- Gdybym otrzymał więcej czasu to projekt zakończyłby się powodzeniem - powiedział nam trener Roland Thomas, który w poprzednim tygodniu został zwolniony ze Stali Stalowa Wola. Podsumowaliśmy jego pracę w trzecioligowcu, oceniliśmy początek sezonu oraz współpracę z Markiem Citko. Z wywiadu dowiecie się również kto tak naprawdę dokonywał transferów do trzecioligowca.
- Jak Pan oceni swoją pracę w Stali Stalowa Wola?
- Uważam, że okres ten był bardzo dobry. Przychodząc do klubu tak naprawdę zaczynaliśmy wszystko od początku, jeśli chodzi o kwestie organizacyjne. Każdy widział, że w Stali Stalowa Wola nastąpiło bardzo dużo zmian pod każdym kątem. Zarówno organizacyjnym, jak i personalnym. Ja w klubie działałem już od 13 czerwca, czyli dwa tygodnie wcześniej niż oficjalnie rozpocząłem pracę z zespołem. Ten czas wykorzystywałem do tego, aby móc oglądać zespół i podjąć decyzję co do tego w jaki sposób ukształtować drużynę pod kątem sportowym i personalnym. Drużyna de facto została zbudowana na nowo. Do klubu dołączyło bardzo dużo nowych zawodników. Zmieniła się organizacja wokół drużyny. Powiększyliśmy sztab, bo wcześniej był tylko jeden trener, który pracował z zespołem. Ze mną do klubu dołączyły trzy osoby. Okres przygotowawczy nie był długi, bo trwał 3-4 tygodnie i w jego trakcie moim głównym zadaniem było to, aby przygotować zespół jak najlepiej do sezonu pod kątem techniczno-taktycznym, fizycznym oraz mentalnym. Wiadomo, że jest to proces długofalowy i w te kilka tygodni nie da się zrobić wszystkiego niemniej jednak plan, który zakładałem na okres przygotowawczy został zrealizowany. Pomimo tego, że wszyscy w Stalowej Woli oczekiwali innego startu to uważam, że ten początek sezonu nie był najgorszy. Trzeba brać pod uwagę jaka była sytuacja wyjściowa. To jest nowy zespół, który moim zdaniem jeszcze się tworzy i potrzebuje czasu, żeby ze sobą dobrze funkcjonować. Poza pracą w przy pierwszym zespole wraz ze sztabem trenerskim zajęliśmy się również Akademią. Klub zatrudnił koordynatora, z którym współpracowaliśmy jako sztab pierwszego zespołu w kontekście pewnego modelu funkcjonowania Akademii. Wprowadzaliśmy plany szkoleniowe i wytyczne dla trenerów w jaki sposób powinni pracować z młodzieżą. Myślę, że w perspektywie czasu Akademia Stal Stalowa Wola PSA będzie się dalej rozwijała i stawała się liczącą marką na podkarpaciu jednak na to potrzeba czasu.
- Jak z Pana perspektywy wyglądał okres po meczu z rezerwami Cracovii? Sygnały o tym, że będzie Pan zwolniony docierały do nas już od poniedziałku. Natomiast w środę rozmawialiśmy i był Pan przekonany, że wciąż będzie szkoleniowcem "Stalówki". Dzień później ukazał się komunikat, że Łukasz Bereta dołącza do klubu...
- Kwestie związane z moją osobą i moją dalszą pracą w Stali Stalowa Wola były poruszane nie tylko po meczu z Cracovią. Po wcześniejszych spotkaniach pewne sygnały do mnie docierały, że jest poszukiwanie nowego trenera ze strony osoby odpowiedzialnej za kwestie personalne i sportowe w klubie....
- czyli Marka Citko?
- Tak. Ja już takie sygnały wcześniej dostawałem. W związku z tym byłem przygotowany na taką ewentualność. Miałem świadomość, że to się może niedługo wydarzyć. Praktycznie co tydzień, po każdym meczu takie informacje się pojawiały w przestrzeni publicznej. Człowiek nie jest w stanie się od tego totalnie odciąć. Osobiście jestem takim człowiekiem, że nie zaglądam w media społecznościowe, ani nie czytam komentarzy. Natomiast te informacje do mnie dochodziły.
Po meczu z Cracovią jeszcze do środy prowadziłem treningi pierwszego zespołu. Nie było żadnej oficjalnej informacji ze strony klubu, że są blisko porozumienia z nowym trenerem. W związku z tym skupiłem się na tym, aby jak najlepiej przygotować zespół do meczu z Orlętami Radzyń Podlaski. My rozmawialiśmy w środę, a ja w czwartek dostałem informację o tym, że klub chce ze mną rozwiązać umowę i chcę się w tej kwestii porozumieć. Tak to się wszystko zakończyło.
- Dość długo trwało rozwiązywanie tej umowy, bowiem dopiero następnego dnia ukazała się informacja, że nie jest Pan trenerem trzecioligowca. Co było "kością niezgody"?
- Po tym jak klub poinformował mnie, że chce rozwiązać umowę to do ustalenia były kwestie formalne. Wszystko to potrzebowało czasu. Jestem taką osobą, że tak poważnych rzeczy nie załatwiam w kilka godzin. Być może niektórzy myśleli, że w jeden dzień wszystko się uda załatwić. Wymagało to jednak pewnego rodzaju porozumienia, do którego musieliśmy dojść. W związku z tym ten proces trwał dłużej jednak zakończył się powodzeniem.
- Czy miał Pan realny wpływ na to jak zespół wyglądał? Jak wyglądało budowanie drużyny na sezon 2021/22? Mieliście gotowy pomysł czy wszystko działo się spontanicznie?
- Tak jak już wspominałem byłem tutaj dwa tygodnie wcześniej. Oglądałem zespół w kilku meczach poprzedniego sezonu i na jednostkach treningowych, żeby móc realnie ocenić zawodników. Większości graczom kończyły się umowy w czerwcu i wtedy wraz z Panem Markiem Citko musiałem podjąć decyzję, którzy piłkarze zostają w Stalowej Woli. Równocześnie jak wyklarowało się którzy piłkarze zostają szukaliśmy zawodników, którzy mogliby realnie wzmocnić zespół. W mojej ocenie na każdej pozycji potrzebowaliśmy wzmocnień. Zależało nam na tym aby na każdej pozycji rywalizowało ze sobą 2-3 piłkarzy. Sam proces pozyskiwania zawodników nie jest taki prosty niemniej jednak udało nam się pozyskać piłkarzy, którzy w mojej ocenie są dużą wartością dla drużyny. Chciałbym tutaj podkreślić wielką rolę Pana Andrzeja Zielińskiego – prokurenta, który odegrał znaczącą rolę w pozyskiwaniu piłkarzy, którzy mają realny wpływ na to jak dziś zespół funkcjonuje.
- Jak wyglądała sama współpraca z Markiem Citko? Ciągle Pan podkreśla rolę Andrzeja Zielińskiego, a mało mówi o Citce. Jak wyglądał podział obowiązków w waszej trójce?
- Współpraca z Panem Markiem Citko z początku była bardzo dobra. To on zaproponował mi pracę w Stalowej Woli i bardzo mu za to dziękuję. Byliśmy razem bardzo blisko, odbywaliśmy wiele spotkań i rozmawialiśmy o budowaniu drużyny i sztabu. Mieliśmy wizję na to jak Stal Stalowa Wola ma wyglądać. Z czasem różne sytuacje się działy. Jednak współpraca od samego początku do samego końca była pełna szacunku oraz zrozumienia przynajmniej w większości przypadków. Pan Marek szanował mnie jako trenera, a ja jego jako osobę odpowiedzialną za kwestie personalne, a to że czasami mieliśmy odmienne zdanie to jest normalne.
Natomiast podkreślam zasługi Pana Zielińskiego, bo był cały czas w klubie. Odegrał olbrzymią rolę w pozyskiwaniu zawodników, którzy przyszli i rzeczywiście dawali jakość. To dzięki niemu piłkarze, już nie będę wymieniał z nazwisk, bo wszyscy wiedzą którzy, znaleźli się w Stalowej Woli. Natomiast Pan Marek Citko o tym wiedział i w jakimś stopniu uczestniczył w tym procesie. Jednak, to Pan Zieliński odegrał kluczową rolę.
- Nie jest łatwo sprowadzić dobrego zawodnika do zespołu z trzeciej ligi, mimo czasem dużego budżetu płacowego. Jak to wyglądało w Stalówce? Ilu zawodników pierwszego wyboru trafiło do klubu, a ilu odmówiło?
