
- Panie trenerze, statystyki mówią same za siebie – 10 bloków w pierwszym secie! Co takiego sprawia, że mecze fazy play-off wyglądają zupełnie inaczej niż te w rundzie zasadniczej?
- Rzeczywiście, zaczęliśmy bardzo dobrze. Dziesięć bloków w jednym secie to naprawdę świetny wynik. To był kluczowy element, który pozwolił nam wygrać tę partię. Bielsko potem grało lepiej, mecz nie był łatwy. W trzecim secie brakowało nam trochę agresji w bloku, przeciwniczki dobrze broniły, skutecznie kończyły piłki z wysokiej wystawy. Ale bardzo podobała mi się nasza reakcja – od początku czwartego seta znów zaczęliśmy lepiej zagrywać, trzymaliśmy mocne serwisy. Generalnie zagraliśmy dobrze, choć jeszcze możemy poprawić atak.
- Mówił Pan o dobrej reakcji zespołu po trzecim secie. W tej partii wyróżniała się Martyna Borowczak, ale pojawiła się też nowa postać – zmiana na rozegraniu. Czy wejście młodej Szewczyk wpłynęło na obraz gry Bielska?
- Tak, oczywiście. Szewczyk już wcześniej grała w tym sezonie, wchodziła, gdy było trzeba. Jest wyższa od Julii Nowickiej, dłużej rozgrywa, co przekłada się na skuteczność bloku, dobrze serwuje. Wnosi inną jakość. Oczywiście byliśmy przygotowani na taki scenariusz – analizowaliśmy obie rozgrywające, wiedzieliśmy, że Nowicka zacznie, a jeśli coś nie pójdzie, pojawi się Szewczyk. Bielsko rzeczywiście lepiej wyglądało z nią na boisku, dlatego przed kolejnym meczem przygotujemy się jeszcze dokładniej – pod kątem obu zawodniczek.
- Jest coś, co nazywam „patentem Antigi” na Bielsko. Regularnie wygrywacie z tym zespołem, nawet w trudnych warunkach, jak choćby tiebreak sprzed roku. Z czego to wynika?
- To prawda – w tym sezonie już trzy razy pokonaliśmy Bielsko, ale nigdy nie było łatwo. Choćby Puchar Polski – wygraliśmy 3:2 po bardzo zaciętym meczu. Nasze zawodniczki wiedzą, że nie możemy się bać. Zamiast tego musimy szanować przeciwnika i dobrze się przygotować mentalnie. Bo Bielsko potrafi zagrać świetnie – mają agresywną zagrywkę, blok, atak. A nasz cel to po prostu być trochę lepszym zespołem.
- Skoro już mówimy o przełamywaniu barier – w ćwierćfinale pokonaliście Chemika Police. Co Pan poczuł, gdy w końcu udało się wyeliminować zespół, który tyle razy stawał Wam na drodze do złota?
- Szczerze? Nie rozmyślałem nad tym zbyt długo. Żartowałem tylko, że skoro trzy razy z rzędu wygrywasz z Chemikiem, to zasługujesz na złoto. (śmiech) Ale wiadomo – to już nie ten sam Chemik co kilka lat temu. Teraz grają młode zawodniczki, które naprawdę ciężko pracują i zagrały dobrze. Ale w tym sezonie to my byliśmy faworytem, musieliśmy wygrać i to się udało. Cel był jasny – zakończyć sezon zasadniczy na pierwszym miejscu i potem walczyć o finał. I na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
- Na ten moment Developres wygląda jak drużyna nie do zatrzymania – tylko dwie porażki w całym sezonie. Czy praca z zespołem, który uchodzi za głównego faworyta do złota, to większa presja, czy większy komfort?
- Na razie koncentrujemy się wyłącznie na kolejnym meczu z Bielskiem. Potem zobaczymy, czy przyjdzie nam grać z ŁKS-em – bo to też jeszcze nie jest przesądzone. Jasne, że ŁKS już nas ograł w tym sezonie, ale najważniejszy mecz – finał Pucharu Polski – należał do nas. Oni mogą grać jeszcze lepiej niż Bielsko, ale my wiemy, co robić, jak się przygotować. Znamy ich atuty i nasze możliwości. Ale – podkreślę to jeszcze raz – najpierw Bielsko. Potem dopiero reszta.
Rozmawiał Radosław Dudek
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.