Piotr Krzanowski po powrocie z Irlandii grał w Stali Sanok. Później przeniósł się do Polonii Przemyśl (fot. Tomasz Sowa / archiwum)
Rozmawialiśmy z Piotrem Krzanowskim, obecnie bramkarzem Polonii Przemyśl, kiedyś Stali Sanok czy LKS-u Pisarowce, a także irlandzich Garryfuff FC, Knockavilla Celtic FC, Crosshaben AFC czy ekstraklasowego Cork City FC.
- Mieliśmy niedawno w Warszawie ważny mecz Polska – Irlandia w eliminacjach mistrzostw Europy. Komu pan kibicował?
- Co za pytanie, oczywiście, że biało-czerwonym! Choć Irlandię miło wspominam i chętnie bym tam wrócił.
- Kawał czasu pan tam spędził...
- Sześć lat. A jaki postęp zrobiłem – zawędrowałem z C klasy do ekstraklasy! Ten największy sukces świętowałem w moim ostatnim klubie, Cork City FC i choć nie broniłem, to jednak byłem częścią tej drużyny. Szkoda, że klub nie przedłużył ze mną umowy.
- Był pan słabszy od swojego konkurenta?
- Powiem tak: trenowałem sumiennie przez pięć dni w tygodniu, tymczasem na mecz jechał Irlandczyk, który pojawił się na dwóch zajęciach. Bardzo mnie to bolało. Takie decyzje podejmował irlandzki szkoleniowiec.
- Dobrze się panu żyło w drugim największym mieście Irlandii?
- Świetnie! Spotykałem się z Polakami i tubylcami. Ale wróciłem do kraju i jestem szczęśliwy. My Polacy jesteśmy zbyt dużymi patriotami, żeby wyjeżdżać na stałe. Co innego Irlandczycy. Gdyby ci wszyscy, którzy mieszkają w USA, wrócili do ojczyzny, zatopiliby swoją Zieloną Wyspę (śmiech).
Piotr Krzanowski obecnie gra w trzecioligowej Polonii Przemyśl.
- W Irlandii kombinacyjnej piłki pan nie doświadczył. Wystarczyło popatrzeć na grę reprezentacji, toż to sami rugbyści!
- Dokładnie. Na pierwszym miejscu jest siła i wytrzymałość. Ale co się dziwić, skoro rugby to w Irlandii dyscyplina numer 1. Potem są hurling i futbol gaelicki. Ten hurling to sport narodowy. Bramki zdobywa się w biegu, uderzając kijem ciężką, skórzaną piłeczkę. Trochę to niebezpieczne, bo potrafi ona lecieć 150 km na godzinę!
- To dowodzi, że wyspiarze są jednak nieco inni...
- Ano są. Ale na przykład rugbyści to mega sympatyczne chłopaki. Często się z nimi spotykaliśmy, zresztą w Cork mają bardzo mocną drużynę, taką która bierze udział w europejskich rozgrywkach. I ciekawostka: grający tam znany irlandzki kopacz latał do Polski do lekarzy.
- Zostawił pan w Irlandii znajomych?
- Oj tak, ciągle mnie zapraszają do siebie. Oferują pracę. Na razie jednak wybieram się do Stanów. Mam w New Jersey dwie siostry. Może trochę popracuję przez zimę, zarobię parę dolarów (śmiech). Trener Paweł Załoga się zgodził. Pod warunkiem, że wrócę i w drugiej rundzie pomogę Polonii.
- Niech pan uważa, bo jeszcze pan trafi do MLS.
- Zdziwiłby się pan. Ostatnim razem wybrałem się na testy do Pensylwanii. Pojawiło się tam 55 zawodników z pola i sześciu bramkarzy. Trenerzy byli mną zainteresowani, ale w sumie szczegółów nie dograliśmy. Może tym razem mi się poszczęści?
Rzeszowiak05 2015-10-21 16:52:55
Stal Sanok pozdRRawiamy :)
~anonim 2015-10-22 06:51:13
Skromny to ty jesteś!
prezes 2015-10-23 13:14:29
Grał w Pisarowcach i awansował z drużyną do A klasy, potem wyjechał. Jeszcze do nas wróci, zobaczycie.
naturalny 2015-10-23 22:26:02
ale czereśniak
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.