2024-09-12 11:29:00

Agnieszka Chorzępa: Miłość do sportu jest dużo większa niż do pieniędzy w lekkoatletyce

Agnieszka Chorzępa, utalentowana lekkoatletka z Krosna, która marzy o udziale w Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles, opowiada o swojej drodze do sportowego sukcesu. W rozmowie dzieli się przemyśleniami na temat wyzwań, jakie napotkała w swojej karierze, trudności związanych z treningami oraz miłości do lekkoatletyki, która przeważa nad finansowym wymiarem sportu. Chorzępa zwraca uwagę na problem „przebodźcowania” młodych zawodników, zdradza, jakie momenty w jej karierze były dla niej najważniejsze oraz jak planuje przygotowania do nadchodzących igrzysk olimpijskich.

- Kto zaszczepił w Tobie „miłość” do ruchu?

- Nie będę oryginalna – wszystko zaczęło się w szkole podstawowej. Jak złapałam bakcyla, sama wzięłam sprawy w swoje ręce i znalazłam swojego pierwszego trenera – Tomasza Sochę z Krosna, który rozbudził we mnie miłość do lekkoatletyki.

- Uważasz, że miałaś więcej talentu, czy może determinacji do ciężkiej pracy już w tak młodym wieku?

- Zaczęłam stosunkowo późno uprawiać lekką atletykę, bo miałam 15-16 lat, więc to nie jest zbyt wcześnie. W szkole były to epizody biegowe podczas zawodów – lubiłam to i praktycznie zawsze wygrywałam. To pokazało mi, że jestem w tym dobra.

Na pewno miałam jakiś talent, ale byłam bardzo zdeterminowana i zawsze chciałam osiągnąć coś więcej, więc ciężko pracowałam. Teraz również pracuję bardzo dużo. Kocham to robić, uwielbiam trenFować i to uczucie zmęczenia po dobrym treningu.

"Bieganie wciąż sprawia mi przyjemność"

- Dziś uważasz, że powinnaś była szybciej rozpocząć profesjonalne treningi, ale miejsce pochodzenia utrudniało to zadanie?

- Nie, uważam, że wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Jako juniorka młodsza, a nawet jako juniorka, nie trenowałam intensywnie, za co jestem bardzo wdzięczna mojemu pierwszemu trenerowi. Owszem, trenowałam czasami nawet 7 dni w tygodniu, bo sama chciałam dużo trenować, ale te treningi były odpowiednie na mój wiek.

Dopiero po zmianie trenera, wchodząc w kategorię młodzieżowca, zaczęło się konkretne trenowanie. Dzięki temu, że jako młoda zawodniczka nie byłam „przetrenowana” i nie wykonywałam treningów ponad swoje możliwości, teraz mogę wprowadzać nowe bodźce i intensyfikować treningi.

Bieganie nadal sprawia mi przyjemność i wciąż jestem „głodna” biegania. Jeśli chodzi o możliwości i miejsce, to według mnie to nie był żaden problem. Teraz trenując w Warszawie, mam większe możliwości i perspektywy, ale nie uważam, że trenując w Krośnie, byłam gorsza od innych zawodniczek. Ciągle jestem na arenie sportowej i walczę o swoje marzenia.

Większość dziewczyn, z którymi rywalizowałam jako juniorka i które zdobywały wtedy medale, już zakończyły swoje kariery. Dlatego wiem, że wszystko było po coś i dzięki temu wszystkiemu jestem w tym miejscu, w którym obecnie jestem.

- Na jakim dystansie w biegu z przeszkodami czujesz się najmocniejsza? Czy to 3000 metrów?

- Tak, w zasadzie nie mam zbyt wielu opcji, bo mam tylko do wyboru 3000 m i 2000 m, przy czym 2000 m biega się rzadko i nie jest to konkurencja rozgrywana na imprezach mistrzowskich, traktowana raczej jako przetarcie przed 3000 m. Tak więc muszę i jestem mocna na 3000 m, a wierzę, że będę jeszcze mocniejsza.

"Zawodnicy są wyciskani jak cytryny"

- Dziś młode osoby w lekkoatletyce często są „przebodźcowane”, przez co duża część nie trafia na seniorskie areny?

- Zdecydowanie tak. Trenerzy, gdy zauważą, że zawodnik ma talent i wyróżnia się na tle grupy, często wyciskają go jak cytrynę. Taki zawodnik zdobywa medale Mistrzostw Polski Młodzików, Juniorów, uczestniczy w imprezach międzynarodowych i bije rekordy Polski, ale niestety tylko garstka z nich trafia później do kadry seniorskiej.

Wiele osób kończy swoją przygodę już na etapie młodzieżowca. Pojawiają się kontuzje, regres wynikowy. Biologii nie da się oszukać – wszystko powinno przebiegać etapami, a przede wszystkim nie wybiegać poza możliwości zawodnika.

- Dziś w „królowej sportu” nie brakuje trenerów „rzemieślników”, którzy chcą osiągnąć sukces „na zaraz”?

- Jest to przykre, ale niestety wciąż są tacy trenerzy i myślę, że zawsze byli. Zawodnik ma startować, zdobywać punkty dla klubu i wygrywać, a kosztem tego, jakim to będzie, nikt się nie przejmuje. To typowa „stara szkoła” – masz trenować i albo przetrwasz, albo nie.

Oczywiście nie wszyscy trenerzy praktykują takie podejście – duża część z nich dziś podchodzi do zawodnika bardziej indywidualnie, uwzględnia jego możliwości i myśli o nim przyszłościowo, aby jako starszy, dobrze przygotowany do obciążeń zawodnik, osiągał swoje najlepsze wyniki.

- Miłość do sportu jest dużo większa niż do pieniędzy w lekkoatletyce? Bo z tego, co rozmawiam z ludźmi z Twojego otoczenia, na wielkie finanse nie można liczyć...

- Zdecydowanie tak. W lekkoatletyce nie spotkasz ludzi, którzy robią to dla pieniędzy. U nas jedynym finansowaniem, jakie można pozyskać, są stypendia – miejskie, ministerialne lub uczelniane, jeśli ktoś studiuje. Oczywiście, żeby uzyskać stypendium, trzeba mieć medale, a zdobycie ich nie jest łatwe.

W sytuacji, gdy nie zdobędziesz medalu w danym roku, zostajesz bez stypendium i środków. Można jeszcze pozyskać pieniądze z kontraktów sponsorskich, ale zdobycie sponsora nie jest łatwą sprawą. Jeśli ktoś zaczyna swoją przygodę z lekkoatletyką z myślą o korzyściach finansowych, bardzo szybko zderza się z rzeczywistością.

- Dużo osób rezygnuje z uprawiania lekkoatletyki zawodowo właśnie z tego powodu, mimo dużego talentu?

- Niestety, tak. Najczęściej dzieje się to w okresie wczesnej dorosłości, gdy wypadałoby już utrzymywać się samodzielnie. Gdy ma się gorszy sezon, brak stypendiów, brak sponsorów, a dodatkowo pojawiają się kontuzje, które wiążą się z dodatkowymi kosztami, zawodnik często nie ma wyjścia. W moim otoczeniu miałam osoby, które musiały porzucić sport i znaleźć pracę w różnych branżach.

- Czy przejście z juniorskich kategorii do seniorskich zmagań jest trudne?

- Jeśli chodzi o same treningi, to zdecydowanie im jesteś starszy, tym trudniej. Talent nie odgrywa już takiej roli jak ciężka praca. Realia często wiążą się z rezygnacją z trenowania, co sprawia, że nie każdy chce tak ciężko trenować.

- Jakie jest Twoje największe marzenie związane ze sportem?

- Nie będę oryginalna – udział w Igrzyskach Olimpijskich. Oczywiście, medal też byłby wspaniały, ale sam udział w igrzyskach będzie czymś wyjątkowym.

"Chcę jechać na najbliższe Igrzyska Olimpijskie"

- Najbliższe Igrzyska Olimpijskie odbędą się w Los Angeles w 2028 roku. W jakich aspektach sportowych Agnieszka Chorzępa musi zrobić największy progres, aby powalczyć o bilet do Stanów Zjednoczonych?

- W idealnym scenariuszu w każdym aspekcie. Wierzę, że jest to możliwe, bo wszędzie mam jeszcze rezerwy. Mam świadomość, co wymaga poprawy, i dołożę wszelkich starań, aby zadbać o każdy detal, który przybliży mnie do marzenia. Wiem, że będą to bardzo ciężkie cztery lata treningów, ale zrobię wszystko, aby wywalczyć bilet do Los Angeles.

- Który moment w dotychczasowej karierze wspominasz najmilej?

- Jest wiele takich momentów, ale jeśli muszę coś wyróżnić, to na pewno Młodzieżowe Mistrzostwa Europy w Espoo z ubiegłego roku. Tam przełamałam 10 minut na przeszkodach, i to dwukrotnie – zarówno w eliminacjach, jak i w finale. To sprawiło, że stałam się jeszcze pewniejsza siebie i zrobiłam duży krok do przodu. Drugi szczególny moment to Diamentowa Liga w Rzymie, która miała miejsce 30 sierpnia 2024 roku.

Miałam przyjemność być tzw. „zajączkiem” i prowadziłam koleżankom z bieżni bieg na 3000 m z przeszkodami. Ranga tej imprezy była ogromna. W biegu, który prowadziłam, padł „World Lead” i zabrakło 0,07 sekundy do Rekordu Świata. To było kosmiczne bieganie, a ja byłam małą częścią tego wszystkiego – na takich imprezach mamy czołówkę światową, tam nie ma ludzi z przypadku. Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję wystartować na tego typu mityngu, bo to naprawdę niesamowite uczucie.

- Jaki błąd popełniłaś na torze, którego żałujesz do dziś, lecz wyciągnęłaś dużo wniosków na przyszłość?

- Jedyny błąd, który popełniałam podczas biegu, to to, że nie odważyłam się przełamać zmęczenia i zaryzykować. Może to odcięłoby mi „prąd”, ale pokazałabym sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Taktyczne błędy też się zdarzają, ale cieszę się, że coraz rzadziej.

- Mentalnie wydajesz się dobrze przygotowana...

- I staram się to utrzymać. Wiadomo, bywają gorsze momenty, ale kto z nas ich nie ma.

Rozmawiał toniaasz

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 2

Rozwiąż działanie =

Krosno 2024-09-12 12:58:09

Pamiętam w szkole była najlepsza

MariaMaryska 2024-09-12 13:06:00

Aga super rozmowa!

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij