2025-04-28 16:01:00

Rafał Michalik: To był czas, żeby postawić na siebie i swoje marzenia poza piłką

fot. Agnieszka Kulka
fot. Agnieszka Kulka
Rafał Michalik po kilku udanych sezonach w KS Wiązownica zdecydował się zejść szczebel niżej i wrócić do klubu, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Opowiada nam o powodach odejścia z 3. ligi, planach na przyszłość, atmosferze w Wiązownicy, poziomie podkarpackiej IV ligi oraz największych piłkarskich talentach.
 
- Po kilku sezonach spędzonych w KS Wiązownica zdecydowałeś się przenieść do Orła Przeworsk, schodząc ligę niżej. Czy zdecydowały o tym sprawy zawodowe?
 
- Tak, zdecydowałem się na zejście o poziom niżej ze względu na rozpoczęcie szkolenia związanego z barberingiem. Wiedziałem, że nie dam rady pogodzić tego z grą na poziomie III ligi. Uznałem, że to najwyższy czas, aby zająć się tym na poważnie — myślałem o tym już od dłuższego czasu.

Rotacje kadrowe i oferty transferowe

- W Wiązownicy byłeś kluczowym zawodnikiem, mimo że często dochodziło tam do rotacji kadrowych. Pojawiały się propozycje odejścia?
 
- Tak, w trakcie mojego pobytu pojawiały się różne oferty, ale żadna nie była na tyle satysfakcjonująca, aby skłonić mnie do zmiany klubu.
 
 fot. Rafał Michalik
 
- Która propozycja była najbardziej konkretna? Czy wtedy pomyślałeś o odejściu z KS Wiązownica?
 
- W poprzednim sezonie, podczas zimowej przerwy, kontaktowało się ze mną KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Przez chwilę poważnie o tym myślałem, ale szybko zdałem sobie sprawę, że trudno byłoby mi to wszystko poukładać. Za kilka miesięcy brałem ślub z Julią, a przygotowania do tej uroczystości wymagały mojej obecności. Uznałem wtedy, że to nie jest dobry moment na zmianę klubu.

KS Wiązownica – budowa solidnego klubu

- Wiązownica to niewielka miejscowość, ale udało się tam zbudować solidny klub. Czy to zasługa takich ludzi jak Ernest Kasi, Robert Dudek czy Daniel Skrzypek, których pasja do futbolu napędza cały projekt?
 
- Zdecydowanie tak. Spędziłem tam naprawdę dużo czasu i wspominam go bardzo dobrze. Stadion, trybuny, sztuczne boisko — to wszystko zasługa władz klubu. Jeszcze kilka lat temu murawa na głównym boisku była w kiepskim stanie, a o bocznym wolę nawet nie wspominać (śmiech). Sportowo klub również zrobił ogromny postęp, podobnie jak cała liga. Mam nadzieję, że chłopakom uda się złapać serię i spokojnie utrzymać się w lidze.
 
- Jak oceniasz poziom Betclic 3. Ligi w tym sezonie?
 
- W tym sezonie naprawdę było czuć, że nie ma słabych drużyn — każdy mecz był ciężki. Uważam, że od kilku lat, kiedy występowałem w tej lidze, jeszcze nigdy nie była ona tak mocna jak teraz.

Wioska kontra miasto – prowokacje na boisku

- Grając w klubie z mniejszej miejscowości, zdarzało się, że rywale Cię prowokowali, a sędziowie gwizdali pod przeciwników?
 
- Zdarzały się pojedyncze wyzwiska, typu „wieśniaki”, ale naprawdę bardzo rzadko — można to policzyć na palcach jednej ręki. Jeśli chodzi o sędziów, nie przypominam sobie takich sytuacji, może poza jednym pamiętnym meczem ze Stalą Stalowa Wola, o którym było głośno.
 
- Przez czas w Wiązownicy współpracowałeś z kilkoma trenerami. Który zrobił na Tobie największe wrażenie, a z którym nie potrafiłeś złapać wspólnego języka?
 
- Bardzo dobrze wspominam pracę z trenerem Waldemarem Warchołem. Mimo kontuzji, która wykluczyła mnie na jakiś czas, pod jego skrzydłami miałem naprawdę udany okres, również pod względem liczb. Trenera Waldka wyróżniało świetne przygotowanie taktyczne — nasz wysoki pressing naprawdę robił różnicę i pozwalał nam wygrywać kluczowe mecze. Jeśli chodzi o trenera, z którym się nie dogadywałem, to rzeczywiście był taki, ale na razie nie chcę publicznie podawać jego nazwiska.
 
- Na początku współpracy z trenerem Warchołem trudno było złapać wspólny język przez głębsze analizy?
 
- Nie, wręcz przeciwnie. Odprawy były świetnie przygotowane, a analiza naprawdę stała na wysokim poziomie. Choć z czasem faktycznie było tego trochę za dużo.

Najlepsi koledzy z boiska

- Kto był najlepszym zawodnikiem, z jakim grałeś? Co go wyróżniało?
 
- Było kilku świetnych zawodników, którzy dziś grają nawet w Ekstraklasie, ale największe wrażenie zrobił na mnie Kacper Rop. Miał fenomenalną technikę, naturalny drybling i świetny strzał. Momentami robił z przeciwnikami, co chciał.
 
- Gdyby skauting w Polsce działał lepiej, Kacper Rop trafiłby na poziom I ligi?
 
- Zdecydowanie tak. Uważam, że piłkarsko spokojnie by sobie tam poradził.
 
- Twoja współpraca na jednej stronie boiska z Kornelem Kordasiem wyglądała bardzo naturalnie. Ciężko będzie Ci znaleźć podobnego partnera?
 
- Tak, dokładnie. Świetnie się rozumieliśmy — praktycznie na pamięć. Występowaliśmy razem przez kilka lat, co zaowocowało świetnymi automatyzmami. Co ciekawe, razem zaczynaliśmy też w Orzełku Przeworsk. Mam nadzieję, że jeszcze stworzymy wspólnie duet na skrzydle.
 
- Twoje roczniki w akademii Resovii miały sporo talentów, ale niewielu zawodników przebiło się wyżej. Dlaczego?
 
- Piłka seniorska brutalnie weryfikuje młodych. Wielu bardzo dobrych chłopaków nie poradziło sobie przy przejściu do seniorskiej piłki. Z drugiej strony zdarzało się, że przeciętny zawodnik z liceum stawał się solidnym seniorem. Dziś młodzi mają jednak łatwiej — kluby stawiają na młodzież, a system Pro Junior System motywuje do ich promowania.
 
 fot. Agnieszka Kulka
 
- Jakie cechy powinien mieć dobry trener młodzieży?
 
- Przede wszystkim powinien dużo wymagać, ale nie koncentrować się na wynikach "tu i teraz", tylko na procesie rozwoju zawodnika. Bardzo ważna jest też komunikacja i umiejętność wyjaśniania założeń treningowych. Wciąż brakuje trenerów, którzy indywidualizują podejście do zawodników.
 
- Często słyszałeś w grupach młodzieżowych: „Nie kiwaj”?
 
- Zdarzało się, ale raczej rzadko. W moim przypadku zadaniem było dryblować, wrzucać, strzelać. Ważne, żeby trenerzy rozwijali najmocniejsze cechy zawodników, a nie wrzucali wszystkich do jednego schematu.
 
- Czy liderzy zespołów IV ligi mają podobne wynagrodzenia jak w III lidze?
 
- Raczej nie. W III lidze zarobki są wyższe. Choć zdarzają się pojedyncze kluby w IV lidze, które są w stanie zaoferować podobne stawki.
 
- Długo zastanawiałeś się nad powrotem do Orła Przeworsk, mimo że klub był w dolnej części tabeli?
 
- Nie. Jestem wychowankiem Orła i to miało ogromne znaczenie. Po rozmowie z trenerem Cabajem i zapoznaniu się z planem na przyszłość byłem w pełni zdecydowany. Znajomość szatni też pomogła — od pierwszego dnia czułem się jak u siebie.
 
- Czy poziom IV ligi na Podkarpaciu Cię zaskoczył?
 
- Nie, liga jest na podobnym poziomie jak kilka lat temu. Przy dobrej organizacji jesteśmy w stanie walczyć o punkty z każdym.
 
Rozmawiał toniaasz

Czytaj także

Komentarze (7)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.