foto. Asseco Resovia
Spotkanie Asseco Resovii z Zaksą Kędzierzyn-Koźle to już przeszłość, bez wątpienia był to najlepszy mecz podopiecznych Piotra Gruszki w obecnym sezonie. My postanowiliśmy dokładnie przeanalizować wczorajszy pojedynek i wyciągnąć z niego odpowiednie wnioski.
Zacznijmy może od pozytywów – tutaj musimy zwrócić uwagę na blok Asseco Resovii, który wrócił na wyższy poziom w porównaniu do ostatnich występów. W kluczowych momentach wczorajszego spotkania rzeszowianie udanie potrafili zatrzymać atakujących mistrza Polski. Skutecznie blokowani byli Aleksander Śliwka i Simone Parodi, przez co zostali zmienieni przez trenera Nikole Grbicia.
Oprócz oczywiście bloku punktowego, działał także „wyblok”, który istotnie przyczynił się do wygrania dwóch setów w tym spotkaniu. Jeśli już zatrzymaliśmy się przy tym elemencie, to od razu musimy zauważyć, wciąż dużą nieporadność w kontrataku. Widać wciąż, że ta drużyna nie ma lidera i w najważniejszych momentach – takich jak w końcówce pierwszego seta, zabrakło osoby, która by skończyła te jedną czy dwie piłki.
Poprawie uległa także zagrywka, która była dużym mankamentem w dotychczasowych zmaganiach. W meczu Zaksą, gospodarze zdobyli 7 asów serwisowych, co było bardzo dobrym wynikiem. Serwisy Nicholasa Hoaga i Nicolasa Marechala bardzo utrudniały życie przyjezdnym i oprócz samych asów, sporo było zagrywek odrzucających od siatki.
Wielkie słowa uznania nalezą się Luke Perryemu, który dwoił się i troił we wczorajszym meczu. Australijski libero przyjmował na poziomie ponad 40% perfekcyjnego przyjęcia, a jego vis-a-vis Paweł Zatorski na około 30%. Ponadto siatkarz Resovii zaliczył wiele kapitalnych obron, po których drużyna mogła wyprowadzić kontrę. Dawał z siebie wszystko, co było widać po tym jak rzucił się z poświęceniem w trybuny, żeby wyratować piłkę.
Oczywiście oprócz Australijczyka, cała drużyna włożyła sporo serca w ten mecz i wreszcie było widać, że jak chcą to z pewnością potrafią dobrze zagrać i walczyć z najlepszymi. Pewnie wielu kibiców, po przegranych pierwszych dwóch setach, mocno zwątpiło w siatkarzy trenera Piotra Gruszki, jednak Ci powstali jak Feniks z popiołów i odrobili straty. Szkoda tylko, że cała ta historia nie zakończyła się happy-endem, ale podsumowując całe spotkanie, możemy stwierdzić, że jest sporo szansa, na to że w drużynie wykreował się jakiś malutki zalążek dobrej gry i teraz w końcu doczekamy się stabilizacji w spotkaniach Pasów.
Czytaj także
2019-11-28 10:12
Bartosz Zołotar: "Mamy trochę za mało punktów"
2019-11-28 10:35
Watkem Korona Rzeszów zagrała test mecz ze Stalą II Rzeszów
2019-11-28 15:20
Na półmetku: Watkem Korona Rzeszów może mówić o pechu
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.