- Zawsze może być lepiej! Koledzy żartują jednak, że jestem jak wino: im starszy, tym lepszy. Bardzo ciężko na to wszystko pracuję.
- Rozumiem, że dba pan o siebie: dieta, długi sen i te sprawy?
- Na piwo albo lampkę wina po meczu nie mogę sobie pozwolić. Ale nie narzekam. Lubię za to poćwiczyć na siłowni, surfuje po Internecie w poszukiwaniu nowinek i porad dotyczących zdrowego odżywiania. To mnie autentycznie interesuje. Oczywiście mądra dieta nie sprawi, że ktoś będzie dobrze grać w piłkę. Na wysoką formę składa się wiele czynników.
- Rzadko spoglądam w klasyfikację strzelców. Jestem w Siarce czwarty rok i zawsze interesowało mnie dobro drużyny. Piłka nożna to dyscyplina zespołowa, indywidualne popisy niewiele znaczą.
- Jednak latem nie miał pan przekonania, czy powinien zostać w Tarnobrzegu...
- Siarka strasznie odmłodziła skład, a ja pomyślałem: może nadeszła pora, by zejść ze sceny. Ale zostałem i jestem z tego powodu szczęśliwy. Mamy fajną drużynę, nastroje dopisują. Zdradzę tylko, że prowadziłem zaawansowane rozmowy ze Stalą Rzeszów. Wróciłbym do tego klubu gdyby nie moja...chora ambicja. Nie chciałem grać w trzeciej lidze.
- Za chwilę może pan grać z Siarką na zapleczu ekstraklasy! Zajmujecie 4 miejsce, gwarantujące udział w barażach...
- Może pan nie uwierzy, ale temat awansu w naszej szatni nie istnieje. Odkąd jestem w Siarce, zawsze byliśmy blisko czołówki, jednak na finiszu czegoś brakowało. Dlatego teraz zachowujemy spokój, by nie powiedzieć, iż przeważa sceptycyzm.
- Siarka to najmłodsza drużyna ligi. Małolaty chcą się dowiedzieć, co ma do powiedzenia starszy od nich kolega?
- Ja uczę się od nich, oni ode mnie. To są dzieci Internetu, ale jednak głodni sukcesu i szalenie ambitni. Nie zdziwiłbym się, gdyby część z nich zrobiła prawdziwe kariery. Chłopaki wiedzą, czego chcą od życia. Bardzo im tego zazdroszczę, bo ja nie miałem wzorców ani takich możliwości. Dziś w Polsce ciężko pracujący nad sobą piłkarz naprawdę może daleko zajść.
- Dlaczego panu się nie udało? Kilka lat temu grał pan przecież w Piaście Gliwice.
- Piłka zawsze była u mnie na pierwszym miejscu, więc jak nie grałem, to się złościłem. Zwłaszcza, gdy nie czułem się słabszy od innych, jak wtedy w Piaście. Co prawda działacze chcieli mnie zatrzymać, lecz uniosłem się dumą i poszedłem do Wisły Płock. Tam wszystko zaczęło się układać, byłem bliski powrotu do ekstraklasy, ale przytrafiła się kontuzja i plany wzięły w łeb. W piłce trzeba trafić na odpowiednią osobę. Kogoś, kto obdarzy cię zaufaniem, pomoże dokonać właściwego wyboru. Ja nie miałem tego szczęścia.
Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.