fot. archiwum
Do końca rundy jesiennej coraz bliżej, a wciąż nikt nie potrafi oderwać się od peletonu. Podsumowanie 14. kolejki 3 ligi grupy 4, autorstwa Macieja Szcześniewskiego.
Przed tą kolejką najciekawiej zapowiadały się mecze Wisłoki Dębica ze Stalą Kraśnik, Hutnika Kraków z Motorem Lublin oraz Siarki Tarnobrzeg z Avią Świdnik. To te trzy spotkania miały mieć największy wpływ na górną część tabeli. W dolnych jej rejonach również było ciekawie. Jutrzenka Giebułtów podejmowała Podlasie Biała Podlaska, a Wisła Sandomierz udała się do Chełma. W tej rundzie spotkań padło tylko 18 bramek, trzykrotnie górą byli gospodarze, padły trzy remisy oraz trzy wygrane gości.
Inauguracja kolejki miała miejsce w Zabierzowie. Arcyważny mecz w kontekście układu drużyn w dole tabeli. Oba zespoły przystepowały do tego meczu po prazkach. Jutrzenka uległa Wólczanka, a Podlasie dostało łomot u siebie z Wisłą Sandomierz. Na początku meczu wydawało się, że z większym animuszem ruszyli goście. Podopieczin Piotra Powroźnika szybko opanowali sytuację na murawie i przejęli inicjatywę. Na śliskiej murawie , zroszonej poranną mgłą, gospodarze próbowali strzałów z dystansu. W 17 minucie świetnie podłączył się, 40-letni obrońca- Grzegorz Bizoń i oddał kąśliwy strzał z rogu pola karnego. Do dobitej piłki dopadł Domaradzki i wpakował piłkę do siatki. Do końca pierwszej części meczu oba zespoły nie stworzyły wielu sytuacji podbramkowych. Stuprocentową okazję miał Balawender ale z kilku metrów posłał piłkę nad poprzeczką. Podlasie miało problem z organizacją gry, brakowało jakości. Po zmianie stron dwie kapitalne okazje miał Domaradzki, któremu zabrakło zimnej krwi. Zawodnik Jutrzenki był dobrze dysponowany i w ciągu kilku minut mógł zamknąć mecz. Tak się jednak nie stało i z biegiem czasu Podlasie coraz większe siły rzucało do ofensywy. Podlasie dwa razy dopięło swego, ale fatalnie dysponowany był sędzia liniowy. Dwukrotnie podniósł chorągiewkę, w sytuacjach kiedy nie można było mówić o pozycji spalonej. Co ciekawe przez większość tego sezonu na sędziów narzeka trener Jutrzenki. W tej sytuacji to jego zespół „zyskał” na dwóch błędach liniowego. Jutrzenka wygrywa i powiększa przewagę nad Podlasiem do 6 punktów.
W Chełmie coraz bardziej nerwowo. Mimo wsparcia nowego, możnego sponsora, gra Chełmianki woła o pomstę do nieba. Po meczu z KSZO po ponad 7 latach odszedł trener Artur Bożyk. Nowym szkoleniowcem został Tomasz Złomańczuk ,ale efekt „nowej miotły” nie zadziałał. Mecz był wyrównany, widać było, że Chełmianka chce przede wszystkim ustrzec się kuriozalnych błędów w defensywie, które od początku sezonu są ich zmorą. Dobrą sytuacje miał Kraśniewski, ale nie dał rady pokonać Pietrasa. W drugiej połowie zabójczy dla gospodarzy okazał się odbiór Marcela Tyla. Ten zawodnik ostatnio błyszczy w barwach drużyny SKS-u. Po jego odbiorze i dograniu z lewej strony boiska formalności dopełnił Piątkowski i sandomierzanie zainkasowali trzy oczka. Biorąc pod uwagę to, że w Wiśle są potężne problemy finansowe a piłkarze od jakiegoś czasu nie dostają pieniędzy – tym większa chwała podopiecznym trenera Wójcika. Wisła może odetchnąć po dwóch arcyważnych zwycięstwach z sąsiadami w tabeli. Sytuacja w Chełmiance powoli staje się krytyczna.
Oba zespoły w zasadzie od początku sezonu nie mogły złapać właściwego rytmu. Puławy po odejściu Jacka Magnuszewskiego wcale nie prezentują się lepiej. Podhale po bardzo złym początku sezonu zaczęło regularnie punktować i wpływa to wymiernie na nastroje w Nowym Targu. Scenariusz tego spotkanie był wymarzony dla nowotarżan. Szybki gol Mrówki pozwolił podopiecznym Dariusza Mrózka grać w „ich grę”, czyli cofnąć się i czekać na rywala na własnej połowie. Wisła Puławy połknęła haczyk i rzuciła się do odrabiania strat. Do przerwy posiadanie piłki było po stronie gospodarzy ale nic z tego nie wynikało. Po zmianie stron gra wyglądała podobnie. Można było się spodziewać , że Podhale po przyjęciu paru ciosów „na gardę”| wyprowadzi w końcu szybki lewy prosty. Tak też się stało. Po dograniu z prawej strony, z 6 metrów, Lepiarz załadował piłkę do siatki i było 0-2. Chwilę potem było po meczu kiedy po rzucie rożnym , z najbliższej odległości, piłkę do bramki skierował Mrówka i dał 3 punkty gościom. Trener Mrózek był ukontentowany grą swojego zespołu, Marcin Popławski przepraszał kibiców i mówił o problemach kadrowych. Podhale może odetchnąć, a Wisła Puławy musi spoglądać za siebie.
KSZO po rozbiciu Chełmianki było w dobrych nastrojach, chociaż podopieczni trenera Majaka wciąż grają w kratkę. Hetman był ostatnio w dużym dołku, trener Ziarkowski był niepocieszony po porażce u siebie z Wisłoką. Przebieg meczu zdeterminował faul ratunkowy Cheby z 14 minuty. Hetman poczuł krew i miał przewagę w posiadaniu piłki i stwarzał sytuacje ale szwankowała skuteczność. KSZO było nieźle zorganizowane i skutecznie rozbijało ataki rywali. W drugiej połowie było nie inaczej. Co więcej gdyby nie kapitalna interwencja Sobieszczyka, KSZO mogło objąć prowadzenie. Ogólnie rzecz ujmując jest to „zwycięski” remis dla gospodarzy. Hetman miał problemy z kreacją i grą do przodu. Pomarańczowi zaprezentowali się konsekwentnie i mądrze. Trzeba pochwalić bramkarza – Pawła Lipca. Jego pewna postawa między słupkami spowodowała, że obrońcy mogli czuć się pewnie. Nie zabrakło emocji pozasportowych, w końcówce meczu Chrzanowski został wyrzucony z ławki rezerwowych, za krytykę orzeczeń arbitra. Hetman musi szukać przełamania u siebie z Chełmianką, KSZO zagra na wyjeździe w Kraśniku.
Bardzo ciekawy mecz obejrzeli kibice w Tarnobrzegu jednakże wynik jest dla nich, z pewnością, dużym rozczarowaniem. Początek należał do Siarki i wydawało się, że podopieczni trenera Opalińskiego wygrają ten mecz. W 22 minucie swoją 13 bramkę w sezonie strzelił Ropski, po świetnym wznowieniu gry przez Zocha. Po zdobytym golu gospodarze spuścili z tonu. W 33 minucie w prostej sytuacji, Kapuściński mocno się zaplątał i strzelił piłką do własnej bramki. Po zmianie stron znów pecha mieli Siarkowcy. Po strzale Sebastiana Głaza – zawodnika Avii, piłka otarła się o Jakuba Głaza z Siarki i zmyliła Zocha. Trzeba przyznać, że drużyna ze Świdnika miała w tym meczu bardzo dużo szczęścia. Nie trzeba było długo czekać, by nadarzyła się okazja do wyrównania. W 63 minucie piłkę „na wapnie” miał Ropski, ale kapitalną interwencją popisał się Bartosz Szelong. Golkiper Avii był bohaterem meczu. W 79 minucie z boiska wyleciał Mykytyn i Siarka rzuciła się do obrabiania strat. Już po minucie, z rzutu wolnego piłkę do siatki świdniczan zapakował Sulkowski i wydawało się, że Siarka dopnie swego. Avia mądrze się jednak broniła i nie pozwoliła strzelić Siarkowcom trzeciego gola. Z pewnością podopieczni trenera Opalińskiego mają czego żałować bo w przekroju całego meczu byli zespołem lepszym, ale za to punktów się nie dostaje. Siarka była murowanym faworytem do awansu, ale realia trzecioligowe okazują się bardzo trudne i żółto-czarni muszą się mocno napracować, by czołówka nie odskoczyła.
Głównym aktorem widowiska w Dębicy, niestety, był sędzia Tomasz Tatarzyński, który zupełnie nie panował nad wydarzeniami boiskowymi. Już w 3 minucie został ustalony wynik tego spotkania. Po dośrodkowaniu, kapitalnie grającego w tym sezonie, Damiana Łanuchy gola zdobył Dominik Cabała. Świetną okazję do wyrównania miał Król ale spudłował z najbliższej odległości. Na boisku cały czas coś się działo. Sytuacje miały oba zespoły ale Stali Kraśnik brakowało wykończenia, a Wisłoce w powiększeniu prowadzenia przeszkadzał Ciołek. W drugiej połowie z boiska wyleciał Tadrowski, w 53 minucie. Chwile potem karnego ,za rzekomy faul na Gwieździe, mieli gospodarze ale Łanucha nie trafił w bramkę. Ostatni kwadrans goście grali w dziewiątkę po „asie kier” dla Misiaka. Co ciekawe podopieczni trenera Pacholarza do końca próbowali zdobyć wyrównującego gola. To się jednak nie udało i Wisłoka wygrała ten mecz. Gracze trenera Kantora zajmują 3 miejsce w tabeli i zgłaszają akces do walki o najwyższe cele. O kontrowersjach w tym meczu można by napisać książkę. Fauli, przepychanek i kartek było co nie miara, a sędzia Tatarzyński zupełnie nie mógł się odnaleźć. Faktem jest to, że Stal Kraśnik złapała zadyszkę i tylko dzięki płaskiej tabeli oraz wynikom innych meczów, gracze z Lubelszczyzny wciąż są w czołówce. Za tydzień wyjazd do Zamościa. Wisłokę czeka bój na Arenie Lublin, z Motorem.
W hitowo zapowiadającym się starciu na Suchych Stawach górą był Hutnik. Spodziewaliśmy się otwartego meczu z dużą ilością bramkowych sytuacji i wieloma bramkami. tak było w zeszłym roku kiedy to podopieczni trenera Janiczaka pokonali lublinian 5-3. Z dużej chmury spadł mały deszcz i mecz był zwyczajnie nudny. Pierwsze 10 minut to zdecydowana przewaga Hutnika. Z wolnego próbował Kołodziej ale na posterunku był Olszewski. Przez kolejne 70 minut niewiele działo się pod bramkami obydwu zespołów. Gra byłą zacięta, głównie w środku pola. Sporo było walki, widać było, że oba zespoły są dobrze przygotowane taktycznie. Kiedy wydawało się, że mecz zakończy się wynikiem bezbramkowym to dał o sobie znać Patryk Kołodziej. Potężnie zbudowany stoper Hutnika odpalił rakietę „ziemia- powietrze” i w 85 minucie, strzałem z 30 metrów pokonał Olszewskiego. Suche Stawy eksplodowały. Na domiar złego po chwili Motor grał w dziesiątkę po drugim żółtym kartoniku dla Dudy. Grając jednego zawodnika mniej goście nie mieli nic do powiedzenia. Do kuriozalnej sytuacji doszło w doliczonym czasie gry. Świątek podszedł do rzutu karnego podyktowanego za faul na Pyciaku. Kapitan Hutnika chciał się zabawić i w swoim styli- podcinką ośmieszyć Olszewskiego. Bramkarz Motoru wiedział co się święci i złapał piłkę „w zęby”. Po chwili sędzia Bińkowski zakończył mecz. Kluczowa dla przebiegu spotkania była nieuznana bramka dla gości, z początku drugiej połowy. Zawodnik Motoru wpakował piłkę do bramki Zająca a sędzia liniowy zasygnalizował fikcyjnego spalonego. Żal o tą sytuacje miał trener Mirosław Hajdo, trudno się dziwić bo ten mecz mógł mieć zupełnie inny przebieg. Trzy punkty zostały w Krakowie, Motor i trener Hajdo znów stanęli pod ostrzałem krytyki.
Korona, jak zwykle w meczach na własnym boisku, wzmocniona „ławkowiczami” z pierwszego zespołu. W składzie pojawili się choćby Dziwniel, Żyro, Pućko czy bramkarz Sokół. Pućko w 20 minucie otworzył wynik meczu. Gracze trenera Borysiuka mieli swoje szanse ale do przerwy zdecydowanie przeważali gospodarze i udokumentowali to jednym golem. Mecz gospodarzom zawalił bramkarz Paweł Sokół. został sfaulowany w 55 minucie przez Gałązkę, po czym uderzył rywala w twarz. Sędzia nie miał innej opcji, jak pokazać bramkarzowi Korony II czerwoną kartkę. Orlęta poczuły krew. Goście mieli sporo szans, ale bramkowało skuteczności. W końcu, na kwadrans przed końcem do wyrównania doprowadził Kursa, który dobił własny strzał głową, odbity przez Dutkę. Radzynianie poszli za ciosem i w ostatnich sekundach meczu gola na wagę wygranej zdobył Sadowski. Orlęta pokazały, że są niewygodnym rywalem i muszą się z nimi liczyć wszystkie zespoły. Kluczowym momentem spotkania było zwyczajnie głupie zachowanie Pawła Sokoła. Rezerwy Korony to nierozwikłana zagadka. Ciężko ocenić, czy biorąc pod uwagę problemy praktycznie na każdej płaszczyźnie, w klubie z Kielc będą kładli nacisk na awans rezerw do drugiej ligi.
Niedzielne starcie zespołów ze środka tabeli zakończyło się podziałem punktów. Mecze derbowe to przede wszystkim walka i nieustępliwość. Tego na boisku w Sieniawie na pewno nie brakło. Pierwsza połowa była nudna. Mało było dobrych sytuacji do zdobycia gola. Próbowali Brocki i Buczek ale Kubik był na posterunku. Na przerwę, z prowadzeniem zeszli jednak goście. Rzut karny, podyktowany za faul na Wiktorze Kłosie, wykorzystał Pietluch. Przyjezdni powiększyli przewagę w 49 minucie po strzale głową Kocura. Wydawało się, że Sokół nic nie zdziała w niedzielne popołudnie. Futbol oczywiście znów nauczył nas pokory. W 65 minucie Basista sfaulował Brockiego a pewnym egzekutorem okazał się Buczek. Gospodarze poszli za ciosem. Buczek, w 72 minucie wbił piłkę do siatki po bilardzie w polu karnym i doprowadził do wyrównania. Oba zespoły miały jeszcze szansę na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść, ale ostatecznie muszą zadowolić się podziałem punktów. Sokół w najbliższej kolejce zmierzy się na wyjeździe z Podlasiem. Wólczanka jedzie do Puław.
Czytaj także
2019-10-28 12:48
AZS PWSTE Jarosław uległ UR Bozza Kraków
2019-10-29 07:24
3 liga gr. IV: Magazyn skrótów 14. kolejki [WIDEO]
~anonim 2019-10-29 09:23:05
W meczu Wisloki to najbardziej bezradni byli kopacze z Krasnika a nie sedzia.Kopali na oślep i wykopali sobie dwie czerwienie.Powinna byc trzecia za uderzenie lokciem ale arbiter sie zlitował.Byc moze karny był na wyrost ale nie on ustalil wynik meczu.Banda szczekaczy przyjechala i myslala ze wezmą kogos na huki.Brawo Wisloka
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.