Decka Pelplin pokonała Muszyniankę Sokół Łańcut 92-91. Po meczu porozmawialiśmy z jednym z bohaterów gości, Mateuszem Szczypińskim. Był to dla niego szczególny pojedynek.
- A z nami bohater dzisiejszego pojedynku. Decka Pelplin wygrywa jednym punktem z Sokołem Łańcut, a Ty zdobywasz 30 punktów. Jak ocenisz ten mecz? Czy był dla Ciebie szczególnie ważny?
- Mecz był dla mnie, tak jak już gdzieś wspomniałem, dużo bardziej niż ważny. Wracając po dwóch i pół roku i po tej całej sytuacji, która miała miejsce w tamtym sezonie, bardzo chciałem się pokazać z dobrej strony, szczególnie tutaj. Starałem się jednak nie przemotywować za bardzo, żeby się nie „spalić”.
Na szczęście udało się to zrobić w najlepszy możliwy sposób — wygraliśmy jednym punktem. To Tomas Davis trafił decydujący rzut, ale nieważne, kto by to zrobił, bo jesteśmy zespołem. Cieszę się, że chłopaki wiedzieli, jak bardzo ważny był ten mecz dla mnie, i wszyscy za mną stanęli. Razem to osiągnęliśmy i jestem z tego bardzo zadowolony.
- Czy znajomość tej hali miała wpływ na Twoją skuteczność? Trafiłeś aż osiem trójek przy 61% skuteczności. Czy to bardziej motywacja?
- Myślę, że jedno i drugie. Motywacja była przeogromna. Jadąc tutaj, wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko, ale równocześnie nie mogłem się „spalić” przez nadmierne emocje. Gdybym podszedł do tego meczu zbyt personalnie, mógłbym zagrać tragicznie. Na szczęście udało mi się to rozdzielić — podejść z chłodną głową i odpowiednią dawką motywacji.
Ogromne znaczenie miało też wsparcie zespołu. Chłopaki na boisku pomagali sobie nawzajem i mnie również. Nawet gdy mieliśmy kryzysową sytuację i przegrywaliśmy sześcioma czy siedmioma punktami, wiedziałem, że jesteśmy w stanie odwrócić losy meczu. Dziękuję też Tomasowi za to, że trafił ten ostatni rzut.
- Na koniec chciałem zapytać o Twoje relacje z Sokołem Łańcut. Wiemy, że w klubie zmieniły się władze po poprzednim sezonie. Jak oceniasz swoje relacje z tym klubem?
- Z Sokołem mam naprawdę dobre wspomnienia. Wiedziałem, że zmieniły się władze, ale ciężko powiedzieć, czy żywię jakąkolwiek urazę. Spędziłem tutaj chyba swoje najlepsze koszykarskie lata — awans do Ekstraklasy, dwa sezony w najwyższej lidze. Miło jest tu wrócić. Mam tutaj wielu przyjaciół i znajomych. Za każdym razem, gdy odwiedzam Łańcut, czuję się dobrze i miło wspominam ten czas. Nie mam żadnej urazy. To zawsze będzie miejsce, do którego wracam z sentymentem.
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec
~anonim 2024-12-22 19:37:02
Ekstraklasa była w Łańcucie przez 2 lata, wcześniej zespół walczył w każdym seoznie w czołowce a was nie było na meczach i teraz się pojawia pan decowski niemiec ???? Czyżby nie ma o czym pisac bo piłka się skończyła to będzie koszykówka ???
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.