Kamil Witkowski pracował w KS Wiązownica przez pół roku (fot. Radosław Kuśmierz)
Rozmowa z Kamilem Witkowski, byłym trenerem KS-u Wiązownica. O końcówce ubiegłego sezonu, utrzymaniu, swojej wizji trenerskiej i planach na przyszłość.
- Utrzymał Pan KS Wiązownica w 3 lidze, ale Pana przygoda z tym klubem zakończyła się. W lutym mówił Pan tak: "Jeśli będzie wszystko dobrze szło to będziemy się zastanawiać, co dalej". Dlaczego ta współpraca zakończyła się?
- Chciałem zostać w Wiązownicy przede wszystkim z sentymentu do chłopaków, którzy tam zostali. Sebastian Rak, Maciek Tonia, Arek Kasia, Grzesiu Janiczak i tacy którzy odeszli, chociaż wydaje mi się, że by zostaliby w klubie gdyby wcześniej były z nimi prowadzone rozmowy.
Mam tu na myśli Patryka Kapuścińskiego, Pawła Budzyńskiego, Ivana Hurenko oraz Rafała Surmiaka. Wszyscy ci zawodnicy mieli podobne cele i wartości. A jak są wspólne wartości to jest dodatkowa siła, na takich chłopakach można budować zespół.
Na zakończenie sezonu doszło do rozmów między mną a prezesem. Prezes przekazał, że obniża budżet z racji tego że nie zdobyliśmy Pro Junior, a więc dano mi do zrozumienia, że sztab będzie jednoosobowy, czyli będą tylko ja. Nie zostanie powiększony chociaż do trenera bramkarzy i asystenta. Przekazał również, że raczej nie będziemy mogli liczyć na lepszy sprzęt do ćwiczeń, że zawodniczy będą odchodzić i że nie będę mógł liczyć na żadną podwyżkę chociaż to było dla mnie najmniej ważne. Jednak musiałem brać pod uwagę odległość do domu, dwójkę małych dzieci i żonę na utrzymaniu. Jeżeli mam brać odpowiedzialność za zespół to też muszę odpowiadać za transfery. Jednym słowem nie dogadaliśmy się.
- Końcówka zeszłego sezonu była bardzo emocjonująca. Jak Pan wspomina wydarzenia z meczu z Sokołem Sieniawa?
- To był prawdziwy thriller. Troszkę skomplikowaliśmy sobie sprawę tydzień wcześniej w Białej Podlaskiej przegrywając w ostatniej minucie doliczonego czasu. Po meczu, który uważam za najlepszy w naszym wykonaniu w zeszłej rundzie. Wygrywając mieliśmy zapewnione utrzymanie, lecz remis do końca mogł nie wystarczyć, bo o utrzymanie walczyły cztery drużyny, a my bylismy najgorsi w małej tabeli.
Widać było z minuty na minutę, że mecz z Sokolem Sieniawa rozgrywał się w głowach chłopaków. Po 90. minutach spadaliśmy z ligi, bo Chełmianka wygrała z KSZO, a Unia Tarnów pod koniec meczu uratowała remis z Podlasiem.
Chłopcy padali na ziemię, ja też byłem załamany, ale po chwili przybiegł do nas Robert Dudek, który śledził relacje na żywo Korony II Kielce z Czarnymi Połaniec. Krzyczał: "Połaniec przed wielką szansą! I tak też było, wykorzystali swój karny w doliczonym czasie gry i niebawem dostaliśmy oficjalna informacje, że zostajemy w lidze.
Bylo to fajne uczucie bo niepewność i chęci uratowania swoich nazwisk przed spadkiem były spore. Był thriller, ale uważam, że mimo okoliczności zasłużenie zostaliśmy w lidze. Na wiosnę nieźle punktowaliśmy. Minimalnie mniej od Avii czy Wieczystej. Byliśmy chwaleni za naszą organizcaję gry, wolę walki, przygotowanie motoryczne i ilość stworzonych sytuacji. Nie tylko przez trenerów z 3 ligi, ale też i wyżej. Więc to nie byl przypadekm że graliśmy jak "równy z równym" z tymi drużynami i zdobylismy taką ilość punktów. Daliśmy plamę w jednym meczu z Podhalem Nowy Targ - uważam, że przegraliśmy ten mecz mentalnie.
- Co Panu dało przepracowanie tej rundy w trzecioligowym klubie?
- Na pewno zyskałem na doświadczeniu jeżeli chodzi o poziom ligi i pracę z lepszymi zawodnikami niż dotychczas. Wydaje mi się, że jak ktoś naprawdę zna się na piłce wie jak trudno podnieść zespół z 17. miejsca będąc jedynym trenerem w zespole.
W takiej sytuacji decydują nie tylko czyste umiejętności piłkarskie. Tu trzeba kompleksowej pracy, niezwykle istotna jest psychologia, motywacja. Wierzylem od początku, że się uda i starałem się zaszczepić to chłopakom. Mam satysfakcję z tego, że udało się zreazliować cel i utrzymać drużynę w 3 lidze. Zrobiliśmy to wspólnie - z piłkarzami i zarządem.
