W spotkaniu 7. kolejki PlusLigi Asseco Resovia podejmowała Projekt Warszawa. Dla gospodarzy była to doskonała okazja do podreperowania swojego dorobku punktowego po ostatnich niepowodzeniach jak i przerwania niefortunnej passy porażek z warszawianami na własnym parkiecie. Dość powiedzieć, że ostatni raz w hali Podpromie rzeszowianie pokonali stołeczną ekipę w... 2016 roku.
Największe zagrożenie ze strony Projektu czyhało ze strony Kwolka, który wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 15-16. Przy stanie po 17-17 obaj trenerzy zdecydowali się na przeprowadzenie podwójnej zmiany. Lepszej wyszli na tym podopieczni Alberto Giulianiego, którzy po ataku Klemena Cebulja wyszli na dwupunktowe prowadzenie, 19-17. Po chwili ten sam zawodnik zatrzymał pojedynczym blokiem Michała Superlaka i prowadzenie gospodarzy urosło do trzech punktów, 20-17.
Końcówka pierwszej odsłony to gra nerwów z obydwu stron, które skutkowały kuriozalnymi błędami. Zarówno Igor Grobelny i Maciej Muzaj zdobywali punkty łagodnymi przebiciami oburącz na drugą stronę, których nie potrafili podbić ich przeciwnicy. Lepsi w tym fragmencie meczu okazali się rzeszowianie, którzy po ataku Sama Deroo wygrali pierwszego seta 25-21.
Druga partia rozpoczęła się od efektywnego bloku Jana Kozamernika na Piotrze Nowakowskim. Słoweński środkowy popisał się efektownym zbiciem przy wyniku 3-2 kiedy to piłka odbiła się tuż za linią trzeciego metra. Warszawianie odpowiedzieli atakiem z drugiej linii Petkovicia, dzięki któremu doprowadzili do remisu 5-5. Po chwili sprawy w swoje ręce wziął słoweński przyjmujący rzeszowian, który najpierw popisał się precyzyjnym atakiem na potrójnym bloku a po chwili na tyle utrudnił przyjęcie warszawianom, że ci po autowym ataku Grobelnego przegrywali już 9-6. Błędy zaczęły dawać się we znaki przyjezdnym, kiedy w boisko nie trafił Petkovic, gospodarze prowadzili czterema punktami (11-7) i o czas poprosił Andrea Anastasi.
Przerwa zgłoszona przez włoskiego trenera przyniosła skutek przy zagrywkach Andrzeja Wrony, dzięki którym warszawianie przegrywali już tylko 15-14 . Mieli nawet szansę na doprowadzenie do wyrównania, jednak z przechodzącej piłki pomylił się Grobelny (16-14). Prowadzenie rzeszowian nie utrzymało się jednak długo, zablokowany został Deroo i wynik brzmiał 16-16. Rozpędzeni goście po ataku Grobelnego objęli prowadzenie 18-17 i tym razem to włoski szkoleniowiec Resovii poprosił o przerwę.
Końcówka drugiej odsłony miała bardzo wyrównany przebieg. Dzięki dobrej postawie duetu Cebulj-Kozamernik w ataku na dwupunktowe prowadzenie wyszli gospodarze, 22-20. To jednak nie utrzymało się długo, warszawski blok powstrzymał Jakuba Buckiego i znów był remis, 22-22. To właśnie gra blokiem okazała się decydująca podczas gry na przewagi. Maciej Muzaj zatrzymał swojego vis-a-vis z Projektu Warszawa i to gospodarze mogli się cieszyć ze zwycięstwa, 26-24.
Pierwsze piłki trzeciego seta należał do podopiecznych Giulianiego. Po zagrywkach Muzaja prowadzili 5-
Kiedy tylko wydawało się, że zawodnicy Projektu łapią wiatr w żagle, na wysokości zadania stawali rzeszowscy środkowi. Najpierw, przy stanie 17-14, Petkovic został zablokowany przez Kozamernika, a po chwili precyzyjnym atakiem popisał się Kochanowski, dzięki czemu przewaga Resovii w dalszym ciągu wynosiła pięć oczek, 19-14.
Końcówka trzeciego i jak się później okazało, ostatniego seta przebiegała bez większych emocji. Kiedy Fabian Drzyzga zgubił warszawski blok a Muzaj mocnym zbiciem wyprowadził swój zespół na sześciopunktowe prowadzenie 23-17, stało się jasne, że gospodarze sięgną po trzy punkty. Całe spotkanie zakończył skuteczny atak na 25-20 autorstwa Macieja Muzaja i to rzeszowianie mogli się cieszyć ze zwycięstwa bez straty seta.
Asseco Resovia Rzeszów - Projekt Warszawa 3-0 (25-21, 26-24, 25-20)
Asseco Resovia Rzeszów:
Klemen Cebulj, Sam Deroo, Maciej Muzaj, Fabian Drzyga, Jan Kozamernik, Jakub Kochanowski i Paweł Zatorski (L) oraz Jakub Bucki, Paweł Woicki, Nicolas Szerszeń,
Projekt Warszawa:
Bartosz Kwolek, Angel Trinidad De Haro, Andrzej Wrona, Piotr Nowakowski, Igor Grobelny, Dusan Petković i Damian Wojtaszek (L) oraz Michał Superlak, Jay Blankenau, Mateusz Janikowski
Kinol 2021-11-13 17:37:53
BRAWO !!!!
Marko 2021-11-13 20:14:00
Teraz już tylko do przodu
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.