fot. Piotr Gibowicz / Asseco Resovia)
Opiekun PSG Stali Nysa przyznał, że o końcowym wyniku w rywalizacji z Asseco Resovią zadecydowały indywidualności. Przeczytajcie, co jeszcze powiedział Daniel Pliński na temat wczorajszego spotkania.
- Jako zawodnik wielokrotnie ogrywał Pan Asseco Resovię, zarówno w barwach Skry Bełchatów jak i innych zespołów. Tymczasem odkąd Stal Nysa wróciła do PlusLigi, to nie potrafi wygrać z rzeszowianami. Byliście na dobrej drodze do zwycięstwa, tymczasem znowu czegoś zabrakło. Co zaważyło o końcowym wyniku?
- Nie skończyliśmy kilku piłek na lewej stronie, gdzie graliśmy przez strefę Łukasza Kozuba. To zaważyło, ale też mieliśmy meczbola w czwartym secie, gdzie wygrywaliśmy 24-22. Tam już wszystko było w naszych rękach. Moim zdaniem tutaj drużyna z Rzeszowa już o niczym nie decydowała.
Tak szczerze powiedziawszy gdyby to pierwsze dotknięcie było lepsze, to pewnie byśmy skończyli ten mecz. Ale taka jest siatkówka, jak się nie zamyka meczu, który powinniśmy zamknąć kilka razy, to się niestety przegrywa 2-3.
- W oparciu o jakie statystyki pan analizuje przebieg takiego spotkania? Jak bardzo różnią się od tych dostępnych na stronie PlusLigi?
- Różnica jest spora. Nie powiem o szczegółach, natomiast tak jak wszystkie sztaby, spędzamy godziny na tym, żeby rozpisać danego przeciwnika. Z kolei mogę powiedzieć, że nasze zachowanie na bloku było bardzo dobre. Właściwie czytaliśmy grę, dużo rzeczy się potwierdziło z naszych przedmeczowych analiz.
Tutaj indywidualności zdecydowały, ale czujemy duży niedosyt, bo mogliśmy rozstrzygnąć ten mecz zdecydowanie wcześniej.
- Cofnijmy się nieco w czasie. W przeszłości, zwłaszcza w bełchatowskich barwach rozegrał Pan tutaj wiele pojedynków dając się we znaki zarówno siatkarzom jak i kibicom rzeszowskiego klubu. Czy brakuje tego Panu?
- Dla mnie to był wielki zaszczyt, że ja tutaj mogłem grać, gdzie hala zapełniała się godzinę przed meczem i jak wychodziliśmy na rozgrzewkę, to już był komplet. Kibice Resovii darzyli mnie specyficzną sympatią, ale mi to bardzo pasowało.
Stanowiło to taki impuls do tego, żeby jeszcze więcej energii z siebie dać, to znaczy, że kibice w stosunku do mnie nie byli obojętni. Zależało im na tym, żeby mnie zdenerwować i wygwizdać i tak dalej To na pewno wspominam bardzo miło. Udało mi się tutaj też dwa razy odebrać MVP, kiedy było 5000 ludzi i te gwizdy to był taki komplement dla mnie, łechtało to moją próżność absolutną (śmiech).
- Ze szkoleniowego punktu widzenia, ma Pan w składzie "dwie wieże" tj. nieobecnego dzisiaj Michała Gierżota oraz Dawida Dulskiego który w pewnym momencie był w tym pojedynku nietykalny. Biorąc pod uwagę Pana doświadczenie jako gracza i trenera, co można młodemu zawodnikowi przekazać, żeby był jeszcze lepszy?
- To jest proces, to się nie wydarzy tak, że oni z tygodnia na tydzień zaczną grać na nie wiadomo jakim poziomie. To są zawodnicy bardzo młodzi, im się będą zdarzały jeszcze potknięcia, jak zresztą też wielkim gwiazdom naszej siatkówki. Jesteśmy od tego, żeby tym chłopakom pomóc.
Mamy bardzo młody zespół, jestem zadowolony z tego jak oni pracują, jak się rozwijają. Michał Gierżot przed starciami z Suwałkami i Resovią zagrał trzy nieprawdopodobne mecze. Zarówno z Gorzowem, z Częstochową i w Gdańsku, gdzie kręcił blisko 30 punktów, więc wskoczył na taki poziom ale niestety złapał chorobę i musimy sobie bez niego radzić. Długimi fragmentami sobie radziliśmy, bo zarówno Kamil Kosiba grał na dobrym poziomie i Wojtek Włodarczyk też dał fajny impuls w czwartym secie.
Czytaj także
2024-10-31 18:19
Tomasz Kuźma: Tabela liczy się na koniec sezonu
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.