- Jak Pan będzie wspominał współpracę z prezesem Ernestem Kasią?
- Jestem wdzięczny, że prezes Ernest Kasia dal mi szansę pracować w jego zespole. Mogłem pokazać się w bardzo ciekawej lidze. Prezes ma swój charakter, jest bardzo ambitny, chce wygrywać wszystko, co się da. Ja oczywiście też, ale w kilku kwestiach mieliśmy odmienne zdanie. Brakowało chyba trochę zaufani,
Prezesowi bardzo zależało na Pro Junior System. Ja niestety końca nie znałem tej ligi więc wierząc w siebie pomyślałem, że ciężką pracą postaramy zrealizować te dwa cele jakie przede mną postawiono (utrzymanie i wysokie miejsce w PJS - przyp. red.).
Sięgnęliśmy po zawodników niedrogich, ambitnych, głodnych gry. Chcieliśmy stworzyć mieszankę rutyny z młodością, tak by była jeszcze większa rywalizacja w zespole. Żeby starsi zawodnicy jeszcze mocniej pracowali.
Zależało mi na zawodnikach, którzy nie będą patrzeć na pieniądze. Chciałem podnieść cechy wolicjonalne zespołu. Udało się takich ściągnąć, a pięciu z nich kosztowało mniej niż dwaj, którzy zostali sprowadzeni wcześniej!. A takich było jeszcze paru, więc też musieliśmy trochę ten budżet między innymi skrócić.
- Jak szła realizacja celów w traksie rundy?
- Szybko się przekonałem, że będzie ciężko zrealizować obydwa cele. Doszły kontuzje, jakieś problemy zdrowotne kilku zawodników, ktoś też odszedł i musieliśmy grać trzema, czterema młodzieżowcami. W pierwszej drużynie zadebiutował też zaledwie 15-letni Bartek Buńko, który notabene na to zasłużył.
Udało nam się utrzymać, choć nie było łatwo. Nie udało się natomiast niestety z Pro Junior System. I ostatecznie nie ma mnie już w Wiązownicy.
- Czy od momentu zwolnienia pojawiły się jakieś propozycje pracy?
- Od momentu odejścia z klubu - bo podkreślam, że z niego odszedłem dobrowolnie, po tym jak się nie dogadaliśmy - były zapytania z innych klubów, oczywiście. Był nawet jeden konkretniejszy temat, ale niestety ostatecznie nic z tego nie wyszło. Zrobiłem, to co wierzyłem. że jest słuszne, ale czy dobrze? Życie pokaże.
- Ma Pan zaledwie 38 lat. Czy to może być problem dla niektórych prezesów, aby postawić na tak młodego szkoleniowca?
Zgadza się, mam 38 lat, ale uważam, że trochę tej naszej pilki poznałem. Jako zawodnik siedziałem w nie jednej szatni. Trenowałem takim szkoleniowcami jak Henryk Kasperczak ,Wojciech Stawowy ,Dominik Nowak, Orest Lenczyk czy Stefan Majewski. To bardzo doświadczeni trenerzy, można powiedzieć, że krajowa elita.
- Praca trenera to jednak nie gra na boisku.
- Oczywiście, praca trenera różni się od pracy jako piłkarz, ale staram się cały czas rozwijać i czerpać od najlepszych. Zimą spędziłem dwa tygodnie u trenera Goncalo Feio na stażu. Wiedzy było sporo, bo siedzieliśmy normalnie z nimi 8 godzin dziennie: ja i Artur Renkowski z Podlasia. Sam sztab bardzo chętnie przekazywał nam swoją wiedzę. Mam na myśli trenera Feio i Mateusza Stolarskiego. Bardzo profesjonalne podejście miło to wspominam.
- Jakim trenerem jest Kamil Witkowski. Jakby miał Pan się scharakteryzować...
- Każdy ma swój styl. Ja jestem wymagającym trenerem, ambitnym, zawsze chcę coś ponad stan. Chcę wygrywać, wygrywać i jeszcze raz wygrywać. Dzisiaj w piłce żeby wygrywać trzeba patrzeć na najmiejszcze szczegóły. Dlatego nie wierzę w jednostki, lecz w drużynę i organizację gry. Nie jestem może w tym Pepem Guardiolą, ale w to wierzę i chce iść w tym kierunku.
Myślę, że jedną z moich namocniejszych stron jest czytanie zawodnikow. Kiedy im odpuścić, kiedy dołożyć, kiedy trafić z optymalna pozycją. Staram się wyciągać z zawodnikow maksimum możliwości, bo taka jest rola trenera.
Nie akceptuje samozadowolenia i minimalizmu. Staram się też uświadamiać zawodników jak bardzo ważne jest życie poza treningiem .Trening to najprostsza rzecz. Ja go przygotuje, chłopaki zrealizują i pojadą do domu. A tam właśnie rozgrywa się ten najważniejszy mecz. To jest różnica pomiędzy zawodnikami "top", a tymi, którzy do niczego nie dochodzą. Dyscyplina. Jak sie wyśpisz, co zjesz, jak się zregenerujesz. Czy odpuścisz imprezę, bo za 3 dni masz wazny mecz.
Uważam, że taki Kacper Chełmecki, dziś Stalowa Wola, przychodził do Wiązownicy jako junior, a odszedł jako mężczyzna. To było widać w jego oczach. Dużo rozmawialiśmy na temat pewności siebie i pracy mentalnej poza treningiem. Zresztą nie tylko z nim, ale z każdym zawodnikiem.
Seba Rak miał świetną rundę, zdobył chyba najwięcej goli w swoiej karierze. Arek Kasia fajnie się odbudował po ciężkiej kontuzji i miał dobra końcówkę sezonu, strzelił parę goli. Najważniejsi są zawodnicy i ich zdrowie. Mogę się pochwalić, że pracując praktycznie sam nad ich motoryką w żadnym z klubów nie miałem ani jednej kontuzji.
Przez ciężką pracę organizm się adaptuje i z czasem może więcej. Dlatego tak ważne jest uświadomienie i motywowanie do większego wysiłku. U nas cały czas jest przeświadczenie, że im ciężej się trenuje, tym więcej urazów A to wcale nie musi być prawda.
Organizm bardzo dużo może, ale z głową. Gdy, przychodziłem do Wiązownicy szatnia była bez wiary, a badania motoryczne wyszły tragicznie. Na szczęście w te pół roku sporo udało się wypracować i nie zapisaliśmy spadku w naszym CV. Trener musi czytać swoich zawodnikow, rozmawiać z nimi. Podejście psychologiczne jest bardzo ważne.
- Fajnie by było pozostać w 3 lidze lub w klubie który, chce do tej ligi awansować i w niej zaistnieć. Cały czas jednak się rozwijam i biorę pod uwagę takżę prace u kogoś, czyli w sztabie szkoleniowym u doświadczonego trenera. Czas pokaże.
- Jak Pan ocenia szanse KS Wiązownica na utrzymanie w 3 lidze w sezonie 2023/24?
- W tym sezonie oceniam je na wysokie. Myślę, że KS Wiązownica się utrzyma. Z druzyny, którą ja prowadziłem, aż siedmiu zawodników grało ostatnio w pierwszym składzie. Trener Waldemar Warchoł dostał drużynę, która bardzo dobrze przygotowywała się fizycznie przez ostatnie pół roku.
Trener też widać dbał o ten element gry, bo Wiązownica w meczu z KSZO fizycznie wyglądała o niebo lepiej od rywala. Do drużyny doszedł Kuba Tabor, bardzo dobry doświadczony napastnik z epizodem gry w ekstraklasie ukraińskiej. Jest też nowy bramkarz Mateusz Zając. Jest też sporo ciekawej młodzieży, a więc myślę, że ten pierwszy sklad napewno nie jest gorszy od tego z ubiegłego sezonu. Doszła też lepsza infrastuktura. Jest sztuczne boisko, więc będzie większy komfort podczas treningów w zimie. Jestem optymistycznie nastawiony uważam, że to zespół na miejsce top 7 na pewno.
- Kto według Pana wygra 3 ligę w sezonie 2024/2025 i kto spadnie?
- Wydaje mi się, że jednak Wieczystej Kraków tym razem się uda. Mają wszystko do tego, aby tak było. Mają więcej głodnych sukcesu zawodnikow niż poprzednio. Z drugiej strony jednak na pewno Avia Świdnik z ciekawymi transferami będzie deptała im po piętach.
Jeżeli chodzi o degradację to napewno zespoły, które nie opanują chaosu związanego ze sporymi zmianami, które zaszły w okienku transferowym. Zespoły, które nie opanują chaosu jeżeli chodzi o organizację gry i kwestie finansowe. Jak piłkarze nie będą jedli to będzie im się ciężko grało.
Czytaj także
2023-08-24 11:39
Radosław Kanach wyróżniony po ostatniej kolejce!
2023-08-24 11:06
Dariusz Kantor: Wygrać 7-0 to duża sztuka
2023-08-24 18:58
Bartosz Zołotar: W trzeciej lidze każdy może wygrać z każdym
2023-08-25 12:08
Pierwsze wzmocnienie Wilków Krosno na nowy sezon!
2023-08-25 17:42
Marek Zub: W Stali Rzeszów na pewno będą jeszcze transfery
2023-08-25 17:48
Były zawodnik 3-ligowca dołączył do Wólczanki!
Rocki 2023-08-25 06:38:46
Takich trenerów trzeba na trudne czasy. Coś zawsze ulepi. Do tego grał w ESA więc widzi i zna szatnię
kibic 2023-08-25 08:56:03
teraz chwalicie ale jak go Kasia zatrudniał to była fala krytyki tak jak z zatrudnieniem obecnego, śmiech i krytyka a jak widać całkiem dobrze sobie radzi. Bardzo dobrze że ktoś ma odwagę na dawanie szansy młodym trenerom tak jak to robia w Wiązownicy
~anonim 2023-08-25 11:49:49
Czy on taki mlody? 38 lat, to nie dwudziestolatek. Lepszy wybor niz danie Stalowki, panience prezesa PiS-u.
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.