2025-03-19 19:12:00

Marcin Wołowiec: Trzeba umieć się zmierzyć z porażką i wyciągać wnioski

fot. Sokół Kolbuszowa Dolna
fot. Sokół Kolbuszowa Dolna

- W dzisiejszych czasach dodatkowy, indywidualny rozwój zawodnika jest obszarem, z którego sportowcy powinni korzystać. Skoro kluby nie mają takich możliwości, to nie powinniśmy tego blokować. Uczmy dzieci i młodzież wygrywać, uczmy ich, jak radzić sobie z porażkami i kryzysami – mówi Trener Roku najwyższej ligi na Podkarpaciu w 2024 roku, wieloletni szkoleniowiec grup młodzieżowych w Stali Rzeszów, a obecnie trener Sokoła Kolbuszowa Dolna, Marcin Wołowiec.

Nowe wyzwanie w Kolbuszowej Dolnej

- W październiku 2023 roku objął Pan funkcję trenera pogrążonego w kryzysie Sokoła Kolbuszowa Dolna. Czy długo zastanawiał się Pan nad objęciem tego stanowiska, patrząc przez pryzmat wcześniejszej pracy w Nisku?

- Rozmowa z prezesem Skowrońskim była konkretna, choć jak to bywa w tej branży, chwilę trwało, zanim wyjaśniliśmy pewne kwestie dotyczące współpracy. Jako trener nie mogę zapomnieć chwil, które przeżyłem w Sokole Nisko. Darzę sympatią wszystkich zaangażowanych w ten klub ludzi i życzę im samych sukcesów, stabilizacji i radości z tego, co robią. Pracowałem tam trzy miesiące, przejmując zespół w trudnym momencie. Nie chcę się tłumaczyć, byłem świadomy, czego się podejmuję. Widziałem w szatni ogromną chęć walki o utrzymanie i wiarę w sukces. Niestety, nie udało nam się.

Sokół Nisko szybko jednak wrócił do IV ligi i dziś prezentuje się naprawdę ciekawie. Kadra jest szersza, co mnie bardzo cieszy, bo widać, że zarząd wyciągnął wnioski. Dla mnie to było cenne doświadczenie – czasem trzeba chłodniej spojrzeć na własne możliwości i umiejętności, nie robić z siebie "superbohatera". Spadek to smutne przeżycie, ale trzeba umieć się z nim zmierzyć. Najważniejsze, by mieć czyste sumienie, dając z siebie wszystko w walce sportowej.

Wracając do kolejnego Sokoła w mojej przygodzie z piłką nożną, sytuacja była podobna, z tą różnicą, że kadra była nieco szersza, a w przerwie zimowej mieliśmy możliwość jej uzupełnienia. Jak widać, umieliśmy to wykorzystać.

Wnioski po pracy w Sokole Nisko

- Czy w tamtym momencie nie zweryfikował Pan dokładnie kadry Sokoła Nisko i tego, z jakim materiałem ludzkim będzie Pan pracować, czy może chodziło o inne aspekty?

- Dokładnie o to chodziło. Chyba za bardzo wierzyłem w swoje umiejętności, które okazały się niewystarczające w danym momencie. Ci zawodnicy, którzy byli w szatni, naprawdę dawali z siebie wszystko. Niestety, to nie wystarczyło, ale taki jest sport. Najważniejsze, że klub szybko zareagował i wrócił do ligi.

- Pan także szybko wyciągnął wnioski, przez co stał się jeszcze bardziej doświadczonym trenerem, który przyjmując zespół z Kolbuszowej, zrobił większe rozeznanie?

- Tu nie chodzi o większe rozeznanie. Podejmując rozmowę, dowiaduję się od prezesa, na czym stoi zespół, i albo działamy, albo grzecznie dziękuję. Śledziłem poczynania w IV lidze i wiedziałem, że Sokół Kolbuszowa Dolna ma potencjał na wysokie miejsce w tabeli, ale coś się zacięło i nie punktowali.

Moje przyjście nie spowodowało nagłego przypływu punktów, ale udało się zaszczepić nowego ducha walki, zmienić podejście zawodników i wprowadzić nowe standardy funkcjonowania klubu. Na wiosnę byliśmy już nieco innym jakościowo zespołem.

fot. Sokół Kolbuszowa Dolna FB

Nowe podejście w Kolbuszowej Dolnej

- Od początku wiosny 2024 Sokół zaczął punktować bardzo regularnie, stając się drugą drużyną pod tym względem w rundzie wiosennej sezonu 2023/2024. Czy najważniejsze do poprawy były aspekty mentalne, i od tego rozpoczął Pan budowę drużyny znad Nilu?

- Nie, zaczęliśmy od poprawy gry w obronie. Pracowaliśmy intensywnie nad tym aspektem, a mentalność zawodników wróciła, gdy na własnej skórze zobaczyli efekty pracy na treningach. Mieliśmy 1,5 miesiąca na szybką zmianę, by zdobyć kilka punktów przed przerwą zimową, i to udało się zrealizować, choć kosztowało to trochę zdrowia i kontuzji.

Praca nad defensywą kluczem do sukcesu

- Będący już w klubie Kacper Drelich i Patryk Tetlak ułatwili Panu poprawę gry defensywnej, a po przyjściu w przerwie zimowej Volodymyra Khorolskiego defensywa stała się jeszcze mocniejsza?

- Poprawić grę w obronie musieli wszyscy, nie tylko zawodnicy grający w tej formacji. Pracowaliśmy nad tym, aby obrońcy i bramkarz mieli jak najmniej pracy, a ich energia mogła być wykorzystana w ataku. Zmieniliśmy podejście do gry defensywnej jako cały zespół. Napastnicy zaczęli skutecznie wywierać presję na przeciwniku, pomocnicy dołączyli do tej pracy, a linia obrony funkcjonowała skuteczniej. Jeśli masz w zespole napastników, którzy potrafią "presować" od góry, to można być dumnym z nawyków defensywnych całego zespołu. Faktem jest, że przyjście Włodka Khorolskiego bardzo pozytywnie wpłynęło na drużynę. Poza umiejętnościami czysto piłkarskimi potrafił także kierować działaniami ofensywnymi, co pozwoliło nam rozwijać się jako zespół grający szybki, otwarty futbol.

Wzmocnienia i nowe standardy gry

- Prezes Skowroński i sztab ludzi wokół klubu zapewnił trenerowi odpowiednie narzędzia do budowania w spokoju sukcesu jakim niewątpliwie dla takiego klubu jak Sokół Kolbuszowa Dolna byłby teoretyczny awans do trzeciej ligi?

- Z pewnością jest to sytuacja nowa dla wszystkich. Do tej pory w Kolbuszowej Dolnej nikt nie myślał o tym, że może tu być coś więcej niż 4 liga, a tu proszę. Zespół zaczął grać skuteczniej, niektórzy twierdzą, że nawet widowiskowo. To nas cieszy najbardziej, a szansa na awans jest tego efektem. Ale spokojnie, chłodzimy jednak głowy i nie dajemy się ponieść niepotrzebnym emocjom.

Wiemy, że jest sporo grania, że przeciwnicy są bardzo mocni i zdeterminowani. Trzeba przyznać, że Prezes Skowroński bardzo się zaangażował i pomagał w pozyskiwaniu nowych zawodników, abyśmy mogli grać na wysokim poziomie. Wszyscy jesteśmy zmobilizowani, żeby wygrywać.

- Ligowi rywale również wzmocnili swoje kadry wartościowymi zawodnikami – zachowanie koncentracji i chłodne podejście w każdym spotkaniu będzie najważniejszym elementem walki o tytuł? Sokół wydaje się bardzo wyrachowaną drużyną, co pokazuje cały ostatni rok, gdzie zdobyliście największą ilość punktów na Podkarpaciu.

- Najważniejszym elementem w walce o pierwsze miejsce zawsze jest determinacja, a do tego dochodzi mnóstwo innych czynników, które powinny ze sobą współgrać jak choćby brak kontuzji, żółtych i czerwonych kartek, wiara, systematyczność, poziom mentalny, cierpliwość i sporo innych. Wyrachowanie to również element walki, który cechuje drużynę mądrą, nie taką, która popada w skrajne emocje. Pracujemy nad tym właśnie.

fot. Sokół Kolbuszowa Dolna FB

Odejście Michała Musika

- Z klubu odszedł Michał Musik, który dzięki pracy całego zespołu strzelił dużo bramek w rundzie jesiennej, lecz do zespołu dołączyli bardzo doświadczeni napastnicy Patryk Zieliński oraz Łukasz Siedlik – dziś Pana zespół jest trudniejszy dla swoich rywali w rozczytaniu?

- O tym, że Michał może odejść wiedzieliśmy już dość wcześniej. Bardzo się cieszę, że potrafiliśmy odbudować zawodnika, na którym w pewnym momencie postawiono krzyżyk. Ja go znam od dziecka i wiedziałem, że jak dostanie porcję zaufania, to szybko nagroda do nas wróci. Może gdyby ktoś wcześniej zauważył i dobrze ocenił jego możliwości, to rezerwy Stali Rzeszów grałyby z powodzeniem w 4 lidze. No cóż, było minęło.

Niech kopie gole na wielkich stadionach, a wiem, że o Sokole z Kolbuszowej Dolnej na pewno nie zapomni. Nasza postawa i miejsce w tabeli sprawiło, że mogliśmy rozmawiać z zawodnikami jakościowymi i wierzę, że przyjście Patryka oraz Łukasza podniesie jeszcze bardziej nasze możliwości ofensywne. Mamy spore pole manewru, dlatego pracujemy tak, aby umieć poruszać się w różnych ustawieniach oraz rotować zawodników. To na pewno daje nam więcej rozwiązań.

- Wracając do Michała – jego determinacja, cierpliwość, ciężka indywidualna praca oraz zaufanie w jego umiejętności musiało zaprocentować?

- Czy Michał był zdeterminowany? Nie wiem, na pewno był przytłoczony tym, jak odbierana była jego osoba w poprzednim sezonie. Ktoś mu podciął skrzydła, ale na szczęście nie obciął. Zmienił środowisko, dojrzał, pokazał swoje nietuzinkowe umiejętności i pykło. Cały klub jest dumny z tego, że mógł się u nas odbudować. Ja go chciałem do Kolbuszowej już poprzedniej zimy, kiedy wrócił do Rzeszowa z Wiązownicy, ale wiadomo, jak to jest, wychowankom zależy najbardziej, liczył na choćby treningi z pierwszą drużyną, a nie grał nawet w rezerwach. Życie.

- Polski system szkolenia od pewnego czasu generuje bardzo jednolitych zawodników? Zauważa ten problem trener wśród „młodych”?

- Polski system szkolenia z pewnością się zmienił na przełomie ostatnich lat. Według mnie na lepsze. Jednak nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc nie będę się wymądrzał. Gdybym był, to pewnie miałbym jakiś wpływ na kształtowanie choćby młodej kadry trenerskiej, ale robią to inni fachowcy. Nam się może wydawać, że szkolimy lepiej, młodzieżowe reprezentacje są widoczne na arenach międzynarodowych, mówi się o obiecujących nastolatkach. Dajmy chwilę, dorosną, wtedy będzie można weryfikować. Dzisiaj, póki co skupiam się na pracy w 4 lidze podkarpackiej, w której na palcach jednej ręki możemy policzyć zespoły liczące się w walce o najwyższe cele, które skutecznie posiłkują się młodymi polskimi zawodnikami.

- W swojej przeszłości zakazywał trener swoim podopiecznym na treningi poza klubem? Bo duża część trenerów w Polsce to robi.

- Zakazywałem, jeśli to miało kolidować z zajęciami naszej drużyny, ale szczerze mówiąc nie pamiętam wiele takich sytuacji. Natomiast nigdy nie miałem problemu z tym, żeby zawodnik dodatkowo coś robił, czy to praca z trenerem personalnym, czy trening indywidualny, czy futsal w przerwie między treningami. Nie mam z tym problemu, nie na tym poziomie, na którym obecnie pracuję. Reaguję jednak, gdy jakiś przemądrzały trener przygotowania motorycznego mówi zawodnikowi, co ma robić na treningu z zespołem, a czego nie robić bez konsultacji ze mną. Na takie rzeczy chyba nikt sobie nie pozwala. Uważam, że w dzisiejszych czasach dodatkowy, indywidualny rozwój zawodnika jest obszarem, z którego sportowcy powinni korzystać. Skoro kluby nie mają takich możliwości, to nie powinniśmy tego blokować.

- Widział trener wielu młodych adeptów piłki nożnej w swojej dotychczasowej pracy – kto zrobił największe wrażenie, a po kim spodziewał się Pan, że zrobi większą karierę?

- Nie będę operował nazwiskami, choć akurat jeden zawodnik sam rzuca się na myśl. To oczywiście Dominik Marczuk. Zdeterminowany chłopak, który dostał szansę od losu, trafił na świetnych ludzi i wykorzystuje to. Przykład skromności (nie wiem, jak teraz), z marzeniami, które spełnia. Niestety, w tę drugą stronę mógłbym mnożyć przykłady. Chłopaków z dużym talentem lub z nieco mniejszym talentem, ale za to z fantastycznymi warunkami motorycznymi było bardzo wielu. Niektórym brakło szczęścia, innym cierpliwości, kolejni olali sprawę, a część się nawet pogubiła.

Talenty znikają masowo, nie potrafimy ich utrzymać. Świat poszedł w tę stronę, że jeśli dla młodego sportowca nie ma czegoś szybko i dużo, to szkoda czasu na poświęcenie się jemu. Widzę na co dzień młodych zawodników, którzy poświęcają wszystko, co mają, żeby grać jak najlepiej w dobrych zespołach, ale brakuje umiejętności. I oni widzą rówieśnika, który z piłką wyczynia cuda, gra pięknie i skutecznie wiedząc, że opuszcza treningi, że nie do końca prawidłowo się prowadzi, że nie rozstaje się z telefonem. W zdecydowanej większości nie ma opcji, że coś osiągnie.

- W Polsce często mówi się, że piłka młodzieżowa to nie gra o wynik, co dla mnie nie jest do końca jest zrozumiałe. Czy nie uważa trener, że od U13 powinno się zwracać nad ten aspekt także już uwagę może nie najważniejszą, ale istotną, aby przygotowywać zawodników do gry w piłce seniorskiej która zaczyna się od piętnastego roku życia dla wyróżniających się zawodników? Ponieważ tam znaczącym punktem odniesienia jest właśnie wynik drużyny.

- Oczywiście, że tak. Sport to rywalizacja i zgadzam się, że w tych najmłodszych grupach ten wynik nie musi być jakoś wyraźnie podkreślany, ale od pewnego wieku i niech to będzie te 12-13 lat powinien być dość istotny. Ale podkreślę coś bardziej, wynik nie powinien być kluczowy w ocenianiu danego trenera pod kątem jego pracy. Dla mnie wynik jest ważny, zawsze mnie mobilizował do wytężonej pracy, aby nie spaść poniżej pewnego poziomu. Jestem jednak tylko człowiekiem i czasami dobry wynik usypiał moją czujność, tak też jest pewnie z innymi.

Natomiast brak wyniku powoduje zwątpienie, nie każdy potrafi z tym walczyć. Brak wyniku daje pole do popisu prezesom, dyrektorom sportowym, dyrektorom akademii, koordynatorom. Bardzo szybko eliminuje się trenerów, bo nie osiąga wymaganego wyniku. A trener, nawet najlepszy nie zawsze ma warunki do tego, żeby wygrywać, nie zawsze też materiał ludzki, z którym pracuje daje gwarancję sukcesu. No taki jest sport. Podsumowując, uczmy dzieci i młodzież wygrywać, uczmy ich jak radzić sobie z porażkami i kryzysami. Ja widzę światełko w tunelu, PZPN mocno podkręcił proces i kontrolę szkolenia. Na efekty musimy jednak poczekać.

fot. Konrad Kwolek

- Zdobył Pan nagrodę za Trenera roku IV ligi 2024 na Podkarpaciu, zaskoczenia nie mogło być żadnego po takich ostatnich dwunastu miesiącach. Która z innych nagród zaskoczyła trenera bardziej – Drużyna Roku czy Młodzieżowiec?

- Zaskoczeniem byłoby, gdyby Sokół Kolbuszowa Dolna tej nagrody nie otrzymał, mówię to z pełną odpowiedzialnością. Akurat w 2024 roku byliśmy bezkonkurencyjni, ale proszę pamiętać, że Pogoń – Sokół Lubaczów był w tej lidze tylko pół roku. Dlatego nie był brany pod uwagę. Wybór pomiędzy Patrykami w kategorii Młodzieżowiec Roku był niewątpliwie trudny i pewnie różnica głosów nie była duża, nagrodę zdobył Patryk Cyganowski, a Patryk Szczurek musiał się obejść smakiem. I mam nadzieję, że tej nagrody już nigdy nie dostanie! Bo wierzę, że to jego ostatnie pół roku na tym poziomie rozgrywkowym. Dzisiaj jest moda na transparentność i ciekawie by było, gdyśmy znali wszystkich członków kapituły, a jak już oddali swoje głosy, to w ogóle byłoby ekscytująco.

- Zaskoczyły Pana wybory kapituły w niektórych kategoriach? Mnie tak.

- Tak, miałem nadzieję, że wieloletni wysiłek Prezesa Andrzeja Skowrońskiego zostanie doceniony. Mozolnie przez wiele lat tworzył w Kolbuszowej Dolnej coś, co w 2024 roku zaowocowało bardzo wyraźnie, o jego Klubie zaczęło się mówić głośno, wyniki przyszły, młodzież się rozwija, obiekt również (no, może nie budynek), to było dla mnie jedyne zaskoczenie. Kiedyś Prezes Olek taka nagrodę odbierze i będzie musiał z tej okazji zorganizować dużego grilla.

Rozmawiał toniaasz

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie Kod captcha =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij