Mateusz Dopart jest trenerem oraz najlepszym strzelcem Czarnych Trześń. (fot. własne)
Od lat jest nie tylko piłkarzem, ale i grającym trenerem Czarnych Trześń. Tomasz Ryzner porozmawiał z Mateuszem Dopartem, szkoleniowcem i najlepszym strzelcem lidera dębickiej klasy okręgowej.
- Rozmawiamy bardzo późnym wieczorem. Wychodzi mi, że był pan dziś poza domem około piętnastu godzin.
- Niestety, albo może stety. Trzeba wstawać o szóstej, bo pracuję w Gorlicach, czyli sto kilometrów od Mielca. O siedemnastej wracam, o 19 jest trening, a mamy go trzy razy w tygodniu. Dochodzi futsal, czyli KF Mielec, gdzie gram i jestem trenerem. Awansowaliśmy do pierwszej ligi, a to oznacza na przykład wyjazdy do Polkowic czy Wrocławia, więc kolejne długie godziny daleko od domu.
- W jakiej branży pan pracuje?
- W metalowej. Robimy części dla lotnictwa, farmacji i nie tylko. Skończyłem Politechnikę Krakowską, jestem kierownikiem produkcji. Udało mi się trafić z zawodem. Do Gorlic jeżdżę dzień w dzień. Jak na trasie zamykam oczy, to wiem, gdzie jestem, znam każdy zakręt na pamięć.
- Czyli pandemia, to nie jest dla pana czas, gdy życie zwolniło?
- Rok temu, w czasie pierwszego lockdawnu musieliśmy na jakiś czas wyhamować z treningami w klubie. Szwagier ma małą siłownię i tam wtedy pojawialiśmy się najczęściej. W sumie nie był to zły okres. Był czas, ab popracować nad taktyką, techniką, co pomogło potem w meczach.
- Koronawirus oszczędził pana rodzinę?
- Na szczęście tak. Nikt nie miał objawów.
- Piłkarze też są zdrowi?
- Zdarzył się przypadek zachorowania. Dotyczył środkowego pomocnika. Ale nie miał większych objawów chorobowych. Po dwóch tygodniach mógł wrócić do zespołu.
- Nie brak ludzi, którzy nie wierzą w skuteczność szczepień, wręcz boją się tego?
- Nie mam przed tym obaw. Jak przyjdzie kolej, to zdecyduję się na to. Myślę, że szczepionka nie zaszkodzi, a jak pomoże, tym lepiej. Może się to też opłacić w pracy, kiedy trzeba będzie spotkać się klientem. Wtedy paszport szczepionkowy się przyda.
- A wierzy pan, że mamy pandemię, bo niektórzy wątpią?
- Staram się wierzyć. Miałem kontrahenta, który ciężko zniósł chorobę. Nie życzę jej nikomu. Mam 35 lat. Liczę, że będzie dobrze.
- Przejdźmy do głównego tematu. Po rundzie jesiennej Czarni otwierają tabelę, mają sześć punktów przewagi nad Czarnovią Czarna i Victorią Czermin. Mogło być lepiej, czy nie ma co narzekać?
- Trzy mecze zremisowaliśmy, jeden przegraliśmy, więc niby mogło być. Z drugiej strony nie mamy co psioczyć. Nie zapominajmy, że jesteśmy beniaminkiem. Wypada szanować to, co mamy. Z Czarnovią zremisowaliśmy, z Victorią wygraliśmy, co stanowi dodatkowy plus. Dodam, że rzadko bywa, aby ktoś od dziewiętnastego roku życia trenował jeden zespół. Cieszy, że ciągle udaje mi się coś fajnego zrobić na tym polu. Tym bardziej, że jesienią nikt na nas nie stawiał.
- W klubie jest ciśnienie na awans?
- Żadnego. Powiedziałem chłopakom na meczu wigilijnym, aby spełniali marzenia, ale żeby nie nakładali na siebie presji, nie myśleli o czwartej lidze, tylko o najbliższym meczu.
- Zadowolony jest pan ze swojej postawy na boisku?
- Było okej. strzeliłem 22 gole. Po długiej przerwie wziąłem się za karne. Dziesięć lat tego nie robiłem, bo miałem traumę po Akademickich Mistrzostwach Polski, gdy w walce o czwórkę w serii jedenastek strzelałem jako ostatni, trafiłem w słupek i odpadliśmy. Jesienią nie zawodziłem, wykorzystałem sześć jedenastek.
- Styl gry Mateusza Doparta?
- Jestem "dziewiątką", czyli napastnikiem, dość wszechstronnym. Siedem goli strzeliłem z głowy, sporo z bliska, ale zdarzyły się też trafienia z dystansu. Ogólnie fajnie się gra w zespole, w którym skrzydłowi chodzą jak trzeba i piłka spada w tym miejscu, w którym ma spaść.
- Słowo o przeszłości. Dlaczego nie wypłynął pan na szersze wody?
- Cóż, urodziłem się piętnaście metrów od stadionu Stali Mielec. Trafiłem do tego klubu, ale widocznie trzeba było mieć większy talent, więcej szczęścia. W pewnym momencie podjąłem decyzję o studiach. Inna sprawa, że to nie były dobre czasy dla Stali. Czwarta liga, nie było takiego profesjonalizmu jak dziś, SMS dopiero powstawał.
- Wracamy do okręgówki. Kto zaskoczył wynikami oprócz Czarnych?
- Na pewno nie Victoria Czermin. Widziałem ją jako jednego z faworytów i w sumie się to sprawdziło. Niespodziankę sprawiła Czarnovia, która gra pragmatyczną piłkę, traci mało goli.. Więcej się spodziewałem po Radomyślance.
- Najlepszy mecz?
- Z Victorią. Wygraliśmy cztery dwa. Była transmisja na żywo i wielu obserwatorów stwierdziło, że zagrały dwie najlepsze drużyny ligi.
- Jaki jest styl lidera?
- Ofensywny. Mamy też idealnych zawodników do kontry. Mamy fajnych obrońców. Możemy spokojnie budować akcje, grać atak pozycyjny, szybki, kombinowany, wyważony futbol. Boki obrony mają chodzić, a ofensywną czwórkę mamy najlepszą w lidze.
- Szuka pan nowych twarzy do zespołu?
- Może ktoś się pojawi, ale nic na siłę. Nie potrzebujemy ilości, a jakości. Tak było latem, gdy zasiliło nas trzech zawodników i grali w pierwszym składzie. Mam dwudziestu jeden zawodników i jestem z tego zadowolony. W połowie lutego zaczynamy gry sparingowe.
- No i od jakiegoś czasu wreszcie boisko, a nie kartoflisko.
- Dokładnie. W tym temacie bardzo zaangażowany jest Kuba, mój brat. Chodził za sponsorem, aby były środki na renowację murawy, czym zajęła się firma Asgrin z Sieniawy. Gminy na razie nie stać na wymianę murawy, ale dzięki niej powstała na stadionie trybuna, na której jest 150 miejsc siedzących. W sumie nie ma porównania do tego, co było jeszcze kilka lat temu.
- Jest pan grającym trenerem, ale napastnikiem. Z tej pozycji trudniej się dowodzi niż na przykład z pozycji stopera, ale jak widać można.
- Przeszedłem przez wszystkie pozycje. Byłem środkowym obrońcą, w Stali grałem jako szóstka, był czas gry jako defensywny pomocnik. W Radomyślance trener Wcisło w jednym meczu powiedział idź do przodu, może coś zrobisz. Udało się, w pięciu sparingach zdobyłem 10 czy 12 goli. To dowód, że nawet dobrze po trzydziestce można robić postępy. Człowiek im starszy, tym bardziej świadomy pracy, swego ciała.
- Kto jest najlepszy w Czarnych?
- Kamil Szymański. Pyta o niego trzecia liga, ale liczę, że jeszcze u nas pogra. Zmierzono mu 34.8 kilometrów na godzinę. Pali mu się pod nogami. Na drugim skrzydle dobrą wykonuje Dawid Maziarz.
- Z innej beczki, prywatnej. Proszę kilka słów o rodzinie?
- W domu mam babiniec, czyli żonę i dwie córki. Hania ma 8 lat, Iga w lutym skończy 5. Żona też jest po studiach, pracuje w dziale logistycznym w dużej firmie w Mielcu.
- Ma pan czas na hobby?
- Dawniej sporo czytałem. Teraz też, ale jest to głównie literatura fachowa, z gazet Piłka Nożna, czasopismo Asystent Trenera. Korzystam też z ProPainUp, programu, który jest w sieci. Każdy nasz piłkarz też ma do niego dostęp.
- Ulubiony klub?
- Atletico Madryt. Mam rodzinę w tym mieście. Siostra mamy wyszła za fana Atletico. Gdy miałem 16 lat, z juniorami pojechaliśmy na obóz do Madrytu. Był tam campus z drużynami z całego świata. Trenował nas Milinko Pantić, opiekunem był Fernando Torres, wpadał Diego Simeone, który nawiasem mówiąc urodził się 28 kwietnia, czyli w tym samym dniu, co ja. Na ile to możliwe, staram się czerpać z jego filozofii.
- Polityką się pan interesuje?
- Staram się nie.
- Ogląda pan TVP czy TVN?
- (śmiech) Zrezygnowałem z całego pakietu. Czasem rzucę okiem na jakiś serial. Lubię polskie, jak Watahy, Chyłki.
- Na koniec coś z większej piłki. Paulo Sousa – dobry wybór?
- Ha, bądź mądry i pisz wiersze. Nie spodziewałem się, że prezes Boniek podejmie taką decyzje dwa miesiące przed meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata. Tym bardziej, że mówił o swoim poparciu dla trenera Brzęczka, a kadra zrobiła swoje. Spodziewałem się większego nazwiska jak Sousa. Dla mnie to trochę no name, ale ma inny charakter, poprawi relacje mediami.
- Pytanie, czy poprawi grę reprezentacji?
- Motywacja wzrośnie. Część piłkarzy myślała, że ma już pewne bilety na Euro, a teraz niektórym te bilety zabrano. Będą musieli znów mocno się starać. A to może wyjść tylko na dobre dla zespołu.
Rozmawiał Tomasz Ryzner
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.