- Nie brałem bezpośredniego udziału w negocjacjach kontraktowych z piłkarzami. Przekazałem do klubu listę piłkarzy, których chcieliśmy aby znaleźli się w zespole. Nie ukrywam, że w większości przypadków udało nam się tych zawodników pozyskać. Na każdą formację udało nam się ściągnąć 1-2 zawodników. Większość z nich to były nasze pierwsze wybory, choć na naszej liście transferowej mieliśmy po 2-3 zawodników na każdą pozycję w przypadku gdyby ktoś nam odmówił.
- Po co było przedłużenie umowy z Przemysławem Stelmachem, by chwilę później poinformować go, że może szukać sobie nowego klubu. Dlaczego tak się stało?
- Wracając do początku sytuacja była niełatwa. Zmieniał się trener, cały sztab, prezes oraz prokurent. Jeżeli chodzi o sytuację Przemka Stelmacha, to w okresie przygotowawczym Prezes poprosił mnie o to bym wskazał hierarchię na danych pozycjach. W tamtym momencie Przemek nie znajdywał się na jej czubie. Zawsze staram się działać uczciwie i poinformowałem Przemka jaka jest jego sytuacja i to on podjął decyzję, że chce odejść. To nie było tak jak krąży w przestrzeni medialnej, że był wypychany czy ktoś go nie chciał. Sam podjął taką decyzję na bazie informacji jaką otrzymał od trenera.
- Czy dziś z perspektywy czasu uważa Pan, że mógł pracować inaczej? Mógł Pan zrobić coś lepiej?
- Zawsze trener, który traci pracę zastanawia się co mógł zrobić lepiej. Oczywiście mam już swoje przemyślenia na ten temat. Wiem co mógłbym zrobić inaczej, bo zawsze można coś zrobić lepiej. Nie mniej jednak uważam, że praca którą wykonałem wraz ze sztabem szkoleniowym na dany moment naprawdę była bardzo efektywna. Być może tego wszystkiego jeszcze nie było widać w meczach. Uważam, że gdybym otrzymał więcej czasu to te efekty naszej pracy były by widoczne.
- Stal Stalowa Wola to nie jest najlepszy klub na rozpoczynanie samodzielnej kariery trenerskiej. Mówiąc kolokwialnie to nie jest spokojne morze, tylko raczej wzburzony ocean. W tym zespole ciągle dochodziło do zmiany szkoleniowców. Czy zdawał Pan sobie sprawę do jakiego zespołu trafia? Ponadto dużą presję na w tym zespole na działaczach wywierają kibice.
- Oczywiście zdawałem sobie z tego sprawę. Miałem świadomość w jaki sposób to wszystko w tym klubie wygląda. Przed przyjściem do "Stalówki" rozmawiałem z wieloma osobami, które tutaj były. Byłem świadomy co to za klub oraz to, że ważną jego częścią są kibice. Nie mniej jednak widzieć coś, a doświadczyć czegoś w perspektywie pracy to coś zupełnie innego. To są dwie różne rzeczy. W Stalowej Woli są wspaniałe obiekty, cała baza oraz zaplecze i kibice. Całe środowisko żyje klubem. Jest to z pewnością klub, które zasługuje na wyższą klasę rozgrywkową.
Bardzo się cieszę, że dołączyłem do Stali Stalowa Wola. Gdybym miał jeszcze raz przyjść do tego klubu, widząc co przeżyłem to zdecydowałbym się na to. Na początek drogi trenerskiej nie ma lepszego miejsca niż Stalowa Wola ze względu na to, że są oczekiwania, presja. Trzeba co tydzień robić dobry wynik i nie ma na nic czasu. Dla mnie jest to bardzo dobre doświadczenie, które - głęboko wierzę - zaprocentuje w przyszłości. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego startu jako samodzielny trener niż od takiego klubu jak Stal Stalowa Wola. Myślę, że każdy szkoleniowiec zdecydowałby się na to. To, że to nie jest jak Pan określił "spokojne morze" to jeszcze lepiej. Ja wychodzę z założenia, że sukcesy rodzą się w bólach. Czasami trzeba przełknąć gorycz porażki, żeby później osiągać sukcesy.
- Po jednym z meczów, jak Pan sam przyznał na jednej z konferencji prasowych, mieliście wizytę kibiców w szatni. Mówił Pan wtedy, że kibice mogą wyrażać swoje niezadowolenie z gry zespołu poprzez transparenty oraz schodzenie do szatni. Wielu ekspertów po tej konferencji mówiło, że to nieposzanowanie zawodu trenera oraz zawodników. Czy Pan się jednak trochę nie zagalopował?
- Przede wszystkim z moich ust nie padły takie słowa, że kibice mają prawo wyrażać swoje niezadowolenie poprzez schodzenie do szatni. Wchodzenie do szatni kibiców oceniam bardzo negatywnie. Nie powinny się takie sytuacje zdarzać i chcę, aby to jasno wybrzmiało. Natomiast każdy trener, który pracował w klubie, gdzie są kibice, czy to w mniejszym czy większym stopniu tego doświadczył. Jeszcze raz podkreślam, że nie popieram tego, ale takie zdarzenie w Stalowej Woli miało miejsce.
- Po bramkach dość ekspresyjnie wyrażał Pan emocje. Czy było to związane z presją w "Stalówce" czy jednak ma Pan taki temperament?
- To jest kwestia tylko i wyłącznie temperamentu. Jestem taką osobą, że żyję meczem, rozgrywam go z całym zespołem. Nie jestem w stanie usiąść w czasie spotkania. Być może wraz z wiekiem to się u mnie zmieni. Póki co nie dam rady tylko się przyglądać. Ja z zespołem gram. Cieszę się tak samo jak piłkarze, którzy strzelą bramkę. Jestem ekspresyjny i zawsze jestem sobą. Nie chciałem się w żaden sposób hamować. Cieszyłem się z tych bramek, bo tak czułem. Nie myślałem wtedy o presji. Kiedy rozpoczynał się mecz to nie myślałem o niczym innym. Skupiałem się na tym co się aktualnie dzieje na boisku.
- Ma Pan zaledwie 25 lat. Czy miał Pan już takie "parcie", aby w tak młodym wieku zostać pierwszym szkoleniowcem? Wróćmy do początku. Dlaczego został Pan trenerem w tak młodym wieku?
- Zacząłem dość późno grać w piłkę w wieku 13 lat. Później doznałem zerwania więzadła krzyżowego. To zablokowało mój dalszy rozwój, jeśli chodzi o przygodę zawodniczą. Później Ś.P. trener Mariusz Blim poprosił mnie, żebym mu pomógł przy roczniku 2006, w klubie w którym trenowałem jako zawodnik czyli Olimpii Warszawa. W życiu tak jest, że pewnych rzeczy się nie zakłada. Z treningu na trening zaczęło mi się to coraz bardziej podobać.
Nie ukrywam, że na początku pomyślałem sobie, że zrobię kilka treningów po czym dokończę rehabilitację i wrócę do gry. Jednak życie tak się ułożyło, że po Olimpii miałem okazję pracować przez pięć lat w Barca Academy i Escoli Varsovia. Byłem tam trenerem w każdym roczniku od U-6 do U-18, prowadziłem również zespół w lidze okręgowej w całości stworzony z juniorów. Następnie poznałem Trenera Wojciecha Stawowego, który w Escoli Varsovia był dyrektorym sportowym i to wtedy de facto rozpoczęła się moja przygoda z zawodem trenera na poziomie seniorskim. Trener Stawowy w momencie otrzymania propozycji z ŁKS-u zaproponował mi funkcję swojego asystenta. Kolejnym etapem była praca w "Stalówce". Gdzie będę pracował w przyszłości to się jeszcze okaże.
- Czy była wewnętrzna presja, aby już w tak młodym wieku pracować samodzielnie?
- Nie. Wciąż jestem gotowy, aby pracować jako asystent. Uważam, że muszę się jeszcze bardzo dużo nauczyć. Jestem na to przygotowany. Nie mniej jednak uważam, że zebrałem duże doświadczenie w Łodzi. Był to najwyższy poziom w Polsce, graliśmy w Ekstraklasie. Później oczywiście graliśmy w pierwszej lidze. Przeżyliśmy tam bardzo dużo. Mieliśmy lepsze i gorsze chwile. Później niefortunne zwolnienie. To wszystko dało mi ogromne doświadczenie w wieku 25 lat. Myślę, że mało jest trenerów, którzy mieliby możliwość doznania czegoś takiego w tym wieku.
Widziałem pewne standardy funkcjonowania zawodowego klubu na poziomie centralnym, miałem okazję pracować z najlepszym w mojej ocenie trenerem w Polsce. W związku z tym byłem gotowy, aby pracować sam. Oczywiście zastanawiałem się czy jestem odpowiednią osobą, ale skoro ktoś mi zaufał i tę pracę zaproponował to uważał, że tak jest. Ja się czułem na siłach, co więcej nadal się czuję! Gdybym został w Stalowej Woli to myslę, że osiągnąłbym te cele, które przede mną wyznaczono. Jednak zabrakło cierpliwości, czasu i z tego faktu mi tak po ludzku przykro. Życie pisze różne scenariusze i najwyraźniej taki był mój w Stalowej Woli. Głęboko wierzę, że obecny trener w "Stalówce" dostanie tego czasu zdecydowanie więcej. Kibicuje trenerowi, że doprowadzi do tego, że zespół będzie grał na miarę oczekiwań.
- Pojawiają się już jakieś propozycje?
- Póki co nie mam żadnych propozycji. Czekam i jestem gotowy w każdej chwili podjąć kolejne wyzwania.
- Czy Łukasz Bereta po przejęciu Stali Stalowa Wola rozmawiał z Panem na temat drużyny?
- Nie. Nie miałem z nim żadnego kontaktu, nie rozmawialiśmy. Nie prosił mnie o żadne rady oraz informacje na temat zespołu.
- Na zakończenie. Może to być trochę niczym wróżenie z fusów. Czy Pana zdaniem ekipa ze Stalowej Woli awansuje w tym sezonie do 2 ligi?
- Ciężko jest odpowiedzieć na ten moment. Nigdy nie mówiłem, że my na pewno awansujemy. Na awans składa się wiele czynników. Życzę z całych sił aby Stal osiągnęła swój sukces. Czy tak będzie? Liga wszystko zweryfikuje. Na wszystko potrzeba czasu i cierpliwości.
Rozmawiał Maciej Decowski-Niemiec
zietkaesebałpies 2021-09-24 13:02:39
Roland nie ,masz czego żałować! W tęczowym ci nie do twarzy a poza tym teraz niech frajernia płaci Ci pieniążki za siedzenie na kanapie tylko do tego się nadają!
eh 2021-09-24 13:10:40
Bo polska piłka to jeszcze taka patola, na zachodzie już tych bandytów utemperowali, a tu robią co im się podoba.
TylkoZKS 2021-09-24 13:28:01
Zamiast zwalniać Thomasa, zwolnić powinni się Citko i co najważniejsze Nadbereżny.
olo 2021-09-24 14:37:21
Innymi słowy: "Każda porażka jest nawozem przyszłego sukcesu.".
olo 2021-09-24 15:18:35
Stalowa oprócz 1-2 wyjątków sprowadziła bardzo przeciętnych zawodników, których imiejętności nijak mają się do walki o awans. Dodając do tego jak mało czasu było do zrobienia z nich drużyny to zatrudnienie tego młodego chłopaka było skrajną głupotą. 25 lat - jeżeli chodzi o trenerkę to jest wiek trenerów grup młodzieżowych i to nawet nie w poważnych klubach tylko w akademiach z internetu co na orlikach trenują...
Klaun Brałn kurrwin show 2021-09-24 18:08:56
Jeb... ać kibiców sukcesu !
~anonim 2021-09-24 18:13:42
Rowerowa Wólka leśne oszołomy :)
Erikson 2021-09-24 19:34:16
Weź ty chłopie idź do normalnej pracy, do szkoły.
niewierze 2021-09-25 08:13:52
człowieku cel był jeden i dobrze o tym wiedziałeś podpisując sie pod tym jak to wszyscy ładnie mówią projektem.Mówiąc o tym ,że nie gadałeś o awansie strzelasz sobie w kolano ,to raz.Po drugie jaki ty miałes wpływ na akademie ? chyba tylko taki ,że wraz ze swoim kumplem od bramkarzy zabieraliście dzieciakom sprzęt do treningu i dzieci nie miały ponoć nawet bramek .Po trzecie drużyna seniorska a przede wszystkim drużyna ,która ma jakiś cel to nie poligon doświadczalny .Chciałeś mieć grzecznych chłopczyków wokół siebie ,których ustawisz w parach ,a pozbywając sie wychowanków ,którzy może w twojej ocenie piłkarsko byli słabsi ( w tym ,że nie jestem o tym przekonany) to strzeliłeś sobie w drugie kolano.Twoje hasło stal nie pęka było już nudne a to ,że brałeś na klate wszystko ? co nam kibicom z tego ? miałś jasny cel i ci się nie udało tak ,że słabe jest to tu opowiadasz
~anonim 2021-09-25 09:05:18
Cwolowka boli cie ze na podkarpaciu za pare lat bedzie klub z prawdziwego zdarzenia z obiektem i zapleczem sportowym jedyny taki na podkarpaciu A Trener wiedzial co sie od niego wymaga dowidzenia
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.