Na zdjęciu Waldemar Warchoł, trener KS-u Wiązownica (fot. Grzegorz Gajdzik)
- Praca trenera sprawia mi dużo satysfakcji i tu mogę już swoje wizje z głowy przelewać na boisko - mówi Waldemar Warchoł, pierwszy trener KS-u Wiązownica, a także autor największej publikacji książkowej w Polsce poświęconej treningowi sportowemu.
- W którym momencie życia zdecydował Pan, że najlepiej odnajdzie się w piłce nożnej jako trener?
- Jak każdy młody chłopak marzyłem o tym, żeby grać w piłkę. W moich czasach graliśmy na podwórku, wioska na wioskę, nie mieliśmy trenerów, szkolenia, ani warunków takich jak dzieciaki mają dzisiaj. Nikt z moich rówieśników nie grał później zawodowo w piłkę. Ja bardzo wcześnie zdałem sobie sprawę, że piłkarzem nie będę, a kopanie po A-klasach nie było czymś co chciałem robić. Już w wieku 14 lat wiedziałem, że będę chciał iść na studia na AWF, a że kochałem piłkę to postanowiłem, że będę trenerem. Pierwsze kroki w tym zawodzie zacząłem stawiać w wieku 19 lat.
Na marzenia dzieciaka o byciu piłkarzem nie miałem wpływu, ale na to, żeby w przyszłości być dobrym trenerem - tu już wszystko leżało w moich rękach. I tak się zaczęło. Zaraz po studiach zacząłem pracę z seniorami prowadząc rezerwy Sokola Nisko w A-klasie, a po 10 latach wylądowałem w 3 lidze I pracuje na to, żeby w kolejnych latach piąć się w tym zawodnie wyżej.
Waldemar Warchoł: Niektórzy śmiali się ze mnie, że maluje w klubie ściany
- Początki w świecie trenerskim w Polsce nie należą do najłatwiejszych. Na początku przygody trenererskiej musisz być w klubie nie tylko trenerem, ale często pomagać w organizacji klubu...
- Zgadza się. Oczywiście każdy chciałby pracować w warunkach, gdzie wszystko funkcjonuje na najwyższych poziomach. Jeśli chcesz kiedyś pracować w Ekstraklasie, to teraz pracuj tak, jak byś pracował w Ekstraklasie, nie zależnie od tego w jakim klubie jesteś.
Jestem perfekcjonistą i staram się wyznaczać sobie wysokie standardy pracy, bo to też rozwija mnie jako trenera. Oczywiście, na początku musisz być dobrym organizatorem, wykazywać się inicjatywą i kreatywnością, żeby tuszować niedoskonałości miejsca w którym pracujesz.
Dobra organizacja pracy, przygotowany trening, analiza, szukanie możliwości do tego, żeby stworzyć zawodnikom profesjonalne miejsce pracy, w którym dobrze będą się czuć, rozwijać i chętnie przychodzić na trening. To zadanie każdego trenera niezależnie od poziomu, na którym pracuje. Mam cenną zasadę w życiu: 1 zawsze jest lepsze niż 0, więc nawet drobna zmiana na plus, robi różnicę. Ale wymagania, zawsze zaczynam od siebie.
- Początek przygody na Podkarpaciu nie był łatwy. Trafił Pan do Polonii Przemyśl, klubu mocno rozpoznawalnego w tej części kraju, jednak w sporym kryzysie. To był dobry chrzest bojowy?
- Na pewno, praca w Przemyślu nie należała do najłatwiejszej, ale była to doskonała szkoła trenerska. Polonia to w mojej ocenie klub, który swoją historią i tradycją zasługuje na wszystko co najlepsze. Nie ma co ukrywać, że kiedy przychodziłem do Przemyśla był to klub bardzo zaniedbany, a w środowisku krążyły o nim nieciekawe opinie.
Starałem się zrobić wszystko, żeby stadion, budynek klubowy, media społecznościowe i przede wszystkim drużyna przywracały utracony blask tego klubu. Niektórzy śmiali się ze mnie, że maluje w klubie ściany, chodzę ze zraszaczami, żeby boisko nie wyglądało jak stepy akermańskie czy jeżdżę na kosiarce, ale uważam, że 1 jest lepsze niż 0.
Polonia to duża marka, są wokół niej kochający klub kibice i zawodnicy. Niestety jak wiele klubów w Polsce, Polonia jest wizytówką ludzi, którzy nią zarządzają. "Lonia" zawsze będzie bliska mojemu sercu. Trzymam kciuki za zawodników, którzy ten klub kochają i za to, żeby kiedyś, ten klub był nie tylko wizytówką Przemyśla, ale też podkarpackiej piłki.
Waldemar Warchoł: Wychodząc w góry nie warto robić tego w klapkach
- Praca w niższych ligach uczy pokory?
- Każda praca uczy pokory. Trzeba wierzyć w siebie, znać swoje mocne strony, ale też pamiętać, że wychodząc w góry nie warto tego robić w klapkach. Myślę, że najbardziej uczy radzenia sobie z problemami. Myślę, że praca w Przemyślu, zmieniła też mnie jako trenera.
Wcześniej po przegranych meczach lepiej było ze mną nie rozmawiać, bardzo nosiłem w sobie porażki. Teraz wiem, że nie da się wygrać wszystkiego, a przegrana to tylko stała, cześć procesu. Jeśli zrobimy z zawodnikami wszystko, żeby wygrać, i dobrze przygotujemy się do następnego meczu, to nawet w przypadku przegranej łatwiej Ci zaakceptować to, że przeciwnik był od nas lepszy. My mamy za tydzień kolejną szansę na to, żeby dobrze wykonać swoją pracę.
- Obecnie pracuje Pan chyba w lepszych warunkach, w porównaniu do Przemyśla czy Limanowej. To także przykłada się na efektywność pracy stricte w aspektach trenerskich?
- Na pewno, w Wiązownicy mamy duży komfort treningu na bardzo dobrych boiskach. Zarówno płyta główna Jak i boisko ze sztuczną nawierzchnią, to na pewno rzeczy, których mogą nam pozazdrościć inne drużyny. No i przede wszystkim w drużynie jest więcej jakości piłkarskiej i doświadczenia, a to przekłada się na efektywność jakość i intensywność treningu. Jako trener mogę nie tylko więcej wymagać od zawodników, ale też w większym stopniu rozwijać naszą grę poprzez dobór środków treningowych.
Ważne jest też to, że codziennie mam do dyspozycji cala kadrę i mogę planować pracę bez ograniczeń jeśli chodzi o ilość jednostek treningowych. W Polonii, też staraliśmy się trenować niemal codziennie, jednak tam, musiałem się liczyć z tym, że cześć zawodników grę w piłkę musiała godzić z pracą zawodowa, często na nocne zmiany. W Wiązownicy nie możemy narzekać na warunki do pracy, ale oczywiście zawsze są obszary, w których możemy rozwijać się jako klub i drużyna.
- W Wiązownicy stawiacie na mieszankę młodości z ligowym doświadczeniem. Poziom 3 ligi to lepszy kierunek dla młodych zawodników niż gra Centralnej Lidze Juniorów?
- Oczywiście, że tak. Uważam, że dla młodego zawodnika, który ma 17 czy 18 lat gra w CLJ to droga do nikąd. Oczywiście nie każdy znajdzie miejsce w 3 lidze, ale 4 liga również daje dużo większe możliwości rozwoju. W piłce seniorskiej, gra jest dużo szybsza, intensywniejsza nie tylko pod kątem biegania, ale przede wszystkim podejmowania decyzji. Tu wszystko dzieje się szybciej.
Młodzi zawodnicy często w testach motorycznych dorównują lub przewyższają zawodników nawet na poziomie Ekstraklasy, ale kiedy wpuścimy ich do gry, to różnice widać od razu. To co dawało przewagę w juniorach, nawet na poziomie CLJ, już nie wystarcza. Proces odbierania, przetwarzania i podejmowania decyzji jest dla wielu zbyt szybki.
W Wiązownicy jest jasny model funkcjonowania. Klub chce ogrywać młodych zawodników, co widoczne jest w kadrze. Połowa zespołu to zawodnicy z rocznika 2005 lub młodsi, a Ci „starsi” w większości kręcą się między 20 a 23 rokiem życia. Na wiosnę będziemy mieli kadrę jedną z najmłodszych w lidze.
Waldemar Warchoł na zdjęciu jeszcze w barwach Polonii Przemyśl (fot. Grzegorz Gajdzik)
Zawodnicy wiedzą bardzo dużo. Trzeba tylko pozwolić im mówić
- Jak istotną rolę w Wiązownicy odgrywa Pro Junior System?
- To, że stawiamy na młodzież przekłada się również na wynik w Pro Junior System, gdzie po rundzie jesiennej zajmujemy 2. miejsce. I to nie jest tak, że na siłę wciskamy do pierwszej jedenastki młodych osłabiając zespół. Zawodnicy tacy Jak Daniel Cieśla, Wesley Omuru, Kornel Rębisz stanowili ważne ogniwo i często dawali nam kluczowe bramki czy asysty. Liczę, że na wiosnę będzie ich jeszcze więcej i to też przełoży się na rywalizacje w zespole, praktycznie na każdej pozycji.
Chcemy grać młodzieżą, ale nie ma nic za darmo, i każdy musi ciężko pracować na swoje szanse. W Przemyślu również w pierwszym składzie graliśmy czterema czy nawet pięcioma zawodnikami z rocznika 2005 i wysoko wygraliśmy klasyfikację Pro Junior System. Cieszę się, że mogę jako trener dołożyć cegiełkę do ich rozwoju i liczę, że odwdzięczą się zaangażowaniem, ciężką pracą i dobrą grą.
- Czy uważa Pan, że w dzisiejszych czasach komunikacja interpersonalna to jedna z najważniejszych cech dobrego trenera?
- W każdym zawodzie, gdzie współpracujesz z grupą ludzi, komunikacja jest kluczem. Czasem za dużo mówię, ale jako trener staram się coraz więcej słuchać. Szukam inspiracji w spostrzeżeniach zawodników, bo oni wiedzą bardzo dużo. Trzeba tylko pozwolić im mówić.
Nie na darmo mamy tylko jedne usta, ale dwoje oczu i uszu. Komunikacja i przepływ informacji pozwalają budować lepsze relacje z zawodnikami, a im lepsze mamy relacje, tym przyjemniejsza jest nasza praca. Myślę, że kluczem jest bycie normalnym, dobrym człowiekiem i to, żeby nie grać "szefa". Jestem jaki jestem, nie każdemu to musi pasować, ale wiem, że nie warto udawać kogoś innego.
- Do tej pory trenerowi łatwiej przychodziły w piłce zagadnienia taktyczne, czy właśnie ta komunikacja międzyludzka?
- Myślę, że jako otwarty człowiek z natury, zawsze łatwo przychodziło mi nawiązywanie relacji. Komunikacja nie jest umiejętnością wrodzoną i trzeba się jej uczyć i rozwijać. Tak samo jest z kwestiami taktycznymi. Myślę, że dużo w temacie taktycznym dała mi praca w Wigrach Suwałki, bo trener Szulczek jest trenerem, który kładzie duży nacisk na organizację gry i analityczne spojrzenie na piłkę. Po jej zakończeniu miałem trochę wolnego czasu i wykorzystałem go, żeby zdefiniować swój model gry i rozwinąć się w obszarze taktycznym, analizy gry i wdrażania swoich pomysłów przez dobór środków treningowych.
Na pewno dużym wyzwaniem jest analiza na gorąco, tego co dzieje się na boisku. Zdecydowanie lepiej dostrzegam to kiedy stoję przy linii jako trener, niż kiedy pracowałem jako asystent. Zarówno w kwestii komunikacji jak i aspektów taktycznych dalej mam dużo do ogarnięcia. Czasem powiem coś głupiego, łatwo się irytuję i czasem, chociaż na szczęście nie zbyt często, nie trzymam ciśnienia. Na pewno taktycznie z każdym tygodniem pracy jest lepiej. Do każdego meczu chcemy być dobrze przygotowani, również pod kątem organizacji gry. Teraz w okresie przygotowawczym mamy bardzo dużo czasu, żeby rozwijać nasz model gry i utrwalać zasady, które pozwolą nam lepiej wykorzystywać potencjał drużyny.
"Mental" jest bardzo ważnym obszarem w sporcie
- Co skłoniło trenera do stworzenia projektu „Gotowy do Gry”?
- Brak literatury w temacie przygotowania motorycznego w języku polskim. Teraz tych pozycji jest coraz więcej, głównie polskich wydań publikacji zagranicznych. Przez długi czas organizowałem w całej Polsce szkolenia dla trenerów w tematyce przygotowania motorycznego i czułem potrzebę stworzenia takiego podręcznika. „Gotowy do gry” to 3 części, czyli łącznie ponad 900 stron najnowszej wiedzy z zakresu treningu sportowego, planowania i kontroli obciążeń, regeneracji i optymalizacji formy sportowej.
Oczywiście wykonałem tu ogromną pracę jeśli chodzi o research badań, publikacji i materiałów, przetłumaczyłem, zredagowałem, tak, żeby przekaz był jasny i prosty, i wydałem w przyjemny dla oka sposób. Cieszę się, że te książki pomagają trenerom różnych dyscyplin, sportowcom, fizjoterapeutom czy nawet rodzicom młodych sportowców.
