2018-01-19 11:58:37

Kolejny skandal w JKS Jarosław. Ołeksandr Tarasenko grał bez ważnych badań?

Ołeksandr Tarasenko (z numerem 32) doznał kontuzji w ostatniej minucie meczu Motor Lublin - JKS Jarosław. Wtedy zaczęły się jego problemy... (fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu)
Ołeksandr Tarasenko (z numerem 32) doznał kontuzji w ostatniej minucie meczu Motor Lublin - JKS Jarosław. Wtedy zaczęły się jego problemy... (fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu)
JKS Jarosław nie ma w tym sezonie dobrej prasy, ale prawdę mówiąc - sami są sobie winni. Właśnie odezwał się do nas Ołeksandr Tarasenko, były już zawodnik jarosławskiego klubu.

Celowo nie opisywaliśmy i nie komentowaliśmy artykułu, który niedawno ukazał się w Weszło (Piłkarz to ma klawe życie). Po tym jak bliżej przyglądnęliśmy się sprawie uznaliśmy, że obydwie strony mają swoje "za uszami" i po cichu liczyliśmy na polubowne rozwiązanie.
 
Niestety, jak to zazwyczaj bywa los bywa przewrotny. Odezwał się do nas Ołeksandr Tarasenko, były zawodnik Izolatora Boguchwały, a później właśnie JKS-u Jarosław.

Poważny błąd działaczy i sędziego

Przygoda Ołeksandra z JKS-em rozpoczęła się 10 sierpnia 2017 roku. Do JKS-u trafił po wygaśnięciu kontraktu z Izolatorem Boguchwała na zasadzie transferu definitywnego.
 
Zaledwie dwa dni później, Ołeksandr Tarasenko zadebiutował w barwach JKS-u Jarosław w meczu 3 ligi gr. IV w Radzyniu Podlaskim. JKS przegrał wtedy 0-5, a bohater naszego artykułu rozegrał całe spotkanie. Niby fakt mało istotny, ale działacze JKS-u popełnili poważny błąd, a razem z nimi… sędziowie.

By wystąpić w tym spotkaniu Ołeksandr Tarasenko musiał mieć orzeczenie lekarskie o stanie zdrowia, czyli popularną "kartę zdrowia". Pytamy więc go czy miał?

- Nikt mi nie robił żadnych badań przez cały okres gry w Jarosławiu. Przyjechałem do Jarosławia w dzień podpisania kontraktu, podpisałem go i za 2 lub 3 dni już grałem mecz ligowy. Nie było żadnych badań, nikt nie pytał mnie o stan zdrowia. Nic - powiedział nam Ołeksandr Tarasenko.

Podstawa prawna
Ustawa o sporcie z dnia 25 czerwca 2010r.
BEZPIECZEŃSTWO W SPORCIE
Art. 37
Pkt. 1 Zawodnik uczestniczący we współzawodnictwie sportowym organizowanym przez Polski Związek Sportowy jest obowiązany do uzyskania orzecznictwa lekarskiego o stanie zdrowia umożliwiającym bezpieczne uczestnictwo w tym współzawodnictwie.

Pkt. 2 Obowiązek, o którym mowa w ust. 1, spoczywa na klubie sportowym będącym członkiem polskiego związku sportowego, a w przypadku zawodnika kadry narodowej - na Polskim Związku Sportowym.

Okej, takie badania robi się raz na pół roku i są wiążące bez względu na zmiany klubów, dlatego też zadzwoniliśmy do Izolatora Boguchwała z pytaniem kiedy mieli badania zawodników w poprzednim sezonie.
 
- Trzeciego marca. Ale JKS nie dostał od nas jego karty zdrowia - usłyszeliśmy od działaczy Izolatora Boguchwała. Nieźle - pomyśleliśmy. Pytamy, więc Tarasenki.

- I do września nikt nie zrobił Ci żadnych badań?

- Nikt, naprawdę. Nikt się mnie nie pytał o stan zdrowia, nie było żadnego lekarza, niczego…
 

Ubezpieczenie zawodników to obowiązek klubów

O całą sprawę pytamy jednego z działaczy JKS-u Jarosław (nazwisko do wiadomości redakcji ponieważ żaden z działaczy nie życzył sobie, by jego dane były opublikowane). - Nie wiem jeszcze nic, jestem obecnie w pracy, dajcie mi jakieś 20-30 minut - usłyszeliśmy.

Daliśmy. A w międzyczasie zadzwoniliśmy do Sławomira Ferenca, rzecznika prasowego Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

- Czy klub, podczas rejestracji zawodników uprawnionych do gry w ich barwach musi przedstawić jakieś oświadczenia, faktury za ubezpieczenie, potwierdzenia, że ich zawodnicy mają zapewnioną opiekę medyczną w przypadku kontuzji? - zapytaliśmy.

- Kluby sportowe mają obowiązek ubezpieczania swoich zawodników, ale nie muszą przedstawiać nam żadnych dokumentów związanych z takim ubezpieczeniem. Obowiązek ubezpieczenia każdego zawodnika opisany jest w regulaminie przystąpienia do rozgrywek. Jest to obligatoryjne dla każdego klubu - usłyszeliśmy.
 
Każdy klub sportowy ma obowiązek ubezpieczenia swoich zawodników. Cytując Gazetę Prawną: "Zazwyczaj to ubezpieczenie dotyczy następstw nieszczęśliwych wypadków i trwałego uszczerbku na zdrowiu. Wypłata świadczenia przysługuje ubezpieczonemu zawodnikowi. Najczęściej warunkiem objęcia takim ubezpieczeniem jest posiadanie przez zawodnika ważnego zaświadczenie lekarskiego (karty zdrowia sportowca), potwierdzającego zdolność do wyczynowego uprawiania sportu. Grupowe ubezpieczenia dla klubów sportowych proponuje wiele towarzystw ubezpieczeniowych".
 
Pytamy więc czy JKS Jarosław na pewno ubezpieczył Ołeksandra Tarasenko? - Potrzebuję czasu, by na to odpowiedzieć, naprawdę - ponownie usłyszeliśmy w klubie.

Wracamy do historii Ołeksandra Tarasenko. Grał dalej, JKS przegrywał mecz za meczem, w klubie było źle, afera goniła aferę – aż w końcu nastał wrzesień.

Kontuzja w 90. minucie i początek problemów

W dniu 17 września sytuacja pomiędzy byłymi zawodnikami JKS-u Jarosław a zarządem klubu zrobiła się bardzo napięta. Właśnie wtedy pojawił się wspomniany artykuł na Weszło.
 
Kilka dni wcześniej JKS Jarosław przegrał wysoko w Lublinie z tamtejszym Motorem. W ostatniej minucie spotkania Ołeksandr Tarasenko musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. I tutaj rozpoczął się koszmar ukraińskiego pomocnika.

Jeszcze dwa dni później kolano było spuchnięte, ruchy ograniczone, a Ołeksandra zapakowano do samochodu jednego z działaczy JKS-u Jarosław. Razem pojechali do przychodni Asklepios w Rzeszowie na badanie rezonansem.

Rezonans został wykonany prywatnie, w związku z czym zadzwoniliśmy do Asklepiosu z pytaniem o koszt takiego badania. Okazuje się, że to 480 zł (wraz z podaniem kontrastu).

Dzień później, znów ten sam skład w samochodzie, pojechał do Rzeszowa po wyniki. Badanie jednoznacznie wskazało na dosyć popularną wśród piłkarzy kontuzję zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. Zawodnik wraz z jednym z działaczy ponownie zapakowali się do samochodu i wrócili do Jarosławia. Jak wspomina Tarasenko, rozmowa w aucie wyglądała mniej więcej tak:

- Muszę iść teraz do lekarza, do jakiegoś, jestem ubezpieczony w ogóle? Ubezpieczyliście mnie? - zapytał ukraiński zawodnik.

- Spokojnie, załatwimy ubezpieczenie, załatwimy wszystko. Człowiek z zarządu z JKS-u Jarosław pracuje w szpitalu, do niego pójdziesz - odparł działacz jarosławskiego klubu.
 

Jedna operacja prywatnie lub dwie na fundusz

Większości z nas już tutaj zapaliłaby się czerwona lampka w głowie i postawilibyśmy świat do góry nogami, żeby wyjaśnić tą sytuację - ale Ołeksandr spokojnie i cierpliwie czekał (możemy to tłumaczyć tylko tym, że jako przybysz zza wschodniej granicy po prostu nie wiedział, co począć w takiej sytuacji).
 
Zaczął chodzić na zabiegi rehabilitacyjne, m.in. krioterapię (przez 10 dni) i czekał na decyzję JKS-u, co do dalszego leczenia. Dzwonił, pytał - nikt mu nie chciał dać jasnej odpowiedzi. Rozumiemy, że wtedy działacze byli zajęci rozwiązywaniem problemów wspomnianych w artykule na Weszło, a szkoda, bo można było chłopakowi uratować kolano.
 
Udało się to po miesiącu, gdyż Ołeksandr Tarasenko wylądował w końcu u lekarza ortopedy. W dniu 17 października ubiegłego roku pojechał z trenerem Arkadiuszem Baranem do Rzeszowa, do przychodni Pro-Familia na ul. Witolda w Rzeszowie. Przebadał go i zdiagnozował doktor Łukasz Białek – bardzo dobry ortopeda i specjalista od traumatologii narządu ruchu. To był chyba jedyny dobry wybór JKS-u w całej tej historii.

Diagnoza się potwierdziła i pan Białek zaproponował rozwiązanie. Albo jedna operacja, prywatnie, wykonana w szpitalu (niestety, nie znamy ceny takiej operacji w szpitalu Pro-Familia, ale w Polsce to są kwoty od 7 tys. zł w górę), albo operacje na NFZ wykonane dwuetapowo (czyli dwie).

Panowie (trener Baran i Ołeksandr) wrócili do Jarosławia, przedstawili propozycję w klubie po czym padła odpowiedź: „Nie stać nas na prywatną operację”.
 

"Nie jesteś już potrzebny"

 - Okej, to zróbmy na fundusz - stwierdził Ołeksandr i ustawił się w kolejce do leczenia przez NFZ. Termin: kwiecień 2018 (cała akcja działa się w październiku 2017).

- Pojawił się problem, ponieważ po tym jak dostałem informację, że operację można zrobić na fundusz w kwietniu zorientowałem się, że mój kontrakt z JKS-em wygasa w grudniu 2017 roku - stwierdził Tarasenko.
 
- A ja dalej nie wiedziałem, czy jestem ubezpieczony, czy nie i czy mogę zgłosić się do szpitala na operację. Dzwoniłem do klubu, pisałem, nawet kilka razy, od października do grudnia przychodziłem się pytać co dalej, co mam robić – nikt nie raczył odpowiedzieć. Zdecydowałem się na operację na Ukrainie – jest tańsza i mogę ją przejść od ręki. Poinformowałem, więc JKS, że mogę przejść ją nawet w listopadzie, by zrehabilitować się i rozegrać ostatni miesiąc sezonu 2017/2018 w barwach jarosławskiego klubu, jeśli przedłużą ze mną umowę. Dostałem jednak odpowiedź odmowną: "Nie chcemy przedłużać już z Tobą umowy, jesteś nam już nie potrzebny, nie opłaca się to nam.

To jednak nie koniec. Okazuje się bowiem, że Ołeksandr nie dostał zwolnienia od lekarza i w ogóle nie był na L4. Nie był, bo nie mógł być.

- Jedynego lekarza jakiego widziałem w Polsce to pan Białek. Nikogo więcej, a on mi nie wypisywał żadnego L4 - wytłumaczył Tarasenko. - Za każdym razem jednak był ze mną ktoś z klubu i nikt słowem nie powiedział, że taki dokument jest wymagany.

Kontuzjowany od września zawodnik nie jest na L4, czyli klub teoretycznie powinien wypłacić mu całość kwoty za kontrakt. Nie mogliśmy o to nie spytać…

- Nie zapłacili mi ani grosza, odkąd podpisałem z nimi umowę. Właśnie wysłałem do klubu przedsądowe wezwania do zapłaty za 5 miesięcy, od sierpnia do grudnia - powiedział Ołeksandr Tarasenko.

- Czyli jedyna pomoc od JKSu jaką otrzymałeś to prywatne badanie, prywatna konsultacja i tyle? (łącznie ok. 630 zł - przyp. red.) - pytamy.

- Pomogli mi jeszcze przy wynajęciu mieszkania, za które jednak musiałem płacić sam. Nie mogłem płacić, bo po prostu nie miałem z czego i zostałem z niego wyrzucony w listopadzie ubiegłego roku - dodał Tarasenko.

Co zrobi Podkarpacki Związek Piłki Nożnej?

Gdy powstawał ten artykuł (jeszcze w poniedziałek, 15 stycznia) zadzwonił telefon.
 
- PodkarpacieLIVE, słucham?

- Czy z szefem mogę? - odezwał się głos w słuchawce.

Zadzwonił do nas inny działacz jarosławskiego klubu, odpowiedzialny obecnie za sprowadzanie nowych zawodników w JKS-ie  Jarosław. Prośba, była krótka - dać im 2-3 dni czasu na dogadanie się z Ołeksandrem Tarasenką i wyjaśnienia sprawy.
 
- Jeżeli ten artykuł zostanie opublikowany jesteśmy "udupieni" - usłyszeliśmy. Widoków na to, by Tarasenko dogadał się z działaczami z Jarosławia specjalnie nie było (zawodnikowi po prostu skończyła się cierpliwość), ale mimo wszystko zdecydowaliśmy się poczekać licząc, że jednak sprawę uda się załatwić polubownie.
 
Działacze JKS-u Jarosław zapewnili nas, że jeszcze w tym tygodniu pojadą na Ukrainę, by spotkać się z Ołeksandrem Tarasenko i uregulować zaległości. Z naszych informacji wynika jednak, że do spotkania nie doszło, a temat cały czas nie został załatwiony.
 
W sprawę zaangażował się Polski Związek Piłkarzy, który reprezentuje zawodnika w sporze z JKS-em. My więc, zgodnie z umową, publikujemy tekst, który - miejmy nadzieję - popchnie sprawy do przodu.
 
Co zrobi w tej sytuacji Podkarpacki Związek Piłki Nożnej?  Przede wszystkim czekamy na nadzwyczajne posiedzenie komisji licencyjnej, która w końcu na poważnie musi zająć się sprawą JKS-u Jarosław. Ołeksandr Tarasenko nie jest wszak jedynym zawodnikiem, który twierdzi, że nie otrzymał wynagrodzenia za grę w tym sezonie. Dochodzą też wspomniane problemy z ubezpieczeniem (a raczej jego brakiem), co jest jawnym łamaniem regulaminu rozgrywek...

Zobacz także: Komentarz Polskiego Związku Piłkarzy ws. Ołeksandra Tarasenko i JKS-u Jarosław

Czytaj także

Komentarze (66)

Uwaga! Teraz komentarze są domyślnie ukryte, aby poprawić komfort korzystania z serwisu. Kliknij przycisk „Zobacz komentarze”, aby je wyświetlić i dołączyć do dyskusji.