym w środku nocy, a przyjechałby z pomocą. Był powszechnie lubiany, dusza towarzystwa.
– Chłopak do rany przyłóż. Wiecznie uśmiechnięty – przyznaje Zbigniew Hatylak, prezes Unii Nowa Sarzyna, gdzie Kamil Oślizło występował przez długie pięć lat.
W tym klubie grał z Rafałem Pydychem i Pawłem Wtorkiem, dziś trenerem Wólczanki. Zaraz po katastrofie, gdy mnożyły się opowieści mrożące krew w żyłach, pojawiła się informacja, że Wtorek miał jechać na mecz ze swoimi zawodnikami. Coś mu jednak wypadło i wybrał podróż samochodem. Okazało się to fikcją, jak wiele innych historii. Prawdą jest natomiast, że trener Wólczanki już na odprawie przedmeczowej poczuł, że stało się coś złego.
– Spojrzałem na zegarek i poważnie się zaniepokoiłem. Chłopaki zawsze dzwonili, gdy z jakiegoś powodu się spóźniali. To byli profesjonaliści. Zawsze przygotowani, zawsze w pierwszym szeregu – opowiada Wtorek, który przyjaźnił się z Rafałem Pydychem i “Śliskim”.
– Walczaki, ale i nieźli jajcarze – mówi o nich – W szatni zawsze robiliśmy kawały, wesoło było. Ja jestem ze Stalowej Woli, oni z Mielca. Wołaliśmy na siebie “meleksy” i “rowery”. To zaszczyt, że mogłem ich poznać i zagrać z nimi w jednej drużynie.
Ś. P. Rafał Pydych
Ś. P. Kamil Pydych
Ś. P. Mariusz Korzępa
Niech spoczywają w pokoju...
PaweL 2016-04-08 10:43:29
Porządny, stonowany i prawdziwy tekst. Zgadzam się, że to kobiety najbardziej ucierpiały.
Jeśli ktoś interesuje się dziś Stalą Mielec to powinien wiedzieć, że bracia Pydych i inni wychowankowie SMS-u grali w STALi, gdy nikt nie chciał, bo stadion to była RUINA grożąca zawaleniem, drużyna była w IV lidze (przed podstaniem Ekstraklasy), a potem ledwo utrzymywała się w III lubelsko-podkarpackiej - bo nie było ani kasy, ani sponsorów, ani lepszych graczy. Oni dzielnie bronili barw STALi, choć zarabiali grosze.
Nawet jak później zmienili barwy klubowe, to przychodzili na mecze STALi - wiem, bo ich widywałem.
Jestem ciekawy psychiki zawodników Wólczanki, którzy znali się ze zmarłymi "jak łyse konie" - o nich się prawie nie mówi. Pierwsza okazja - jutro na meczu.
Niech spoczywają w pokoju
kibic 2016-04-08 12:22:12
mały błąd zauważyłem :" W sobotę 27 marca od rana siąpił deszcz." a powinno być 26 marca.
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.