Prezydent Grzegorz Kiełb przekonuje, że dobro Siarki Tarnobrzeg leży mu na sercu.
- Zarzucanie mi, że niszcze klub jest niedorzeczne - powiedział prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb komentując obecną sytuację w drugoligowej Siarce Tarnobrzeg.
Prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb spotkał się z dziennikarzami podczas konferencji prasowej i przedstawił swoje stanowisko w sprawie kłopotów finansowych Siarki Tarnobrzeg. Nie obyło się bez ostrych słów i krytki działaczy.
- Co Panowie zrobiliście przez te dwa lata jak funkcjonowała spółka? Jaki był sponsoring? - pytał działaczy i akcjonariuszy klubu.
- Jeżeli mówiłem podczas kampanii wyborczej o partycypacji kosztów to w zrządzie przekonywali mnie, że miasto daje miion złotych, a pozostały milion klub wypracowuje sobie przez sponsorów. Jacy Ci sponsorzy byli? To były praktycznie same spółki miejskie i nic więcej. Przypomnę: miasto w tym roku dało 700 tysięcy, a sponsorzy prywatni 100 tysięcy złotych. To jest 7 do 1.
- Prezydent i miasto są traktowani jako petenci, którzy tylko i wyłącznie mają wyłożyć pieniądze. I nic więcej - dodał Grzegorz Kiełb.
Obecnie w Spółce Akcyjnej Siarka Tarnobrzeg trwa kontrola urzędu miasta, która ma na celu sprawdzenie jak zostały wydatkowane środki przyznane spółce przez miasto w latach 2014-2015.
- Chcemy sprawdzić jak te dotacje faktycznie były wykorzystywane. Kontrola potrwa do 2 tygodni do miesiąca. Zobaczymy, jakie będą efekty - powiedział prezydent Tarnobrzega. Zadeklarował również, że miasto nie będzie kupowało udziałów w spółce.
- O tym proszę zapomnieć. Miasto robi wszystko, co może żeby załatać dziurę w budżecie klubu, ale ileż to możemy robić? Będziemy to robić bez końca? W mieście jest naprawdę wiele ważniejszych potrzeb, niż tylko i wyłącznie przeznaczenie pieniędzy na piłkę nożną - zakończył Grzegorz Kiełb.