Sam korzystam z nich kiedy potrzebuje znaleźć jakieś informacjie. No i nadal na polskim rynku to jedyny tak obszerny pod względem tematycznym podręcznik o treningu sportowym, obejmujący wszystkie zagadnienia i pozwalającym uzupełniać wiedzę, dzięki bardzo obszernym materiałom źródłowym. Chciałbym mieć te książki jak byłem na studiach (śmiech)
- Dochodziły trenera słuchy, że nawet trener Rakowa Częstochowa, aktualnego mistrza Polski, Dawid Szwarga sięgał po pańskie książki?
- Nie wiem czy trener Szwarga sięgał po "Gotowego do gry”, ale jeśli tak, to jest to na pewno dla mnie duża satysfakcja i cieszę się, że jestem autorem publikacji, po którą sięgają trenerzy pracujący na najwyższym poziomie. Wiem, że jest kilku trenerów, którzy mieli styczność z moimi publikacjami, m in. Dawid Szulczek czy Rafał Ulatowski. Jest to na pewno satysfakcja dla każdego autora.
- Polskim zawodnikom często brakuje mentalności piłkarskiej?
- Ciężko tak jednoznacznie powiedzieć czego brakuje polskim piłkarzom i wszystkich wrzucić do jednego worka. Pracowałem z takimi zawodnikami, którzy aspekt mentalny mieli na bardzo wysokim poziomie, ale też z takimi, którym głowa nie dojeżdżała do umiejętności piłkarskich. "Mental" jest bardzo ważnym obszarem w sporcie. Myślę, że tu jest kilka kwestii.
Po pierwsze - wiara we własne możliwości, radzenie sobie z niepowodzeniami, charakter do rywalizacji, pokora czy cechy przywódcze. Po drugie - bardzo ważne jest środowisko w jakim dorastamy, bo ono tworzy nasz charakter i "wgrywa" nam pewne systemy do głowy. Jeśli całe życie słyszysz, że jesteś niewystarczająco dobry, to zaczynasz w to wierzyć i podświadomie się z tym zgadzasz. Po jednych, niepowodzenia czy krytyka, spływa jak po kaczce, a innych dołuje.
Nie bez znaczenia jest też genetycznie uwarunkowany temperament i biochemia mózgu, które określą zachowania czy działania, w których czujemy się komfortowo, a w których nie. Myślę, że ogólnie problem z mentalnością mamy jako społeczeństwo, a wpływ na to miała nasza historia. Bez wątpienia głowa odgrywa w sporcie, a zwłaszcza w piłce nożnej, kluczową rolę. Najlepsi trenerzy na świecie podkreślają, że piłka nożna to ok. 30% taktyka, a 70% "mental".
- Polscy trenerzy zrobili krok do przodu, jeżeli chodzi właśnie o walory mentalne? Ja uważam, że pokolenie młodych trenerów tak...
- Z całą pewnością. Musimy pamiętać, że młodzi trenerzy, którzy teraz zaczynają robić coraz więcej hałasu w polskiej piłce, jak chociażby Dawid Szulczek, Dawid Szwarga czy Adrian Siemieniec, pracują z "pokoleniem Z", a za chwilę do gry wejdzie 'pokolenie alfa", chłopaków urodzonych po 2010 roku.
Myślę, że młodzi trenerzy lepiej rozumieją wymagania pracy z tymi pokoleniami, bo my jesteśmy gdzieś trochę po środku. Wychowani w latach 90-tych, na przełomie rewolucji technologicznej i pokolenia millenialsów, którzy mają nieco inne spojrzenie na świat. Może dlatego jest nam łatwiej zaadaptować się do pracy z nimi. Łatwiej nam jest zrozumieć ich świat i złapać odpowiedni poziom komunikacji. Nie jest to wielkim odkryciem, że chyba największa różnica pokoleniowa jest właśnie w głowie.
- Kto jest trenerskim autorytetem dla Waldemara Warchoła?
- Z różnych względów jest ich kilku. Absolutny top to jednak Alex Ferguson. Przeczytałem 4 lub 5 książek o tym trenerze i jest fascynujące to, w jaki sposób zarządzał przez ćwierć wieku jednym z największych klubów na świecie, tworząc jego sukcesy i stając się żywą legendą.
Drugim, którego bardzo cenię jest Jose Mourinho. O nim też przeczytałem masę książek, i choć nasze wizje gry się różnią, to moim marzeniem jest pojechać do niego na staż i z nim porozmawiać.
Kolejnym jest Jurgen Klopp. Pisałem pracę magisterską, w której analizowałem jego Dortmund, który w 2012 grał w finale Ligi Mistrzów. Myślę, że trenersko jest mi najbliżej właśnie do niego. Oczywiście tych inspiracji jest więcej. Pep Guardiola, Roberto de Zerbi czy Ruben Amorim, pokazują swoimi zespołami, dlaczego można zakochać się w piłce nożnej. Ostatnio przyglądam się też pracy Xaviego Alonso w Bayerze Leverkusen.
- Trener Jurgen Klopp mówił, że jako piłkarz nigdy nie udało mu się przenieść na boisko tego, co miałem w głowie. Jak sam twierdził, miał nogi na piątą ligę, ale umysł na poziomie dużo wyższym. Podobnie jest u Pana?
- Nie wiem. Może coś w tym jest. Ale tak jak mówię, ja kopałem piłkę, bez trenerów, którzy mogli mi pokazać i wytłumaczyć jak to się robi. Uważam, ze motorycznie miałem ogromny potencjał. A jak zacząłem szukać na boisku innych atutów, np. poprzez szukanie wolnych przestrzeni, wiązanie obrońcy czy ruch na wolne pole, to miałem takie odczucia, że jako napastnik jest mi coraz trudniej grać na tak niskim poziomie bo nie rozumiem się z kolegami, a na grę na wyższym, nie miałem szans. Teraz praca trenera sprawia mi dużo satysfakcji i tu mogę już swoje wizje z głowy przelewać na boisko.
wzór 2024-01-29 12:37:27
No to żeś sobie chopie przepier..w starszych trenerów. Zrób coś dobrego w końcu a nie lansuj się cały czas.
Zanfca 2024-01-29 12:41:49
Chłop co ma parcie na szkło.
Ks 2024-01-29 12:49:22
Jazda kosiarką uważasz za lans? Nasza Wiązownica zrobiła progres w pół roku młodzież gra co więcej na ten moment?
Obserwator 2024-01-29 13:11:39
Przykładem sukcesu jest Daniel Myśliwiec. On nie ma czasu na takie wywiady, bo aktualnie prowadzi Wielki Klub. Trochę pokory Panie trenerze Warchoł, bo głupio tak się rozgadywać w sytuacji, gdy jest ktoś znacznie lepszy.
Obserwator 2024-01-29 13:53:02
Oczywiście, dodać trzeba jeszcze trenera Grabowskiego. To są goście. A Pan?
Jan bez ziemi 2024-01-29 14:05:40
Czy palenie papierosów na obiektach sportowych przed lub po meczach jest na miarę ekstraklasy ok ? ale mnie to nie dziwi jaki prezes taki trener i klub
Pks 2024-01-29 14:10:50
Od Ekstraklasy do B klasy ludzie palą. Carlo A. też pali
~anonim 2024-01-29 16:50:04
KOLEJNY NIE SPEŁNIONY. CORAZ WIĘCEJ TAKICH. SŁABY POMYSŁ NA PIŁKĘ ALE WIELKIE BLA BLA BLA. CHŁOP MECZU JESZCZE NIE WYGRAŁ A PIERNICZENIE MA FAKTYCZNIE JAK Z LIGI MISTRZÓW. DRAMAT
~anonim 2024-01-29 17:14:18
A obrona dziurawą Jak szwajcarski ser:)
~anonim 2024-01-29 17:53:10
Jaki progress w pół roku? Jam zjazd z 27 punktów Wiosna na ledwo ledwo 22.Progress w kupieniu lepszej młodzieży z polski niż była? Fajny progress.Szkolenia u was nie ma nie było i nie będzie.Zawodnicy co Brylowali na wiosnę są cieniem siebie.Fajny Progress w infrastrukturze owszem
Jane Ahonen 2024-01-29 20:31:31
I tu przypomina mi się prastare Polskie przysłowie "Udawał Van Gogha i Selekcjonera, pojechał do Krosna i 8 do 0".
Tadek 2024-01-29 20:49:31
Warchol nie wcuskaj kitu ludziom. Nigdy nie grales w A klasie, byles rezerwowym w B klasowym sks Raclawice.
Henek 2024-01-29 23:17:44
O mentalności Polaków też mówił to do powyższej części komentarzy - Polska.
do Jane Ahonen 2024-01-30 08:46:30
Pojechał do Krosna 1 do 0 i Wiązownica pozegnała frajera
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.