Albert Komański zawodnik reprezentuje na co dzień polską kadrę biegaczy oraz Resovię Rzeszów (fot. Adam Warżawa)
- Doświadczenie zawsze się przydaje, mimo wszystko jednak wolałbym, żeby ten występ się nigdy nie wydarzył – mówi uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Paryżu Albert Komański zawodnik reprezentujący na co dzień polską kadrę biegaczy oraz Resovię Rzeszów.
zaistnienie w siatkówce, czy też koszykówce...
- Twoje warunki fizyczne przemawiają za tym, że lepiej biegasz na dystansie 200 metrów, lecz dlaczego bardziej wolisz biegać na 100 metrów?
- Setka zawsze bardziej mi się podobała. Do teraz stojąc przed blokami na 200m odczuwam niechęć do tego dystansu. Do tego jest wiraż, który bardzo rzadko udaje mi się dobrze przebiec, w zasadzie jestem w stanie policzyć biegi na palcach jednej ręki, w których udało się to osiągnąć prawidłowo.
- „Najszybszy biały człowiek” – takie określenie dziś mobilizuje do cięższych treningów? Bo w przeszłości z tą motywacją bywało różnie u Ciebie...
- Takie rzeczy zawsze motywują. Fajnie jest być zauważony dzięki swoim wynikom. Aktualnie z motywacją jest w porządku i nie brak mi jej.
- Mistrzostwa Świata w Budapeszcie były świetną lekcją przed sezonem olimpijskim?
- Myślę, że „świetna” to złe słowo. Cenna na pewno. Doświadczenie zawsze się przydaje, mimo wszystko jednak wolałbym, żeby ten występ się nigdy nie wydarzył.
- Uważasz, że praca z psychologiem daje bardzo dużo w życiu sportowca?
- Uważam, że jest konieczna na pewnym sportowym etapie. Psycholog potrafi pokazać, że wiele zachowań jest normalnych i trzeba nauczyć się je akceptować. Pokazuje mi też jak radzić sobie z niektórymi często niewygodnymi sytuacjami i jak zachować spokój pod presją.
- W jakich elementach pomogła Tobie taka praca w rozwinięciu się jako sportowca, człowieka?
- Stale pracujemy nad tym, żeby wyniki na treningach nie oddziaływały na mnie tak bardzo. Jestem niestety zawodnikiem, który za dużo myśli o tym co jest na treningu, zamiast iść dalej i skupić się wykonaniu zadania na zawodach.
- Uważasz, że przez większość przygody w zawodowym sportem byłeś zbyt skromny?
- Myślę, że nie. Skromność i pokora są potrzebne, aby stale pchać się do przodu i nie osiadać na laurach. Uważam, że wyniki obronią się same, nie ma potrzeby trąbić o tym jak wspaniałym się jest.
fot. Marcin Bulanda
- Pewność siebie nakręca?
Na pewno. Trzeba wierzyć w siebie i swoje możliwości. Brak pewności siebie hamuje osiągnięcie swojego maksimum.
- Czy miałeś kiedykolwiek uczucie, że wymagania względem Ciebie są zbyt wysokie?
- Nie. Swoim największym hejterem jestem ja sam. Gwarantuje, że jeśli ktokolwiek ma jakieś wymagania co do mnie, to moje własne są jeszcze wyższe.
- W Paryżu liczysz na medal pomimo dużej konkurencji? Ponieważ Igrzyska rządzą się swoimi prawami.
- Może powiem po prostu, że zrobię co w mojej mocy, aby uzyskać jak najlepszy rezultat. Nie mam zamiaru składać żadnych deklaracji, nie będę dokładać sobie presji, debiut na Igrzyskach to i tak wystarczająco dużo. Na pewno dam z siebie 120%.
- Mentalnie jesteś dobrze przygotowany?
- Mentalnie tak, na pewno nie braknie mi motywacji. Czy się nie spalę? Zobaczymy. To na pewno największa impreza na jakiej przyjdzie mi startować w życiu, więc trzeba po prostu stanąć na wysokości zadania.
- Czy bieganie jest dla Ciebie radością, czy raczej traktujesz to jako obowiązek?
- Myślę, że jest to radość, pasja, coś co lubię, ale na tym poziomie jest to też obowiązek. Nie mogę nie iść na trening bo „mi się nie chce”, więc nawet gdy pogoda za oknem jest brzydka, a ja nie mam najmniejszej ochoty wychodzić z domu to muszę się zebrać i zrobić swoje. Tak jak wszyscy ludzie którzy codziennie idą do pracy.
- Życie zawodowego biegacza nie jest lekkie, ponieważ często sami musicie szukać sponsorów – jak wygląda sytuacja u Ciebie w tych aspektach?
- Aktualnie mam kontrakt z klubem i to wszystko. Nie mam żadnego stałego sponsora, od którego mógłbym dostawać środki na rozwój. Są oczywiście stypendia z ministerstwa, ale to też nie są duże pieniądze.
- Znalezienie sponsora strategicznego dla danej dyscypliny mógłby rozwiązać ten problem?
- Ciężko jest mi powiedzieć. Wszystko zależy od tego ilu sportowców byłoby objętych finansowaniem i jak wysokie ono by było, lecz wpłynęłoby na rozwój danej dyscypliny na pewno.
- Kto pomaga Tobie stąpać twardo po ziemi? Kto nie pozwala, by „woda sodowa” uderzyła do głowy?
- Mama i dziewczyna. Dwie osoby, które niezależnie od wszystkiego staraj się trzymać mnie w ryzach i na całe szczęście dobrze im to wychodzi.
- W życiu prywatnym spotykasz się z Małgorzatą, która trenuje skok w dal – często wasze rozmowy nakierowują się w stronę sportu?
- Czasami uważamy, że zbyt często. Z drugiej strony chyba nie ma się czemu dziwić. Zarówno ona jak i ja chcemy dużo osiągnąć i wspólnie wspieramy się i pomagamy sobie wspinać się na coraz wyższe poziomy. Nie wyobrażam sobie być z kimś kto nie rozumiałby tego sportowego świata. Na całe szczęście ona rozumie mnie doskonale.
- Często mówi się w środowisku piłkarskim, że silna kobieta to największy skarb piłkarza, jak to wygląda w lekkoatletyce?
- Myślę, że przez to, że to sport indywidualny jest jeszcze cenniejszy skarb. (śmiech). Nie mogę zliczyć ile razy Gosia wysłuchiwała mnie po nieudanych zawodach i jak często prosiłem ją o radę w jakiejś sprawie związanej właśnie ze sportem. Na pewno z perspektywy partnera wymaga to bardzo dużo cierpliwości i wyrozumiałości.
- Jakie wyzwania i trudności napotkałeś podczas swojej kariery sportowej i jak sobie z nimi
radziłeś?
- Największymi były kontuzje. Teraz odpukać odpuściły i poza jednym urazem w Rzymie, udaje się trenować bez zakłóceń. Sam nie wiem czy poradziłem sobie z nimi treningiem, czy po prostu moje ciało dorosło do sportu. W każdym razie cieszę się, że jest z tym już dużo lepiej.
- Na pewno. Wiele osób odchodzi, bo osiągają wiek, w którym trzeba założyć rodzinę, kupić i utrzymać dom. Jeśli nie jest się na topowym poziomie to z „lekkiej” bardzo ciężko jest zapewnić sobie i swojej rodzinie te rzeczy. Bardzo bym chciał, żeby w lekkiej pod tym kątem było lepiej.
- Igrzyska Olimpijskie w Paryżu zbliżają się wielkimi krokami. Czujesz już dreszczyk adrenaliny?
- Prawdę mówiąc jeszcze nie. Takie rzeczy przychodzą do mnie dopiero, gdy jestem na miejscu gdzie odbywają się zawody. Widzę te wszystkie banery i otoczkę. Nie martwię się o brak atmosfery w dniu startu. Na pewno będzie świetnie.
- Wszedłeś na poziom top swojej dyscypliny- komu zawdzięczasz najwięcej w swojej drodze na wyżyny sportowe?
- Z pewnością Mamie, Trenerowi i Januszowi Mazurowi i Małgosi. Te trzy osoby wspierają mnie tak samo niezależnie od tego w jakim miejscu jest moja kariera. Gdyby nie oni niewiadomo czy nadal bym trenował, bo w przeszłości bywało ciężko.
- W jaki sposób lubisz się odstresować i dlaczego są to gry?
- Hehe, gry to tylko jeden ze sposobów, drugim jest jazda samochodem. Dlaczego gry? Sam nie wiem. Od dziecka lubiłem pograć, a że mam też wielu znajomych z którymi mogę pograć online to znalazł się po prostu świetny sposób na odstresowanie czy zabicie wolnego czasu
- Kawa to napój bez którego nie potrafisz żyć?
- Zdecydowanie, bez kawy nie mogę rozpocząć dnia. Najczęściej piję cappuccino.
Rozmawiał toniaasz
Czytaj także
2024-07-23 22:07
Pierwsze wzmocnienie Stali Łańcut!
~anonim 2024-07-23 22:04:25
Będzie medal!!
~anonim 2024-07-24 10:34:00
Kogo jakieś biegi obchodzą? Jeszcze chwilkę i z zawodów Łucznictwa będzie relacja....
Rzeszowianin 2024-07-24 10:48:01
Znacznie ciekawsze to niż skoki do wody czy akrobatyka...
~anonim 2024-07-24 11:21:48
A co to nie jest sport i jeszcze Olimpiada. Ludzie ludzie
~anonim 2024-07-24 21:46:38
Napisali zazdrośni debile ze stali. Brawo Resovia
~anonim 2024-07-25 10:35:15
Widziałam go na żywo- gość niesamowity
~anonim 2024-07-25 10:46:35
Kandydat na medal jak się nie spali
~anonim 2024-07-25 11:13:12
Dajesz Albi!!
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.