2015-08-13 21:42:18

Tomasz Wietecha: "Trochę wariata we mnie drzemie. Lubię to boiskowe szaleństwo!"

Tomasz Wietecha był bohaterem Stalówki w meczu z Piastem Gliwice (fot. stalowka.pl)
Tomasz Wietecha był bohaterem Stalówki w meczu z Piastem Gliwice (fot. stalowka.pl)
- Recepta na skuteczną obronę „jedenastek”? Nie do mnie z tym pytaniem – uśmiecha się Tomasz Wietecha.
 
Bramkarz II-ligowej Stali Stalowa Wola był bohaterem środowego meczu 1/16 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice. W konkursie rzutów karnych okazał się lepszy od dwóch graczy wicelidera ekstraklasy! 
 
- Jak wiele karnych w karierze pan obronił?
 
- Musiałbym usiąść i policzyć. Nawet zacząłem żałować, że nie prowadzę takich statystyk, bo trochę by się tego uzbierało.
 
- Doprowadził pan do rozpaczy Ivana Djurdjevica i Dimitrije Injaca z Lecha Poznań, całkiem niedawno Sebastiana Milę, a teraz tych biednych piłkarzy Piasta. Jak pan to robi?
 
- Nie mam patentu na skuteczną obronę karnych. To zawsze wypadkowa wielu czynników, m.in. umiejętności i szczęścia, bez którego ani rusz. Lubię zostać po treningu, założyć się z chłopakami i bronić karne. Dużo tych zakładów wygrałem, co może potwierdzić choćby Łukasz Sekulski (dziś napastnik Jagiellonii Białystok – red.).
- Z takich zakładów może pan uzbierać drugą pensję.
 
- Nie o pieniądze się zakładamy, lecz o...napoje energetyczne.
 
- I w tym momencie puszczamy oko, jak w pamiętnej reklamie.
 
- Zgadza się (śmiech).
 
- Wracając do zagadnienia: dowiaduje się pan przed meczem, w jaki sposób rywale wykonują karne?
 
- Bez jaj. To nie liga angielska, nie mamy 14 osób w sztabie, które ślęczą przed komputerami, analizując każdy ruch przeciwnika. Może i dobrze. Przed słynnym pojedynkiem z Lechem w 2009 roku sumiennie się przygotowałem. Oglądałem jak karne strzela Bartosz Bosacki, ale to właśnie on, jedyny z poznaniaków, mnie pokonał. Więc czasem lepiej nie wiedzieć i zaufać intuicji.
 
- Piłkarze po skompletowaniu hattricka zabierają piłkę na pamiątkę. Pan też tak robi? A może obcina pan fragment siatki?
 
- Naraziłbym klub na niepotrzebne koszty, więc nie praktykuję tego (śmiech).
 
- A czy któryś z tych nieszczęśników, jacy przegrali z panem pojedynek, zechciało się z panem wymienić strojem piłkarskim?
 
- Nikt nie chciał mojej bluzy. Pewnie dlatego, że noszę duży rozmiar. Jedynym, który pogratulował mi interwencji był Sebastian Mila. Facet z klasą.
 
 
- Mówi się, że nie ma dobrze obronionych karnych, są tylko źle strzelone.
 
- To teoria jednego gościa. Jestem tylko bramkarzem z drugiej ligi, nie zamierzam się mądrzyć, ale szanse oceniam 50 na 50.
 
- Ponoć każdy bramkarz jest lekko szalony. Tak szczerze – jest pan inny od kolegów z drużyny?
 
- Trochę wariata we mnie drzemie. Lubię to boiskowe szaleństwo!
 
- Którego bramkarza plakat wieszał pan nad łóżkiem, gdy był małym chłopcem?
 
- Nie miałem dostępu do plakatów (śmiech). Idolem pozostaje od zawsze Gianluigi Buffon. Sztuką jest utrzymywać się przez lata na najwyższym poziomie. Ale może chodzi o to, że jest moim rówieśnikiem?
 
- Podobno był z pana pocieszny grubasek i dlatego wylądował pan między słupkami. Ma pan niepowtarzalną okazję, żeby zdementować te pomówienia.
 
- Nie ma co dementować. Nie dość, że ważyłem więcej od kolegów, to jeszcze nie chciało mi się biegać za piłką (śmiech). Stanąłem w bramce, co powodowało ogromny stres u mojej mamy i babci. W tamtych czasach słupki były metalowe, a nie lekkie, aluminiowe. Jak człowiek przywalił, to widział gwiazdy.
 
- Wciąż gra pan na gitarze?
 
- Tak. Zamykam się w pokoju i coś tam sobie brzdąkam. Wspominam stare, dobre dzieje, gdy z chłopakami spod bloku założyliśmy kapelę. Nic wielkiego, ale mieliśmy chatę i naparzaliśmy w instrumenty, ile sił.
 
- Jak się nazywaliście?
 
- (długa cisza). Nowotwór. Mocna nazwa. Na szczęście w sieci nie krążą żadne nagrania z tamtych czasów (śmiech).
 
- Rozumiem, że w szatni Stali króluje mocne, rockowe brzmienie?
 
- Czasem przemycę AC/DC albo Metallicę, ale młodzież kręci nosem. Więc leci coś na wzór disco-polo, a nóżki tupią o podłogę.
 
- Angus Young i spółka koncertowali niedawno w Warszawie. Był pan?
 
- W weekend? Niech pan nawet nie żartuje. Ale może uda mi się wyskoczyć 30 sierpnia do Niska na „Wilki”. Termalica gra wtedy w Mielcu z Lechem? Mimo wszystko wybiorę koncert.

Czytaj także

Komentarze

Komentarze: 0

Rozwiąż działanie =

Redakcja portalu podkarpacieLIVE nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za treść komentarzy. Każdy użytkownik reprezentuje własne poglądy i opinie biorąc pełną odpowiedzialność za ich publikację.

Czytaj następny news zamknij