2015-08-04 09:44:15

Paweł Bochniewicz urządza się w Grenadzie. "Dziękuję człowiekowi, który wymyślił klimatyzację"

Paweł Bochniewicz ze Stali Mielec trafił do włoskiej Regginy, później do Udinese. Teraz został wypożyczony do hiszpańskiej Granady (fot. udinese.it)
Paweł Bochniewicz ze Stali Mielec trafił do włoskiej Regginy, później do Udinese. Teraz został wypożyczony do hiszpańskiej Granady (fot. udinese.it)
19-letni obrońca Paweł Bochniewicz od lipca jest piłkarzem rezerw Granada CF. Wychowanek Wisłoki Dębica do III ligi hiszpańskiej został wypożyczony z Udinese. Wcześniej występował w Reggina Calcio w Serie B.
 
- Kto nie widział Grenady, ten niczego nie widział – brzmi hiszpańskie przysłowie. Alhambrę już pan zwiedził?
 
- Tak się mówi? Nie wiedziałem... Miasto jest przepiękne, zresztą dziesiątki tysięcy turystów nie mogą się mylić! (śmiech).
 
- Mieszkał pan w stolicy Kalabrii, w bogatym Udine, teraz w Andaluzji. Jakie różnice rzucają się w oczy?
 
- Tego nie da się opisać, trzeba tego doświadczyć. To trzy różne światy.
 
- Na południu Hiszpanii słońce praży niemiłosiernie. Jak pan znosi ponad 40-stopniowe upały?
 
- Każdego dnia dziękuję człowiekowi, który wymyślił klimatyzację (śmiech). Potrafię wypić 6 litrów wody na dobę. Jeśli uprawia się sport w tak ekstremalnych warunkach, to nawadnianie organizmu jest obowiązkiem. Oczywiście trenujemy, gdy słońce nie jest wysoko na niebie – o 9 i 19.
 
- W Italii zaczynał pan dzień od kawy i rogalika. A w Hiszpanii?
 
- Od płatków owsianych, jogurtu i owoców. Jak pan widzi, postawiłem na bardziej konkretne menu (śmiech).
 
- Zaczął pan niefortunnie. Podczas drugiego sparingu dostał pan piłką w głowę i nie dokończył meczu. Szybko doszedł pan do siebie?
 
- Chciałem wracać na boisko, ale lekarz mi zabronił. Wolał zachować ostrożność, bo dostałem w głowę z kilku metrów w skroń i na chwilę straciłem przytomność. Takie rzeczy w piłce się zdarzają, szybko zapomniałem o tym, co się stało.
Paweł Bochniewicz (na zdjęciu z lewej) we włoskiej Regginie rozegrał 11 meczów w Serie B.
 
- Nie przebił się pan do pierwszej drużyny Udinese, był za to kapitanem Primavery. To rozczarowanie czy jednak względny sukces?
 
- Dostałem to, na co zasłużyłem. Pozostał lekki niedosyt, bo bardzo chciałem wystąpić w serie A. Lecz zapewniam, że jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Wrócę silniejszy!
 
- Chyba nie ma pan większych szans na występy w Primera Division. Ciężko będzie zobaczyć z bliska największe gwiazdy – Leo Messiego czy Cristiano Ronaldo.
 
- Już kilka razy trenowałem z pierwszą drużyną. Miałem nawet okazję usiąść na ławce podczas sparingu z Cordobą. Na boisko nie wszedłem, ale cieszę się, że trener w jakiś sposób mnie zauważył.
 
- Miasto żyje futbolem? Gazety pisały o pana transferze?
 
- Nie czytam gazet i nie oglądam telewizji, więc trudno mi odpowiedzieć. Jednak na ulicach widać bardzo wiele osób w koszulkach Granada CF.
 
- Gdzie pan mieszka?
 
- W blisko 90-metrowym mieszkaniu na nowym, prywatnym osiedlu. Do dyspozycji mam basen i kort tenisowy. Nie mogę narzekać. A zespół? Mamy chłopaków z całego świata: Kolumbia, Peru, Brazylia, Chile, Portugalia, Serbia, Ghana i...więcej nie pamiętam (śmiech). Jest pozytywna mieszanka kultur, tworzymy naprawdę zgraną paczkę.
 
- Co pan już umie powiedzieć po hiszpańsku?
 
- To tajemnica (śmiech). Hiszpański jest zbliżony do włoskiego, więc nie startuję od zera. Jeszcze sporo nauki przede mną, ale akurat języków uczę się z przyjemnością.

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij