- Przyszedłem do tej organizacji nie po to, żeby być średnim zawodnikiem, chcę być najlepszy i marzę o tym, żeby sięgnąć po pas mistrzowski – mówi Szymon Bajor, jeden z najlepszych polskich fighterów i zawodnik KSW.
- Czy zgadzasz się z tezą, że „jeśli ktoś nie trzyma ciśnienia, to nie uprawia sportu na poważnym poziomie”? W oktagonie zachowujesz spokój nawet w trudnych warunkach walki. A jak to wygląda w życiu prywatnym – czy łatwo wyprowadzić Cię z równowagi?
- Na początku mojej przygody ze sportem to założenie nie sprawdziło się. Gdy byłem młodszy, jak większość dzieci z małych miejscowości, zaczynałem od piłki nożnej. W tamtym czasie byłem zbuntowanym dzieckiem, bez pokory i szacunku do innych.
Wystarczył drobny incydent na boisku, w którym nie brałem bezpośredniego udziału, a mimo to zakończyłem mecz z czerwoną kartką. Ten sport po części mnie ukształtował – nauczył dystansu, pokory i szacunku do ludzi. To była piękna lekcja życia. W życiu prywatnym bardzo trudno jest mnie wyprowadzić z równowagi, choć nie jest to niemożliwe. Jednak nie pozwalam, aby emocje kierowały moimi działaniami.
- Kiedy zdecydowałeś, że postawisz wszystko na jedną kartę i poświęcisz się sztukom walki w 100%? Co Cię do tego skłoniło?
- W pewnym momencie życia powiedziałem sobie: "Albo robię to na 100% i wkładam w to całe serce, albo wieszam rękawice na kołku i zajmuję się czymś innym." Do wszystkiego w życiu trzeba dorosnąć – jedna osoba potrzebuje na to 20 lat, inna 30, a są i tacy, którzy mają 40 lat i nadal nie wiedzą, czego chcą w życiu.
Droga do bycia jednym z najlepszych
- Czy kiedykolwiek myślałeś, że staniesz się jednym z najlepszych fighterów w Polsce?
-Na początku nie zdawałem sobie sprawy, że przygoda ze sportami walki wciągnie mnie do tego stopnia, że stanie się moim sposobem na życie. Minęło już ponad 14 lat od mojego zawodowego debiutu. To była zarówno ciężka, jak i piękna droga.
- Która walka w Twojej karierze otworzyła Ci drzwi do wielkich pojedynków?
- Dla mnie nie było walk ważnych i mniej ważnych. Każda kolejna walka to nowe wyzwanie, które musiałem podjąć. Mój debiut otworzył mi drzwi do kolejnych walk, a te z kolei sprawiły, że zostałem zauważony i otrzymałem ofertę walki za granicą. Te doświadczenia doprowadziły mnie tam, gdzie jestem teraz. Każda z tych walk była najważniejszą.
- Masz 36 lat i dorastających synów. Czy dziś masz w sobie więcej ambicji niż na początku kariery?
- Mam dwóch synów w wieku 8 i 15 lat. To wspaniałe dzieciaki, które są moim największym motorem napędowym i codzienną motywacją. Sportowa ambicja zawsze mi towarzyszyła i towarzyszy do dziś.
Cel: mistrzowski pas KSW
- Powiedziałeś kiedyś: „Przyszedłem do tej organizacji nie po to, żeby być średnim zawodnikiem, chcę być najlepszy i marzę o zdobyciu mistrzowskiego pasa.” Czy po walce z Scheffelem Twoje plany się zmieniły?
- Oczywiście, że nie. Cel wciąż pozostaje ten sam. W opinii publicznej zrobiłem krok w tył, ale dla mnie i mojego teamu to był krok naprzód. Te piętnaście minut doświadczenia, które zdobyłem 24 sierpnia, jest bezcenne.
- Czy Scheffel był jednym z najtrudniejszych przeciwników w Twojej karierze ze względu na szybkie ręce przy jego 120 kilogramach?
- Scheffel to świetnie boksujący zawodnik wagi ciężkiej w MMA. To był znakomity przeciwnik, który zrobił wszystko, aby wygrać walkę. Zgadzam się, że to był jeden z trudniejszych rywali, z którymi przyszło mi się zmierzyć.
Podejście do sportu: walka tylko z najlepszymi
- W Twojej karierze nie brakuje trudnych walk. Czy uważasz, że topowi zawodnicy powinni walczyć tylko z najlepszymi?
- Myślę, że to zdrowe podejście do sportu. Chcę zostać mistrzem wagi ciężkiej w KSW i muszę pokonać każdego, kto stanie mi na drodze, bez względu na nazwisko. Nie interesuje mnie pompowanie rekordu i szukanie łatwych walk.
- Która walka była dla Ciebie najtrudniejsza?
- Nie mam ich posegregowanych od najtrudniejszej do najłatwiejszej. Każda walka jest inna, każda ma w sobie coś wyjątkowego i każda zasługuje na uznanie.
- Które z wyjazdów zagranicznych najbardziej Cię rozwinęły jako zawodnika?
- Walki za granicą rządzą się swoimi prawami. Nikt Cię nie zaprasza, żebyś wygrał z lokalnym zawodnikiem. Walki w Rosji czy Japonii pokazały mi MMA z zupełnie innej strony. Każda minuta w oktagonie rozwija mnie, niezależnie od tego, czy walczę w Polsce, czy za granicą.
Marzenie o walce na Podkarpaciu
- Marzysz o występie w oktagonie na Podkarpaciu? Myślę, że takie wydarzenie wyprzedałoby się do ostatniego miejsca…
- Początek mojej kariery miał miejsce właśnie na Podkarpaciu. Miło wspominam tamte czasy i naprawdę fajnie byłoby tu wrócić. KSW ma już wystarczającą liczbę podkarpackich fighterów, żeby zapełnić największą halę w regionie.
- Dopóki zdrowie i ambicje na to pozwalają, nie rozważasz udziału w Fame MMA?
- Na chwilę obecną nie jestem przeciwnikiem walk freaków, ale sprzeciwiam się ich zachowaniom przed i po walce oraz temu, jak media promują te zachowania, które mają negatywny wpływ na odbiorców.
Rozmawiał toniaasz
Duma Rzeszowa 1944 2024-09-03 15:47:55
Nasz człowiek, pozdro Szymek!
~anonim 2024-09-03 15:56:42
Godny zawodnik! Oby była walka na podkarpaciu! Don Diego, Grzebyk, Bajor...
~anonim 2024-09-03 16:25:09
Ostatnia walka średnia
~anonim 2024-09-03 16:50:35
Ależ to byłoby wydarzenie na podkarpaciu ! Ksw dawać
~anonim 2024-09-03 22:35:14
Szymon to jest mega gość i człowiek wojownik!
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.