2019-12-26 16:08:00

Patryk Fryc: "Nie żałuję żadnej z moich decyzji"

Patryk Fryc będzie grał w nadchodzącej rundzie w MKS Arłamów Ustrzyki Dolne. (fot. Adam Koprowski)
Patryk Fryc będzie grał w nadchodzącej rundzie w MKS Arłamów Ustrzyki Dolne. (fot. Adam Koprowski)
Porozmawialiśmy z Patrykiem Frycem, byłym zawodnikiem ekstraklasowej Bruk-Bet Termaliki Nieciecza i Wisły Kraków. Jest to długa, obszerna i bardzo treściwa rozmowa z piłkarzem, który ma  na swoim koncie 67 występów na najwyższym ze szczeblów polskich rozgrywek.
 
- Na początku tradycyjnie serdecznie dziękuję za poświęcony czas i z racji że zbliżają się święta, zaczniemy od pytania jak zamierzasz je spędzić?
 
- Witam serdecznie, zwykle staram się znaleźć czas dla mediów. Święta to zawsze bardzo wyczekiwany przeze mnie okres w roku. Wtedy w końcu mam możliwość poświęcić więcej uwagi rodzinie, która jest dla mnie najważniejsza. Wspólnie z żoną postanowiliśmy, że Boże Narodzenie spędzimy w Korczynie, wyłączymy w końcu telefony i odpoczniemy po całym bardzo intensywnym roku.  
 
- Regularna gra w trzecioligowym Partyzancie MAL-BUD1 Targowiska, później transfer do Floty Świnoujscie. Kolejnym krokiem w Twojej karierze była Wisła Kraków, którą prowadził Franciszek Smuda. Po krótkim czasie przeniosłeś się do Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Który z tych etapów Twojej kariery uważasz za przełomowy?
 
- Bardzo dobrze, że wspomniałeś o Partyzancie bo od transferu do tej drużyny moja kariera nabrała rozpędu. Świetna atmosfera, dobra organizacja, poczułem, że jestem w stanie wybić się z Podkarpacia i coś osiągnąć w piłce. Stamtąd trafiłem do Floty, gdzie skazywani na pożarcie, robiliśmy wyniki ponad stan, mimo nie najlepszej kondycji klubu. Grałem „uskrzydlony”. „Nastolatek przyjechał z drugiego końca Polski i gra bez kompleksów w I lidze” – mówiono o mnie. 
 
- Sześćdziesiąt siedem występów na najwyższym szczeblu Polskich rozgrywek, to mimo wszystko wynik który udaje się garstce chłopaków marzących o poważnej karierze. W czym dopatrujesz się Twojego sukcesu? Co zaważyło na tym że Ci się udało?
 
- Może nie tyle w czym, co w kim. Wiele zawdzięczam mojemu tacie – Zbigniewowi, który wpoił mi maksymę, że tylko dzięki ciężkiej pracy jestem w stanie coś osiągnąć i się nie mylił. Wiem, że byłem gorszym zawodnikiem, od niektórych moich kolegów z czasów Stali Mielec, a dzięki zawziętości i uporowi to mi udało się przez kilka lat pograć w Ekstraklasie.  
 
- Grałeś na czterech najwyższych szczeblach polskich rozgrywek. Bardzo proszę Cię o kilka największych różnic dzielących 3 ligę od ekstraklasy. 
 
- Oj, temat – rzeka. Różni się bardzo wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o przygotowanie do sezonu i konkretnego meczu. Odmienna jest taktyka, wizerunek oraz organizacja, a według mnie można bez problemu poprawić szczególnie ten ostatni element i to niezbyt dużym kosztem. Często bywa, że ambicja zawodników jest podobna, a u graczy z niższych lig nawet wyższa przy okazji starć z wyżej notowanymi rywalami. 
 
- Wszyscy kojarzą Cię przede wszystkim z ponad przeciętnych wyrzutów piłki z autu. Trenowałeś jakoś specjalnie ten element gry?
 
- Upatrzyłem sobie tą taktykę podczas gry w juniorach Stali Mielec. Ćwiczyłem i tak mi zostało. 
 
- Kolejne z tradycyjnych pytań. Który z trenerów wyciągnął z Ciebie najwięcej tego co dobre? 
 
- Na swojej drodze spotkałem wielu wspaniałych nauczycieli futbolu. Oczywiście na pierwszym miejscu stawiam zawsze mojego tatę. Bardzo dużo, podczas gry w juniorach w Mielcu, dały mi treningi pod okiem Jakuba Kuli. Trener Tomasz Tułacz – świetny strateg jeśli chodzi o rzuty wolne, rożne – to dla mnie mistrz stałych fragmentów. Bardzo dobrze współpracowało mi się też z trenerami Piotrem Mandryszem i Czesławem Michniewczem – u nich grałem najwięcej w Ekstraklasie. 
 
- Jaki wpływ na Twoją przygodę z piłką miał Twój wujek Łukasz Zych?
 
- Wujek to świetny motywator. Zawsze mnie wspiera w trudnych sytuacjach, o wszystkim mogę z nim porozmawiać i za to mu dziękuję!
 
- Czy patrząc przez pryzmat zarobków między ekstraklasą, pierwszą i drugą ligą widać dużą rozbieżność? 
 
- Dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają (uśmiech)
 
- Przed sezonem byłeś blisko Apklan Resovii, Stali Stalowa Wola, Motoru Lublin aż nagle trafiłeś do Sokoła Sieniawa co było ogromnym zaskoczeniem. Czy mógłbyś przybliżyć kulisy Twojego transferu do Sieniawy?
 
- Jechałem na rozmowy do Lublina i wówczas dostałem sygnał z Sieniawy. Do transferu namówił mnie trener Szymon Szydełko, przedstawił swój ciekawy projekt i zdecydowałem się na podpis. Chciałbym z tego miejsca pozdrowić trenera i dodać, że wierzę, iż już niedługo zobaczymy go w Ekstraklasie. 
 
- Teraz musimy przejść do nieco mniej wygodnych pytań. Ostatni mecz w ekstraklasie rozegrałeś dokładnie drugiego grudnia 2017 roku. W lutym nadchodzącego roku czyli nieco ponad 2 lata później będziesz przygotowywał się do sezonu w barwach drużyny z szóstego poziomu rozgrywkowego mając zaledwie 26 lat. Czy nie uważasz że to za szybo, żeby odpuścić karierę piłkarską? 
 
- Tak potoczyła się moja droga. Nie żałuję żadnej z moich decyzji. Na pewno nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa w poważnej piłce! Dlaczego nie zrobić czegoś wielkiego z Arłamowem?
 
- Dlaczego wybrałeś MKS Arłamów Ustrzyki Dolne? To proste, a zarazem tak złożone pytanie na które tak wielu kibiców szuka odpowiedzi. Wysoki kontrakt,  Idealne zaplecze infrastrukturalne, wizja rozwoju klubu czy może jeszcze coś innego o tym zadecydowało? 
 
- Wiedziałem, że sporo ludzi będzie mnie krytykować za ten krok i się nie pomyliłem. Z tego miejsca pozdrawiam tych, którzy wypisują głupoty na zawodników w Internecie a nie wiedzą jak sytuacja wygląda naprawdę. Odbyłem sporo rozmów, plany są bardzo ambitne, a działacze konkretni. Dlatego też podpisałem dość długą, bo trzyletnią umowę. 
 
- Który moment w Twojej karierze zaważył na tym, że zdecydowałeś się wrócić w rodzinne strony?
 
- Po wspaniałym okresie i awansie do I ligi z Olimpią długo zastanawiałem się nad swoją przyszłością i postanowiłem, że już wystarczy tych wojaży. Wcześniej nie wypalił mi transfer za granicę, a bardzo chciałem spróbować swoich sił poza Polską. Wszystko było dogadane, trenowałem w tym klubie, po czym ustalenia się zmieniły i wróciłem do domu. Wydawało mi się, że już wtedy poszukam klubu bliżej ale dostałem telefon od pana Chrzanowskiego, który pracuje teraz w Bytovii Bytów i wylądowałem w Grudziądzu. Tam jeden za drugiego poszedłby w ogień i takim podejściem wywalczyliśmy ten awans. To była krótka, ale świetna przygoda.
 
- Jesteś prezesem Kotwicy Korczyna. Kto namówił Cię do zaangażowania się w ten projekt?
 
- Trafiłem do Kotwicy po rezygnacji prezesa Jana Rogalskiego. Wydawało się, że może być problem z przystąpieniem drużyny do rozgrywek, a ja zwyczajnie nie mogłem na to pozwolić. Nie było trenera, kilku zawodników chciało odejść, ale udało się to na tyle poskładać, że ruszyliśmy. Niestety wyniki nie są zadowalające, ale nie składamy broni i na wiosnę będziemy walczyć na śmierć i życie o utrzymanie ligowego bytu. Po wyborach zostałem wybrany pełnoprawnym prezesem, mamy też kilku nowych członków zarządu. Nic tylko działać. 
 
- Akademia piłkarska dla najmłodszych adeptów piłki przy Kotwicy Korczyna. Skąd taki pomysł i jakie widzisz szanse na jego rozwój?
 
- Pomysł narodził się zaraz po tym jak ściągnąłem trenera Domaradzkiego do Kotwicy. Widzimy ogromny potencjał w młodzieży, mamy znakomitą infrastrukturę, żal byłoby tego nie wykorzystać.  Obecnie dopinamy wszystkie szczegóły, prowadzimy rozmowy ze szkoleniowcami, chcemy żeby każda grupa miała swojego opiekuna. Planujemy turnieje, obozy letnie i zimowe, wyjazdy na mecze reprezentacji i Ekstraklasy czy I ligi. Stawiamy też na współpracę z rodzicami i budowanie więzi, tak byśmy tworzyli jedność. Prowadzimy rozmowy z ekstraklasowymi i zagranicznymi klubami, z którymi chcemy podpisać umowy partnerskie. Z tego miejsca zapraszam wszystkich na ósmego stycznia 2020 roku na godzinę 19:00 do budynku OSP w Korczynie. Wtedy odbędzie się zebranie dotyczące projektu Szkółka Piłkarska Kotwica Korczyna.
 
- W którym elemencie pracy na rzecz Kotwicy Korczyna, widzisz największy potencjał do wykorzystania Twojego bagażu doświadczeń i obycia w piłkarskim świecie? 
 
- Myślę, że kontakty, które przez lata udało mi się nawiązać, mogą nam tylko pomóc. Wystarczy wspomnieć o trenerze Adamie Domaradzkim. Wiele osób dziwi się jak udało mi się go namówić do pracy w Korczynie. Ponadto wiem od podszewki jaka organizacja panuje w klubie z Ekstraklasy. Myślę, że może nie w stu ale na pewno w kilkudziesięciu procentach jest możliwe, by podobnie było u nas. W naszej szkółce będę też miał swoją grupę z rocznika 2014/2015 i mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko dla dobra klubu, ponieważ ogromnie się w to wciągnąłem i zaangażowałem na sto procent!
 
- W poprzedniej rundzie spore dyskusje wywołała sytuacja, gdy w meczu Zamczyska Odrzykoń z Przełęczą Dukla Kamil Walaszczyk musiał wybierać pomiędzy rolą zawodnika a trenera. Ty będziesz miał jeszcze większy dylemat gdyż jesteś Prezesem Kotwicy Korczyna.  Oni będą walczyć o utrzymanie, a na boisku będziesz reprezentował barwy walczącego o awans MKS Arłamów Ustrzyki Dolne. Nie boisz się sytuacji gdy dla jednych i drugich punkty w waszym pojedynku będą na "wagę złota"?
 
- Dużo rozmawiałem w obydwu klubach o tej sytuacji i podczas wyborów w Kotwicy, gdy zaproponowano moją kandydaturę, poinformowałem że może być tak, że nie zawsze będę na meczu ze względu na spotkanie mojej, wtedy przyszłej drużyny. Mistrzowie klawiatury wypisują już brednie. Informuję, że nigdy nie grałem i nie zagram w ustawionym meczu! Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Pragnę też zadeklarować, że nie wystąpię w meczu Arłamów Ustrzyki Dolne – Kotwica Korczyna, a wygra lepszy lub padnie remis. 
 
- Czy stawiasz przed sobą cel żeby jeszcze kiedyś wrócić na centralne szczeble polskich rozgrywek ? 
 
- Teraz zaangażowałem się w rozwój mojego nowego klubu i jak wspomniałem parafowałem długą umowę, więc na tym się skupiam. Chcemy z MKS-em Arłamów rok po roku awansować do 3 ligi. Zobaczymy co będzie dalej. Jeszcze trochę grania jest przede mną.
 
- Które z Twoich sportowych sukcesów są według Ciebie najbardziej cenne?
 
- Ostatnimi czasy awans z Olimpią Grudziądz do I ligi. Wcześniej awans z Termalicą Bruk Bet Nieciecza do Ekstraklasy i zajęcie miejsca w pierwszej ósemce. Po drodze kilka pamiętnych spotkań jak chociażby wygrana z Legią Warszawa 3-1 kiedy to w stołecznej ekipie występował chociażby Michał Pazdan, który kilka miesięcy później zaliczył fenomenalne Euro 2016. Do tego zaliczyłem około 30 występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski, 67 spotkań w ekstraklasie i 105 w I lidze. 
 
- Masz już wstępne rozeznanie jako Prezes Klubu. Jak długa droga przed Kotwicą, żeby można było myśleć o włączeniu się do walki z ligową czołówką?
 
- Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że konieczne są wzmocnienia. Za wszelką cenę musimy utrzymać „okręgówkę”. Nie myślimy o walce o czołowe lokaty w tym sezonie. Bijemy się o utrzymanie i to jest nasz cel numer jeden.  
 
- Na koniec spytam czego mógłbym Ci życzyć w tym nowym nadchodzącym 2020 roku?
 
- Przede wszystkim dużo zdrowia dla rodziny bo to jest najważniejsze! Wszystko inne przyjdzie ciężką pracą. Ja również dla wszystkich kibiców jak i czytelników portalu życzę dużo zdrowia, szczęścia spełnienia marzeń i żeby ten rok 2020 był jeszcze lepszym i szczęśliwszym rokiem niż ten który się kończy. 
 
Wywiad przeprowadził Konrad Kwolek

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij